BATMAN – POCZĄTEK. Doskonała rozrywka
Filmowe przygody Batmana, jak pokazuje życie, mogą być umieszczane w stylistyce bardzo labilnej. O Człowieku Nietoperzu można opowiadać w taki sposób, w jaki uczynił to Tim Burton: pomysłowo, z mocno sprecyzowaną wizją, choć przestrzegając reguł, jakimi rządzą się widowiska. Niebanalnie, z naciskiem na sugestywny mroczny klimat podkreślany przez neogotycką architekturę miasta Gotham. Można też zrobić to tak, jak zrobił Joel Schumacher: kreując bzdurny i do bólu sztuczny cyrk śmiesznych postaci, w którym główną rolę odgrywa feeria kolorowych kostiumów. Tym razem superbohaterem zajął się Christopher Nolan postanawiając, że historię tę przedstawi jeszcze inaczej, posługując się konwencją, którą moglibyśmy określić mianem ‘realistycznej’.
“Realistyczne” potraktowanie losów Bruce’a Wayne’a i jego alter ego po zastanowieniu wydaje się być założeniem, próbą dość ryzykowną, żeby nie powiedzieć karkołomną. Bo niby jak pokazać przeistaczanie się oraz dalszą egzystencję na przykład takich złoczyńców, jak Joker, Pingwin, Człowiek Zagadka, czy Strach na Wróble, w sposób realistyczny? Znakomitą miksturę wynalazł w tym względzie Burton, kąpiąc swój twór w groteskowo-komiksowym sosie, przerysowując bohaterów, podchodząc do nich z dystansem, a jednocześnie nadając im taki pierwiastek charyzmy oraz na tyle interesujące rysy, że śledzenie ich losów stało się w efekcie rozrywką niezwykle ekscytującą. Nolan jednak opowiedział o Batmanie po swojemu, swoim sposobem, można powiedzieć, że – podobnie jak Tim Burton – twórca Memento również miał sprecyzowaną wizję, również chciał podejść do przedsięwzięcia indywidualnie, odżegnując się tym samym od klimatów reżysera dwóch pierwszych Batmanów, lecz przede wszystkim od cukierkowatego show Schumachera.
Podobne wpisy
No ale o tym wszyscy ci, którzy choć trochę interesowali się najnowszym projektem Nolana, dobrze już wiedzą. Czy więc cały ten pomysł z nadaniem filmowi realistycznej formy wypalił? O dziwo tak. Reżyser koncentruje się przede wszystkim na tym, co skłoniło młodego Bruce’a do przywdziania czarnego kostiumu i uganiania się za zbirami. Zatem ten element historii Mrocznego Rycerza, który u Burtona został zaledwie liźnięty, tutaj zostaje dość wyczerpująco rozwinięty. Nolan pokazuje te skrawki z życia panicza Wayne’a, które już dobrze znamy (mord rodziców na oczach dziecka) i zarazem dodaje nowe, takie jak proces mordercy, konfrontacja z miejscowym szefem mafii, wyprawa na wschód, przystąpienie do grupy mistrza Ra’s Al-Ghula – stopniowo odkrywając drogę, którą młody, dręczony dylematami i dramatyczną przeszłością człowiek musiał przebyć, aby stać się postrachem kryminalistów Gotham, mrocznym symbolem dobra i sprawiedliwości. Słowem – próbuje on wcisnąć widzowi, że nie musi być nic dziwnego czy nadzwyczajnego w tym, że człowiek po określonych przejściach przywdziewa pelerynę i walczy z przestępczością skacząc po dachach budynków – i próba ta w zupełności mu się udaje. Filmu Batman – Początek nie należy oczywiście traktować jak dramatu psychologicznego z superbohaterami w tle, bo jako taki wykłada się wraz ze sporym bagażem naiwności i uproszczeń, jednak jako poprawne, zarówno emocjonalnie jak i psychologicznie uwiarygodnione kino akcji, sprawdza się jak najbardziej.
Bo nowy Batman to przede wszystkim film akcji. To doskonała rozrywka ozdobiona znakomitą warstwą techniczną. I jak do tego ostatniego Hollywood zdążyło nas przyzwyczaić, zwłaszcza w przypadku wysokobudżetowych produkcji, tak z tym pierwszym zdaje się mieć poważne problemy. Kino amerykańskie, mimo iż z roku na rok blockbusterów wychodzi coraz więcej, ostatnio dobrą rozrywką widzów specjalnie nie rozpieszczało, częściej wydając pozycje zaskakująco kiepskie zamiast tych gwarantujących porządną zabawę. Najświeższe przygody Człowieka Nietoperza są jednak takim gwarantem zdecydowanie. Nolan zrealizował solidne widowisko udowadniając, że potrafi poradzić sobie nie tylko z kameralnymi produkcjami opartymi na inteligentnych i pomysłowych scenariuszach, lecz również z tworzonym z rozmachem przedsięwzięciem o gigantycznym budżecie. Czegoż tu nie ma, co tu się nie dzieje?! Zapierające dech pościgi, eksplozje, strzelaniny, bijatyki, mnóstwo fantastycznej akcji na naprawdę wysokim poziomie. Nolan z niezwykłą precyzją buduje dramaturgię, umiejętnie dawkuje napięcie. Film, choć oparty o ogromne podstawy finansowe, nie wywołuje wrażenia przerostu formy nad treścią, sceny akcji zostały wkomponowane w fabułę z wyczuciem godnym wspaniałego kinowego rzemieślnika. Świetnie wygląda Gotham (głównie za sprawą ładnych efektów specjalnych i kapitalnych zdjęć) – monumentalny, enigmatyczny, mroczny moloch. Czuć w nim duszną atmosferę neogotyckiej metropolii z filmów Burtona i zarazem nową jakość i koncepcję młodego reżysera oraz speców od komputerowej scenografii.
Osobny akapit wypada poświęcić aktorstwu. Christian Bale wyraźnie czuje swą postać. Wiele się mówiło, że jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny został on do tej roli stworzony, w samym filmie pokazał zaś również, że bardzo dobrze tę rolę rozumie, przekonywująco odgrywając zarówno Batmana jak i Bruce’a Wayne’a. Drugi plan także trzyma poziom, zwłaszcza ‘good guye’ – Freeman jako Lucius Fox, Oldman jako komisarz Gordon, a przede wszystkim znakomity Caine w zabawnej, ciepłej, sympatycznej i jednocześnie emanującej mądrością i dostojnością roli lokaja Alfreda. Z trudem ‘kupiłem’ natomiast kreowaną przez Katie Holmes postać pani prokurator bez skazy, tak samo zresztą jak sam wątek miłosny, losy pary Bruce-Rachel, które wypadły niestety nieco sztucznie i nieciekawie.
Film Batman: Początek polecam przede wszystkim widzom spragnionym dobrej rozrywki. Nie jest to być może rozrywka dla wszystkich: jedni narzekać będą na drewniane, formułkowe dialogi, drugich podrażni zbyt prosta warstwa psychologiczna filmu, innym nie spodoba się konwencja. Jeśli jednak ktoś oczekuje od tego filmu przede wszystkim porządnej zabawy w najlepszym hollywoodzkim stylu, to śmiało może ruszać do kina – zawód nie wchodzi w grę.
Tekst z archiwum Film.org.pl (28.07.2005)