Co dalej z THE END OF THE F***ING WORLD? Szanse i problemy na drodze do kontynuacji
Najpierw zachwycili Wielką Brytanię, potem cały świat. Bohaterowie The End of the F***ing World – James i Alyssa – zrobili na wyspiarskiej widowni tak duże wrażenie, że niepozorna produkcja Channel 4 (na antenie od 24 października 2017) została wykupiona przez Netflix. Globalna premiera miała miejsce 5 stycznia 2018 roku, a ponieważ pierwszy sezon tej pełnej brytyjskiego humoru perełki trwa ledwie nieco ponad dwie i pół godziny, jeszcze tego samego dnia internet zalała fala pytań o ewentualną kontynuację.
UWAGA! Osoby, które jeszcze nie obejrzały The End of the F***ing World, czytają ten tekst na własną odpowiedzialność.
Podobne wpisy
Skoro mowa o serialu, pytania o kolejny sezon są czymś zupełnie naturalnym. Rzadko zdarza się, by nawet mierne produkcje ściągano po emisji zaledwie ośmiu odcinków, niepojęte zdaje się więc, by można było anulować tytuł będący już w pierwszym tygodniu stycznia pewniakiem do miana jednego z najlepszych seriali roku. Tu jednak do głosu dochodzi smutna rzeczywistość, która nie zawsze ma nam do zaoferowania to, co naszym zdaniem jest słuszne. Ani otarcie się o geniusz w pierwszym sezonie The End of the F***ing World, ani nawet pieniądze Netflixa nie gwarantują bowiem utrzymania pierwotnej jakości, a wszyscy chyba są zgodni, że robienie kolejnego sezonu na siłę nie przyniesienie raczej niczego dobrego. Tym bardziej, że w przypadku The End of the F***ing World największym problemem jest… wyczerpanie materiału.
https://www.youtube.com/watch?v=Oj9slbEsfdg
Już w swojej recenzji zwracałem uwagę na fakt, że choć na The End of the F***ing World składa się zaledwie osiem około dwudziestominutowych odcinków, stanowią one zamkniętą całość. Co więcej, fabuła serialu wyczerpuje także komiksowe podłoże, z którego wyrosła – trudno też oczekiwać, by Charles Forsman miał dopisać kolejny rozdział do swojego najgłośniejszego tytułu, skoro jego zakończenie miało charakter definitywny (choć to akurat nieco głębsza sprawa). Pod tym względem co prawda ekipa realizująca serial zostawiła sobie pewną furtkę, ale mimo wszystko sytuacja zdawała się patowa. Nowe światło postanowili więc rzucić na nią twórcy. W niedawnym wywiadzie dla “Vulture” Forsman wyznał kilka ciekawych rzeczy – zasugerował między innymi, że finał komiksowej historii w jego mniemaniu wcale nie jest aż tak jednoznaczny. Oczywiście nie obyło się również bez pytania o kolejny sezon – odpowiedź także można interpretować dwojako:
Jak na razie nic nie wiem. Osoby decyzyjne wciąż rozmawiają. W ostatnim czasie nie miałem od nich żadnych wiadomości, ale jestem pewien, że wszyscy oni widzą odzew fanów w internecie. Zobaczymy, co się stanie.
Hajs musi się zgadzać
Jeśli twórca nic na ten temat nie wie, osoby liczące na kontynuację The End of the F***ing World powinny być zmartwione. W tej samej rozmowie Charles Forsman przyznaje jednak, że jego wkład w produkcję serialu jest w gruncie rzeczy marginalny, a skoro trwają rozmowy “na górze”, coś musi być na rzeczy. Nie powinno to zresztą dziwić – Netflix nie zainwestował przecież swoich pieniędzy tylko po to, by pokazać ciekawy serial całemu światu i porzucić go na pastwę losu. Produkcja kolejnego sezonu wydaje się więc logicznym posunięciem. Trop powiązany z intencjami włodarzy Netflixa jest tyleż prawdopodobny, co owiany tajemnicą. Wiadomo, że serwis sukcesywnie zwiększa nakłady na produkcje własne, a jedno z serialowych źródełek – tytuły realizowane wespół z Marvelem – powoli wysycha. To z pewnością motywy, których nie można pominąć w kontekście rozmów na temat rozwoju cieszącego się ogromną popularnością projektu. Ale…