search
REKLAMA
Artykuł

DŁUGIE ŻYCIE DLA NOWEGO CIAŁA. Szkic o Davidzie Cronenbergu (cz. 4)

Jan Dąbrowski

3 grudnia 2015

REKLAMA

CZĘŚĆ PIERWSZA / CZĘŚĆ DRUGA / CZĘŚĆ TRZECIA

CRONENBERG & MORTENSEN – SPÓŁKA Z OGROMNĄ KREATYWNOŚCIĄ

2005_-_A_History_of_Violence_Movie_Poster

Po przeniesieniu na srebrny ekran powieści Patricka McGratha pod tytułem Pająk, znany z 0twartości na nowe doświadczenia Cronenberg podjął się ekranizacji… komiksu. Po raz pierwszy u tego twórcy występuje Viggo Mortensen. O jego potencjale i możliwościach w swoim rzemiośle nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Reżysera też nie, ponieważ zaangażował tego aktora w sumie trzykrotnie, każdorazowo dając mu do pracy materiał nietypowy, pozwalający na pokazanie swoich zdolności. Tym samym Mortensen stał się kolejną Cronenbergowską twarzą (jak przedtem Peter Weller, James Woods i Jeremy Irons).

DYGRESJA:
W 2012 roku, przy okazji premiery filmu Mroczny Rycerz Powstaje Christophera Nolana, Cronenberg udzielił wywiadu dla MTV. I chociaż ceni sobie reżysera, zwłaszcza za wcześniejsze Memento, bardzo chłodno odniósł się do ekranizacji komiksów superbohaterskich, a zwłaszcza do traktowania ich jak sztuki. Przyznając, że mogą być bardzo ciekawe od strony technicznej, uznał je za z definicji ograniczone pod względem artystycznym i merytorycznym.

Tą opinią (mniejsza z tym, czy zasadną, czy nie – na pewno subiektywną) nie tylko nadepnął na odcisk miłośnikom superprodukcji o trykociarzach. Wytykano mu także hipokryzję, przypominając rok 2005 i fakt, że zekranizował komiks Historia przemocy, wydany pierwotnie przez DC Comics (tego samego, które publikuje od lat przygody Batmana i spółki).

Wszystkie ciskane w stronę reżysera gromy są raczej bezzasadne – czego by nie powiedzieć o bohaterach Historii przemocy, to trudno nazwać ich superbohaterami.

KONIEC DYGRESJI

038-viggo-mortensen-theredlist

Filmowa historia przedstawia wydarzenia z życia Toma Stalla (Viggo Mortensen). Mieszka w prowincjonalnym miasteczku wraz z żoną (Maria Bello) i dwójką dzieci. Pewnego wieczoru do lokalu, który prowadzi bohater, wchodzi dwóch przyjezdnych. Po krótkiej, nerwowej wymianie zdań okazują się uzbrojonymi przestępcami, którzy zaczynają grozić pracownikom, a w jadłodajni Toma upatrzyli sobie miejsce na rozbój. W ostatnim momencie Stall interweniuje, rozbrajając w pojedynkę nieproszonych gości i zabijając ich obu, samemu wychodząc z opresji jedynie z ranną stopą. Bohaterski wyczyn spokojnego obywatela z małego miasta staje się lokalną sensacją. Wywiady ze świadkami zdarzenia oraz z samym Tomem sprawiają, że staje się on popularnym obywatelem, a jego jadłodajnię odwiedzają tłumy. Z owego tłumu wyłania się kilku mężczyzn w garniturach. Jeden z nich, Carl Fogaty (Ed Harris), twierdzi, że zna Stalla i wyraźnie czegoś od niego chce. Odnosząc się do Toma, używa jednak imienia „Joey”. To kolejny kameralny film Cronenberga. Nie tak minimalistyczny jak Pająk, lecz da się i tutaj odczuć atmosferę zamkniętego środowiska. Przynajmniej początkowo.

Spokojna, wręcz leniwa praca kamery (Sushitzky), koncentracja na detalach, twarzach i mimice bohaterów i dopełniające obraz stonowane kompozycje muzyczne (Shore) budują niemal senny nastrój. Poczciwi mieszkańcy małego miasteczka, małe problemy, mały świat. Żyjący w nim Stallowie cieszą się względnym dobrobytem i bezpieczną rutyną (którą pod nieobecność dzieci w domu rekompensują sobie figlami w łóżku). Wraz z przejściem przez drzwi lokalu Toma dwóch zbirów do przedstawionej rzeczywistości wkracza tytułowa przemoc. A ta, zgodnie z pewnym przysłowiem, potrafi się rozmnażać. To zagadnienie reżyser rozwija na dwóch płaszczyznach – z jednej strony główny wątek Toma (i powodu, dla którego ktoś może nazywać go „Joey”) a z drugiej problem jego syna, Jake’a (Ashton Holmes), który jest notorycznie poniżany w szkole, lecz nie umie z tym walczyć. Jednak pozornie błaha fabuła i spokojna narracja nie oznaczają, że film jest nudny lub monotonny. W świat filmu wdziera się ultraprzemoc, która przywodzi na myśl Kubrickowską Mechaniczną pomarańczę. U Cronenberga drastyczne sceny są krótkie i jest ich niewiele – jednak każda z nich zapada w pamięć i skutecznie wyrywa z sennej atmosfery spokojnej prowincji.

o56udg9w6GZlm2Afgl2X0HFcbRk

Wierny tradycyjnym efektom specjalnym reżyser hołduje swoim dawnym środkom wyrazu. Kamera nie szczędzi odbiorcy widoku postrzelonego w twarz bandyty z prologu ani nie ucieka od pokrytej paskudnymi bliznami facjaty Carla Fogaty’ego. Zamiast cenzury estetycznej są badawcze, niespieszne zbliżenia. Wszystko po to, by widz zwrócił uwagę na bezpośrednie następstwa przemocy fizycznej (i nie przegapił świetnej charakteryzacji). Jednak nie brak tu głębi, która czyni Historię przemocy błyskotliwym filmem psychologicznym. Następstwa strzelaniny w jadłodajni Toma oraz pojawienie się gangsterów w garniturach rzutuje na funkcjonowanie całej rodziny Stallów. Narastająca obawa o własne bezpieczeństwo, stały kontakt z szeryfem, konieczność oglądania się za siebie oraz strach o bliskich – frustracja i dyskomfort zdejmują z prowincjonalnej rodziny skórę i ujawnia to, co skrywają w sobie. Bardzo dobrze poprowadzony (i zagrany!) jest wątek młodego Jake’a, którego działania stają się echem poczynań Toma. Najjaśniejszym punktem tego filmu jest niewątpliwie Mortensen, debiutujący u Cronenberga i współpracujący z nim przy kolejnych dwóch filmach – Wschodnich obietnicach i Niebezpiecznej metodzie. Bardzo ciekawie ogląda się jego kreacje aktorskie w tych produkcjach. Trzy osobne obrazy, bardzo odmienne zagadnienia. Współpraca tego duetu przyniosła zacne owoce – zarówno dla miłośników twórczości Mortensena, jak i Cronenberga.

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA