search
REKLAMA
Ranking

CHRISTOPHER NOLAN. Ranking WSZYSTKICH filmów reżysera

Jakub Piwoński

30 lipca 2019

REKLAMA

Chyba nie ma drugiej tak specyficznej grupy filmowych fanów jak miłośnicy twórczości Christophera Nolana. Aurę, jaką zdołał roztoczyć wokół siebie brytyjski reżyser za sprawą swych niezwykle wysmakowanych dzieł, można bez wątpienia nazwać niesamowitą. Jakby Nolan był bogiem kina, któremu nie wolno niczego zarzucić, gdyż godziłoby to w jego wizerunek twórcy doskonałego.

Otóż wbrew temu, co krzyczy Wikipedia („jeden z najbardziej dochodowych i cenionych twórców XXI wieku”), Nolan bogiem nie jest. Jego filmy mają wady, czasem dość duże. Ale prawda jest taka, że jest on przykładem filmowego profesjonalizmu, reżyserem zafiksowanym na celu, nieraz przesadnie ambitnym. Jawi się przy tym jako spadkobierca Kubrickowskiego perfekcjonizmu. Nie zwykł schodzić poniżej pewnego poziomu jakości, regularnie tworząc dzieła dobre, bardzo dobre lub znakomite. Trudno zatem nie patrzeć na niego jak na wzór.

Oto subiektywny (!) ranking filmów Christophera Nolana obejmujący wszystkie dziesięć jego produkcji, ułożonych od najgorszej do najlepszej. Zgadzacie się z takim wyborem?

10. Dunkierka

Jeśli miałbym wskazać jeden film, który w filmografii Nolana stanowi niechlubny przykład przerostu jego ambicji, wybrałbym Dunkierkę. Dzieło, którego zwiastun jest lepszy od samego filmu. To bowiem kino wojenne, które nie angażuje, jest nieciekawe i nudne, a przez to sprzeczne tak z zamiarami twórcy, jak z samą tematyką i jej potencjałem. Wszyscy zachwycają się zegarmistrzowską precyzją filmu, jego audiowizualnym wysmakowaniem, realizacyjnym kunsztem. Ja jednak twierdzę, że owszem, ten film może i ładnie wygląda, ale nie jest niczym ponad swój zgrabny kostium. To klasyczna wydmuszka, bez historii (choć ponoć na historii oparta), bez bohaterów, bez krwi, potu i łez, przyciągająca uwagę kompozycją, ale niezawierająca niczego wewnątrz. Po latach od premiery nie trafiają do mnie także wszelkie argumenty dające do zrozumienia, że nieprzywiązywanie przez reżysera wagi do fabuły powodowane chęcią skupienia się na emocjach wojennych stanowi wyznacznik oryginalności tego obrazu w porównaniu do innych dramatów tego rodzaju. Nie przekonało mnie to; żaden z tych tekturowych rycerzyków nie sprawił, że chciałem przejąć się jego losem, żaden z tych fruwających nad plażą samolocików nie wywołał we mnie trwogi. Po raz pierwszy u Nolana poczułem też, że bombastyczność muzyki Zimmera działa na niekorzyść filmu, niejednokrotnie zaburzając jego seans.

9. Mroczny Rycerz powstaje

Mam z tym filmem spory problem. W kinie bawiłem się znakomicie i jeśli na tym wrażeniu miałbym opierać swoją ocenę, Mroczny Rycerz powstaje dostałby wysoką notę. Dopiero po miesiącach od seansu powoli, stopniowo zaczęły docierać do mnie dość ewidentne błędy realizacyjne tego widowiska (na które zwracali uwagę także moi redakcyjni koledzy). Po raz kolejny Nolan chciał za dobrze, chciał za dużo. Kierując się przy tym faktem, że to koniec tworzonej przez niego wybitnej trylogii, która przecież jak żadna inna zasługuje na odpowiedni przytup. Fabuła jest za długa i w rezultacie męcząca. Świetne sceny – jak na przykład otwierająca film akcja w samolocie lub eksplozja na stadionie – przeplatają się z dialogową czerstwością oraz przesadnym mnożeniem wątków. Gubi się w tym i uwaga, i relacja z głównym bohaterem. Bo to kolejny film o Batmanie bez Batmana. Jest za to jeden arcywróg, którego – za sprawą perfekcyjnej kreacji Hardy’ego – uważam za najlepszego łotra w całej tej rojącej się od postaci trylogii Nolana. I zarazem najjaśniejszy punkt trzeciej części.

8. Śledząc

Widziałem lepsze debiuty reżyserskie, ale ten Nolana też zasługuje na uwagę. Twórca miał dwadzieścia osiem lat, gdy po raz pierwszy zasiadł na stołku reżyserskim. Swój debiutancki film zrealizował za „zaskórniaki”, bo za kwotę około sześciu tysięcy dolarów. I faktycznie da się wyczuć, że z czysto realizacyjnego punktu widzenia mamy do czynienia z reżyserem jeszcze niewyrobionym, przygniecionym ograniczeniami dotyczącymi sprzętu i ludzi, jakimi dysponuje. Może właśnie dlatego pierwszy film Nolana jest czarno-biały – dzięki temu nie tylko umiejętnie tworzona jest atmosfera czarnego kryminału, ale też ukrywane są niedociągnięcia techniczne. Po raz pierwszy i ostatni nie jest ważne u Nolana to, że film nie ma wizualnego pazura, gdyż o wiele istotniejsze okazują się duszny klimat i narracja. Tu z kolei da się zauważyć zabiegi typowe dla Nolana w późniejszym okresie (jak mieszanie w chronologii), które finalnie, po zapoznaniu się widza z wszystkimi puzzlami, wywołują uczucie zaskoczenia. Mnie przeszkadzało jednak to, że Śledząc jest w odbiorze bardzo surowe i że nie jest niczym więcej niż wykalkulowaną, intelektualną zabawą. To nie zarzut, raczej właściwość, która sprawiła, że choć doceniam pomysł, na podstawie którego powstał film, to jednak jego seans dość szybko wyleciał z pamięci.

7. Bezsenność

Jedyny film w filmografii Nolana, który został zrealizowany na bazie cudzego scenariusza i pomysłu. Bezsenność to bowiem amerykański remake norweskiego kryminału z 1997 roku. Mała oryginalność w porównaniu do innych filmów Brytyjczyka to jednak najmniejszy problem dzieła z 2002. Największy to aż nader wyczuwalna prostota. Nie przywykliśmy do Nolana, który świadomie wyzbywa się narracyjnych fajerwerków na rzecz bezpiecznego schematyzmu. Bezsenność to po prostu bardzo przyzwoity kryminał, nakręcony po bożemu, niemający krzty odmienności uprawniającej go do nawiązania rywalizacji z innymi przedstawicielami gatunku. Po latach pozostało jednak po nim coś namacalnie wartościowego. Zdjęcia Wally’ego Pfistera tworzące senną atmosferę filmu idealnie podkreśliły apatyczny stan, w jakim znajduje się głównych bohater. Pacino po raz kolejny urzeka kreacją zgodną z jego emploi, ale prawdziwy zachwyt wzbudza Robin Williams, który tym razem owo emploi umiejętnie zmienił. Po raz pierwszy pokazał przy tym światu to, co ostatecznie doprowadziło do jego upadku – że pomimo noszonego na co dzień kostiumu klauna ma w sobie wiele trudnego do pozbycia się mroku.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA