FILMOWE INSPIRACJE, czyli jak kino wpływa na rzeczywistość
Trzy billboardy w Londynie przykuły uwagę świata. Aktywiści organizacji Justice 4 Grenfell, podobnie jak Mildred (Frances McDormand) z nominowanego do Oscara obrazu Martina McDonagha, wywołali szum. Za pomocą zaczerpniętej z filmu idei, czerwonych billboardów, w tym wypadku bijących po oczach napisami “71 dead”, “And still no arrests?”, “How come?” chcieli przypomnieć ludziom o ubiegłorocznym pożarze Grenfell Tower i ciągnącym się śledztwie w sprawie przyczyny śmierci i szkód mieszkańców budynku.
Billboardy Mildred przyniosły nie do końca zamierzony skutek. Te w Londynie również wyrażają ostatni krzyk rozpaczy i… są znakomitym dowodem przemyślanego inspirowania się kinem.
Czy wypada pisać o tak drastycznej sprawie w towarzystwie innych przykładów? Większość zaczerpniętych z ekranu pomysłów ma jednak charakter pozytywny: śluby rodem z Uciekającej panny młodej, stylizacje na Carrie Bradshaw z Seksu w wielkim mieście. Moda na Ray-Bany po premierze Top Gun i okulary przeciwsłoneczne typu “matriksy”. Ludzie chcą nosić się jak ulubieni bohaterowie, otaczać się takimi samymi przedmiotami (i jedzeniem! patrz: blog Pauliny Wnuk i wiele innych filmowo-kulinarnych), wreszcie przeżywać przygody, jak oni.
And I said: “What about Breakfast at Tiffany’s?”
Podobne wpisy
Dzieło Blake’a Edwardsa stało się pod tym względem przedmiotem kultu. Według tekstu szlagieru Deep Blue Something z 1993, Śniadanie u Tiffany’ego to jedyne, co łączy podmiot liryczny z ukochaną. Pokolenia miłośników wydobywają z tej historii, co się da: akcesoria (okulary-muchy, lufkę) i całe stylizacje, elementy wystroju wnętrza i przepisy. Czy kobiety, które noszą się jak Holly Golightly, podświadomie pragną przyciągnąć swojego Paula Varjaka? Ba, w listopadzie zeszłego roku w domu handlowym Tiffany & Co. otworzono kafejkę, w której można zjeść śniadanie jak z filmu. Reklama głosi “Odnajdź swoją wewnętrzną Audrey Hepburn”.
Sha, sha, sha, sha, sha-doobie
Sometimes it’s really just like the movies
Najłagodniejsze formy angażowania się w świat przedstawiony filmu spopularyzowały się w internecie. Niezadowoleni z przebiegu scen lub głodni dalszego ciągu tworzą fanfiction: historie osadzone w uniwersum bądź/i korzystające z jego bohaterów. Fani kreują kilkusekundowe gify lub nawet pełnometrażowe filmy-zlepki scen, które poprzez usunięcie audio, dodanie napisów i przesunięcie kolejności występowania wydarzeń tworzą historię na nowo. Kochać można bohaterów (nastoletnia ja wie coś o tym), zachwycać się wyimaginowanym światem. Można też próbować wtopić się w świat przedstawiony… fizycznie. Producenci to proponują, zapraszając na trójwymiarowe pokazy filmów, które – całe szczęście – nie pozbawiły atrakcyjności drugiego wymiaru kina. Zarzucają gadżetami: kubkami, bluzami, wszelkim mydłem i powidłem z wizerunkami postaci. Kuriozum! Amerykańska firma Xenocat Artifacts wypuściła do sprzedaży dildo inspirowane przyrodzeniem człowieka-ryby z tegorocznego hitu Guillermo del Toro Kształt wody.