BOJACK HORSEMAN. Koń jaki jest, każdy widzi
Gdy poznajemy BoJacka (Will Arnett), ma na karku pięćdziesiątkę i jest wrakiem czło… konia. Jego kariera legła w gruzach w roku 1996, gdy z anteny zdjęto sitcom Rozbrykani, w którym był gwiazdą. Życie upływa mu więc na codziennym upijaniu się, ćpaniu i przygodnym seksie, a jedynymi osobami, które trwają u jego boku, są nieskutecznie próbująca zmusić go do pracy agentka Princess Carolyn (Amy Sedaris) oraz pomieszkujący na kanapie w jego salonie Todd (Aaron Paul). Szansy reaktywacji kariery BoJack upatruje w wydaniu autobiografii, jednak jak można się domyślić, zaliczkę przepija, a książka sama nie chce się pisać. Wówczas wydawca znajduje mu ghostwriterkę, Diane Nguyen (Alison Brie), która okazuje się jego bratnią duszą. Nieśmiała, nieco feministyczna redaktorka na stałe wpisuje się więc w życie BoJacka, przy okazji zbliżając go ze znienawidzonym konkurentem – labradorem imieniem Peanutbutter (Paul F. Tompkins). Kością niezgody jest tu kariera pociesznego psiaka, który wybił się rolą w serialu o koncepcji do złudzenia przypominającej psią wersję Rozbrykanych.
Tak zarysowuje się akcja pierwszego sezonu, który niemal zupełnie skupia się na głównym bohaterze. To zdecydowanie najbardziej depresyjna z odsłon serialu, ukazująca, do czego prowadzą samotność i brak celu w życiu. BoJack próbuje coś z tym zrobić, ale zupełnie po omacku. Między nim a piszącą jego biografię Diane rodzi się przyjaźń, następnie miłość, co oczywiście zaostrza spór z Peanutbutterem, który jest partnerem pisarki. Koniec końców zwycięża samotność, niszcząca dopiero co zawiązaną przyjaźń – my zaś żegnamy się z bohaterami w takt utworu Wild Horses The Rolling Stones. Na przestrzeni pierwszych 12 odcinków Raphael Bob-Waksberg zaserwował nam studium człowieka samotnego, przeplatając je z całą masą czarnego humoru, satyrycznego ujęcia życia celebrytów, będących doskonałym punktem wyjścia do dalszego budowania fabuły.
Podobne wpisy
One Trick Pony (w polskim przekładzie było to bodajże Rozbrykany), ukazujące najmroczniejsze sekrety BoJacka, okazało się bestsellerem. Mimo złości na Diane Horseman musiał uznać jej zasługę we wskrzeszeniu swojej kariery. Książka zdobyła nawet Złoty Glob w kategorii “Najlepszy film komediowy lub musical”, co oczywiście stanowiło jeden z setek żartów na temat przemysłu filmowego, jakie ukazano w serialu. Drugi sezon zaczął się więc od ciekawego zwrotu akcji, co jednak nie każdemu posłużyło. BoJack dostał angaż do wymarzonej roli Sekretariata (słynny koń wyścigowy), jednak w tej serii znacznie więcej uwagi poświęcono innym wydarzeniom, na czele z problemami w związku Diane i Peanutbuttera. Nieco się miotano, widać sporo problemów ze spójnością każdego z wątków, przez co ten sezon uznaję za najsłabszy, ale pchnięcie fabuły do przodu dało nam możliwość wejścia z przytupem do sezonu trzeciego.
Szum wokół BoJacka oraz świetna kreacja w filmie Sekretariat sprawiły, że nasz koniowaty aktorzyna w końcu miał szansę zawalczyć o najważniejsze z branżowych wyróżnień – Oscara. Cała trzecia seria obraca się wokół promocji filmu, ponownie ukazując branżę w sposób prześmiewczy. Co więcej, znów na pierwszy plan wysuwa się BoJack i kopiące go w mosznę życie. Nie dość, że nie ma szans na nagrodę, to jeszcze znów popada w narkotyczno-alkoholowy ciąg. Znika na kilka miesięcy i gdy zdaje się, że w końcu zrozumiał swój błąd i znalazł remedium na wszelkie problemy:
W tym wielkim, ogromnym układzie rzeczy jesteśmy tylko punkcikami, o których kiedyś świat zapomni, więc nieważne, do czego doszliśmy i jak nas zapamiętają. Jedyne, co się liczy, to teraz. Ten moment. Jeden spektakularny moment, który ze sobą dzielimy.
Towarzysząca mu Sarah Lynn (mająca podobne problemy z alkoholem i narkotykami 32-latka, która niegdyś grała jego córkę w Rozbrykanych), umiera w jego ramionach na skutek przedawkowania, a chwilę później widzimy BoJacka odjeżdżającego w dal przy dźwiękach utworu Stars Niny Simone. Od problemów nie da się jednak uciec.