ASSASSIN’S CREED – Filmowe Gry Komputerowe
Warstwa wizualna to istny majstersztyk – powiedzieć że wszystko wykonane jest bardzo szczegółowo, to jak powiedzieć Michałowi Aniołowi, że jego freski są “nawet OK” – a wraz z numerkami serii i postępem technologicznym ta kwestia szła do przodu coraz śmielej. Wąskie uliczki, ciasne zakamarki, a to wszystko na ogromnych mapach wypełnionych po brzegi punktami, na które można się wspiąć, zahaczyć, podskoczyć, sprawia, że po mapie poruszamy się niczym freerunnerzy w reklamach telewizyjnych z początku naszego tysiąclecia (oczywiście wciąż będąc zakapturzonym asasynem w ciężkim płaszczu). Do tego widowiskowe “skoki wiary”, nieustanne walki – to trzeba po prostu przeżyć. Sceny przerywnikowe również nakręcone są w ciekawych planach, z bardzo fajnymi ruchami kamery wokół rozmawiających – nie jest to na pewno dzieło przypadku, a bardzo dobrej reżyserii. Wszystko to daje jak najbardziej filmowe odczucia i nomen omen na tej solidnej podstawie można by z powodzeniem nakręcić bardzo dobry film.
Ale jak to można by nakręcić? Czyż w styczniu nie miała miejsce premiera filmu o tytule Assasin’s Creed? Ach, tak, moi drodzy, mówicie o tym filmie, na którym musiałem przestać opierać się o kinowy fotel, bo coraz głośniej szeptał mi do ucha, bym rozłożył się w nim wygodnie i uciął sobie relaksującą drzemkę. Nie wiem, jak doszło do produkcji tego filmu i który dysydent postanowił pomieszać w fabule (a w zasadzie odciąć się od niej znacząco, pozostawiając jedynie templariuszy, asasynów i animusa), a który z kolei zaakceptował tak pełen dziur i chaosu scenariusz. Gdzie jest ta przygoda (skądinąd przymusowa, ale mimo wszystko pojawiająca się) znana z gier? Dlaczego w usta bohaterów włożono dialogi prowadzące absolutnie donikąd (cisza w niektórych momentach byłaby dużo lepszym dopełnieniem obrazu i nadałaby odrobinę aury tajemniczości)?
I dlaczego Michael Fassbender ma w tym filmie przyklejony do twarzy wyraz potencjalnego psychopaty i nie zdejmuje go z niej przez cały czas trwania tego “arcydzieła”?
Straszna szkoda, panie Kurzel, zmarnował pan naprawdę świetny fundament, żeby zamiast pałacu postawić na nim kolejny hipermarket.
A po bardziej rzeczowe fakty na temat filmu odsyłam do recenzji Radka Pisuli.
korekta: Kornelia Farynowska