DEKALOG KINA BIBLIJNEGO. Różne oblicza opowieści wszech czasów
Noe: wybrany przez Boga był kolejną filmową wersją biblijnego potopu. Kilka lat temu rekordy popularności bił w Ameryce serial Biblia, którego skompresowana w pełnometrażowy film wersja Syn Boży trafiła do europejskich kin w kwietniu 2014 roku. Na początku 2015 roku z kolei miała miejsce premiera widowiska Ridleya Scotta Exodus, będącego kolejną adaptacją historii Mojżesza. Moda na kino biblijne rozkręca się na dobre, dlatego warto się przyjrzeć, czym na przestrzeni lat ta specyficzna odmiana dramatu się odznaczała i jak się rozwijała.
Wszystko zaczęło się od Żywota i męki Jezusa Chrystusa z 1903 roku, niemego filmu produkcji francuskiej. Można zatem uznać, iż filmowcy zainteresowani byli adaptowaniem tekstów biblijnych od samego początku kinematografii. Ważne jest, aby nauczyć się rozróżniać film biblijny od filmu religijnego. Ten pierwszy przybliży nam konkretną historię zaczerpniętą ze Świętej Księgi chrześcijaństwa i judaizmu, podczas gdy ten drugi zajmie się raczej komentowaniem i analizowaniem danej doktryny religijnej. Jeśli spojrzymy na Biblię jako na podstawę kultury judeochrześcijańskiej, do której chcąc nie chcąc przynależymy, łatwiej będzie nam zrozumieć, skąd wzięły się w sztuce wszelkie kierunki, mające na celu jej zobrazowanie. Biblia dostarczała twórcom gotowych do zinterpretowania historii, których waga była niepodważalna i wobec których żaden odbiorca nie mógł przejść obojętnie. Było zatem oczywiste, że wraz z rozwojem kina filmów poruszających tematykę biblijną będzie coraz więcej.
Podobne wpisy
Złota Era Hollwyood przyniosła rozkwit gatunku. Wtedy to zaczęły ukazywać się wielkie produkcje, charakteryzujące się inscenizacyjnym przepychem, podniosłą tonacją oraz… długim czasem trwania. Z moich obserwacji wynika, iż kino biblijne swoje status quo zdołało utrzymać do lat 70. wieku ubiegłego. Dominacja kontrkultury i płynącego z niej buntu przeciwko skostniałym prawom moralnym oraz popularyzowana dziewiętnastowieczna idea „śmierci Boga” wpłynęły na renomę i częstotliwość ukazywania się filmów z tego gatunku (choć taki Jesus Christ Superstar z 1973 roku potrafił się w tym odnaleźć, czyniąc z Jezusa idola hipisów). Nie bez znaczenia pozostawał także rozwój technologiczny, który niósł za sobą przesłanie intelektualnej dominacji człowieka oraz pełne pychy przekonanie odkrycia ostatecznych tajemnic naszej egzystencji, do zrozumienia których nie będzie nam już potrzebna interpretacja biblijna.
Ale nawet jeśli długi czas Biblii nie adaptowano wprost, to i tak pozostanie ona najbardziej inspirującą książką wszech czasów, a to dlatego, iż zbudowała fundamenty do niewyczerpanej liczby fabuł – z czego wielu z was pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy. Popularny w SF motyw mesjanistyczny jest tego dobrym odzwierciedleniem. Oczywiście, przybliżając genezę tego gatunku, mam na myśli tylko filmy kinowe i to im poświęcony jest ten artykuł. Ponieważ gdyby przyjrzeć się produkcjom telewizyjnym w ich ogromnej liczbie, da się zauważyć, iż kryzys nie był im znany, ponieważ przez specyfikę swojego medium zawsze zdołały dotrzeć do określonego audytorium. Takim najbardziej znaczącym dokonaniem telewizyjnej produkcji pozostanie dwuodcinkowy Jezus z Nazaretu z 1977 roku, wiernie adaptujący historię centralnej postaci Nowego Testamentu.
Ale niech przemówią w końcu przykłady. Zapraszam do zapoznania się z listą dziesięciu moim zdaniem najlepszych filmów biblijnych. W tworzeniu tego zestawienia kierowałem się głównie walorami artystycznymi filmu. Do prawidłowego odbioru tych dzieł oczywiście potrzebny jest rozwinięty kontekst religijny, ale nie możemy pozostać nim zaślepieni. W przytoczonych przykładach znajdą się zatem takie filmy, których autorzy pozwolili sobie na dużą swobodę twórczą, często zmieniając poszczególne fragmenty literackiej podstawy lub bazując na niej tylko w umowny sposób. Dla mnie jednak najważniejsze było to, by film z powodzeniem i odpowiednim polotem potrafił krzewić konstytutywne myśli. Myśli, które zdeterminowały kształt naszej cywilizacji.