BONNIE I CLYDE. Ucieczka od wolności

Mimo problemów z finansowaniem oraz małych złośliwości ze strony studia film udało się nakręcić, ale na tym konflikt na linii Beatty-Warner Bros się nie kończył. Początkowo studio nie zdecydowało się na regularną dystrybucję filmu, ograniczając jego wyświetlanie do grupy wyselekcjonowanych kin. Mimo tego, że obraz zebrał raczej pozytywne recenzje, a publiczność oceniała go bardzo dobrze, Warner Bros wciąż uchylał się od decyzji o tym, aby zacząć pokazywać go w normalnym obiegu. Sytuacja uległa zmianie dopiero wtedy, gdy Beatty zagroził studiu procesem sądowym. Ostatecznie Bonnie i Clyde stał się finansowym sukcesem Warnera.
Ucieczka od wolności
Podobne wpisy
Wielu widzów zarzucało Arthurowi Pennowi zbytnią mitologizację historii Bonnie Parker oraz Clyde’a Barrowa, którzy, jak by nie patrzeć, byli nikim innym, jak gangsterami odpowiedzialnymi za kradzieże i morderstwa na terenie kilku amerykańskich stanów. Film z roku 1967 zamienił ich w romantycznych bohaterów kontrkultury mających odwagę sprzeciwić się zasadom skonstruowanym przez pokolenia ich rodziców oraz dziadków, odwagę, aby spróbować innego życia. Dla rodzin ofiar ich przestępczej działalności takie postawienie sprawy z pewnością mogło być nieuczciwe. Wystarczy wspomnieć o procesie, jaki wytoczyli twórcom krewni kapitana Franka Hamera, czyli teksańskiego strażnika, który w filmie zostaje zobrazowany jako poszukujący zemsty, mściwy przedstawiciel dawnego porządku. Człowiek, który w rzeczywistości poświęcił życie służbie, odebrał swoją odznakę w czasach, kiedy po Teksasie podróżowało się konno, a złożył na biurko naczelnika w momencie, gdy wynalazek Forda na dobre wpisał się w pejzaż dawnego Dzikiego Zachodu, został przedstawiony jako jednostka maluczka względem oprychów, których udało mu się zwabić w zasadzkę i zabić. Czy to uczciwe? Raczej nie. Z kim jednak było łatwiej utożsamić się młodym ludziom odwiedzającym kina? Z dwójką, która rzuca wszystko i stawia życie na jedną kartę, czy też z człowiekiem broniącym rzeczywistości, której wielu z kinowych widzów miało już po prostu dosyć?
Bonnie i Clyde to opowieść o sprzeciwie i niezadowoleniu, ale i zagubieniu oraz braku pomysłu na to, w jaki sposób przełamać szarość małomiasteczkowego życia oraz sięgnąć gwiazd, na które większość jedynie nieśmiało spogląda. To historia o dzieciach uwięzionych w ciałach dorosłych, bo ciężko uznać hasła głoszone przez bohaterów za coś więcej niż wyraz infantylnych marzeń o byciu kimś wielkim, kimś kogo wszyscy znają, uwielbiają i szanują. Jak większość filmów amerykańskiej kontestacji, tak i ten pokazuje, jak łatwo sprzeciwić się zastanym schematom i jak ciężko znaleźć coś, co te schematy zastąpi. Zmęczona uciekaniem przed policją Bonnie tęskni za swoją matką, chociaż jakiś czas temu dałaby wszystko, aby od niej uciec. Clyde naiwnie snuje plany na temat ślubu i prowadzenia zwykłego życia u boku swojej wyśnionej kobiety. Przestraszony i bezradny Moss zabiera Bonnie oraz Clyde’a do domu swojego ojca. Kiedy milkną strzały, kiedy opadają dym i kurz, okazuje się, że bohaterowie sami do końca nie wiedzą, przeciwko czemu się buntują. Gest w ich oczach heroiczny i szalony jest w istocie infantylnym wołaniem o zauważenie. Wszyscy z nich cierpią na obsesję bycia „kimś”, wśród rubryk lokalnych gazet z pieczołowitością godną skryby poszukują chociażby lakonicznych wzmianek na swój temat. W czasach, kiedy wielu młodych ludzi rozpoznawano jedynie dzięki numerom wybitym na ich nieśmiertelniku, ciężko dziwić się ich popularności.