AKTORZY, którzy ZGARNĘLI dla siebie film JEDNĄ sceną
Chcąc nie chcąc, to małe rólki często sprawiają, że film koduje się w świadomości widzów. Mówi się nawet, że wielkiemu aktorowi wystarczy krótki epizod, by potwierdzić swój talent. Tak było chociażby w przypadku Judi Dench, która otrzymała swojego jedynego Oscara za osiem pamiętnych minut w roli Elżbiety I w Zakochanym Szekspirze. Spójrzmy zatem na kilka przypadków, w których aktorzy zgarnęli film dla siebie, występując wyłącznie w jednej scenie.
Barry Shabaka Henley w Zakładniku (2004), reż. Michael Mann
Scena w klubie jazzowym to popis Barry’ego Shabaki Henleya. I nie mam na myśli jego gry na trąbce. Najważniejsze jest to, co następuje, gdy Barry schodzi ze sceny. Jego Daniel przysiada się do stolika i wdaje w luźną pogawędkę z Vincentem i Maxem. To obowiązkowa część wieczoru. Na fali całkiem niezłego występu Barry stara się oczarować swoich rozmówców, karmiąc ich anegdotkami o jazzie. Jest w swoim żywiole i jako stały bywalec lokalu wie, że wszystko odbywa się na jego warunkach. Odpala zatem przygotowaną i zapewne wielokrotnie odgrzewaną historię, jak to dawno temu na tej samej scenie zagrał razem z wielkim Milesem Davisem. Jego entuzjazm zostaje jednak druzgocąco przerwany, gdy Vincent ujawnia prawdziwe motywacje kryjące się za wizytą w barze. Jazzman poważnie zalazł za skórę nieodpowiednim ludziom, a przyzwolenie na wieczorne gawędziarstwo było tylko pretekstem, aby „wyczyścić” lokal z potencjalnych świadków i dokonać egzekucji. Jedynym kołem ratunkowym dla Daniela jest muzyczna zagadka. Niestety jego połechtane ego i zawodząca pamięć podsuwają złą odpowiedź, co kończy się dla niego kulką w głowę. Ta wolta odsłania jego ludzką naturę i podkreśla jej tragizm, a sam Henley kradnie tę pełną napięcia scenę, będąc jedyną ofiarą w Zakładniku, która ma wybór.
Czesław Nogacki w Żółtym szaliku (2000), reż. Janusz Morgenstern
Podobne wpisy
Fabuły tego filmu nie trzeba przedstawiać. Janusz Gajos w roli bezimiennego dyrektora firmy zmagającego się z alkoholem bije ekranową wiarygodnością. Na pewnym odcinku swojej trudnej drogi do trzeźwości dyrektor postanawia wdepnąć do restauracji na szybką pięćdziesiątkę. Na miejscu przy stoliku w rogu dostrzega mężczyznę usilnie próbującego odpalić papierosa. Gajos dyskretnie zamawia alkohol dla samotnika i zaprasza go do baru. Klient, w tej roli Czesław Nogacki, okazuje się zniszczonym przez nałóg intelektualistą, rzekomym alter ego samego Jerzego Pilcha – pisarza i autora scenariusza do filmu. Na rozpoczęcie, jak się okaże, filozoficznej konwersacji przy barze panowie piją po jednym głębszym. Obaj mają różną technikę przechylania kieliszka – jeden podpiera go dłonią niczym kielich mszalny, Gajos obyczajnie poprzedza popitek kostką lodu, którą dokładnie rozgryza. Ich konfrontacja to tak naprawdę krótka debata o alkoholizmie, jego skutkach i naturze. Nogacki okazuje się wykolejeńcem o przenikliwym umyśle – cytuje Szekspira, nawiązuje do Haška i Władimira Wysockiego. Jest lustrzanym odbiciem Gajosa w przyszłości, któremu prezes się przygląda, stopniowo rozumiejąc swoje położenie. Ten fragment Żółtego szalika należy do Nogackiego i jego metaforycznego dyskursu, a sam Gajos w swoim koncertowym aktorstwie spotyka godnego przeciwnika.
Vanessa Redgrave w Pokucie (2007), reż. Joe Wright
SPOILER ALERT
Obecność Vanessy Redgrave w epilogu Pokuty jest nie lada zaskoczeniem. To ostatnie wcielenie Briony Tallis, udzielającej wywiadu w związku z premierą jej najnowszej, jak się okazuje też ostatniej, powieści zatytułowanej Atonement. Na jej kartkach Briony próbuje rozprawić się z traumą wojny i nieodwracalną krzywdą, jaką wyrządziła swojej siostrze i jej kochankowi. Wywiad, którego udziela, jest próbą rozgrzeszenia i oddania sprawiedliwości bohaterom. Medialna spowiedź to główny i szokujący zwrot fabularny Pokuty. Redgrave odsłania w swoim głosie pokłady smutku. Przez maksymalne zbliżenie kamery na jej twarz mamy wrażenie, jakby Tallis szukała przebaczenia bezpośrednio u widzów, jednocześnie unikając przeprosin za kłamstwo. Jest bezbronna wobec tego, co zrobiła, i postępującej choroby. W tej scenie jesteśmy pozostawieni na rozdrożu, z jednej strony bowiem pragniemy współczuć pisarce, z drugiej, znając już całą historię, nie możemy jej wybaczyć. To wciągnięcie nas w fabułę przez reżysera potęguje gorzki finał Pokuty i potwierdza klasę samej Redgrave. Mało która aktorka w równym stopniu udźwignęłaby odpowiedzialność, jaką niesie ze sobą tak skrajnie emocjonalna rola.
Andrew Scott w 1917 (2019), reż. Sam Mendes
Jeszcze chwila i Andrew Scott stałby się czarną owcą ekipy tworzącej 1917. A to wszystko za sprawą zapalniczki, która uparcie nie chciała się odpalić w jego scenie. W tak wymagającej produkcji pod względem montażu wielokrotny dubel był problemem dla Sama Mendesa. Na szczęście sama postać Scotta była odpowiednim argumentem, żeby scenę dokończyć i wzbogacić jedno, długie ujęcie, jakim jest film, o tak barwnego bohatera, jakim jest porucznik Leslie. Scott w ciągu trzech ekranowych minut wydaje rozkazy, klnie, udziela reprymend, żartuje i ostentacyjnie pociąga z piersiówki. To on udziela symbolicznego błogosławieństwa dwóm szeregowcom przed ich misją, ponieważ porucznik Leslie już tam był. Widział okrucieństwo wojny, które najwyraźniej przestało robić na nim wrażenie. Scott odgrywa cynicznego żołnierza z dynamiką, której brakuje w okopach wszystkim, włącznie z głównymi bohaterami. Jest zdecydowanie najciekawszą postacią 1917. Jego wrodzony wdzięk sprawia, że w gruncie rzeczy żałujemy, że to nie on został wyznaczony do przejścia przez linię wroga. Zamiast tego staje się ostatnim żywym żołnierzem, którego Schofield i Blake spotykają przed wymarszem.