Aktorskie MUZY słynnych REŻYSERÓW
Od niepamiętnych czasów wielcy myśliciele, a także artyści, tacy jak malarze czy poeci, mieli swoje muzy, które inspirowały ich do tworzenia kolejnych dzieł. Nie inaczej jest z reżyserami filmowymi. Bardzo wielu z nich tworzyło pod wpływem i z myślą o konkretnej osobie. Tak, osobie, bo nie zawsze, wbrew pozorom, muzą jest kobieta. Czasem reżysera z jego muzą łączyła miłość, czasem była to relacja czysto zawodowa. W poniższym rankingu wybrałam dla was osiem przykładów takiej relacji, pokazując przy okazji, jak często okazywała się ona bardzo trudna, by nie powiedzieć krzywdząca dla jednej ze stron. (Jak zwykle w przypadkach podobnych zestawień lista nie wyczerpuje tematu!)
Tippi Hedren i Alfred Hitchcock
Moją listę chciałabym rozpocząć od Alfreda Hitchcocka. Reżyser, poza byciem mistrzem suspensu, znany był ze swojego karygodnego traktowania kobiet. Jego największą ofiarą, ale także muzą stała się poznana w 1961 roku Tippi Hedren, grająca główną role w znakomitym horrorze Ptaki. Spotkali się na planie reklamowym dietetycznego napoju Sego. Hitchcock nie lubił profesjonalnych aktorów, gdyż nie mógł nad nimi dominować. Dlatego też młoda, niedoświadczona aktorka stała się doskonałą marionetką w jego rękach. Chciał decydować o niej nie tylko na planie filmowym, ale i w prywatnym życiu. Choć nie łączyła ich relacja miłosna, traktował ją jak swoją własność, niemal jak niewolnicę. Miał na jej punkcie obsesję. To on decydował, w co ma się ubrać czy z kim spotkać (zakazał jej kontaktów z innymi mężczyznami). Zgotował jej również piekło na planie filmowym. Nie miała tam taryfy ulgowej, choć początkowo praca na planie przebiegała w miłej atmosferze, a ptaki budziły sympatię aktorki. Ale Hitchcock, nie bacząc na nic, chciał realizować swoje wizje. Dlatego też zmuszał aktorkę między innymi do tego, aby przebywała w pomieszczeniach pełnych ptaków, które po czasie nie były już tak przyjazne. Dodatkowo zwierzęta, by nie odlecieć za daleko, były przywiązywane do jej ciała żyłkami. Jeden z ptaków prawie uszkodził aktorce oko. Kobieta wspomina, jak płakała na planie filmowym, a ostatecznie wyczerpana zemdlała. Z pewnością musiało być to dla młodej i niedoświadczonej Hedren wydarzenie dość traumatyczne.
Nie jest tajemnicą, że reżyser był w Hedren zakochany. Nie znaczy to jednak, że był przez to dla niej czuły i opiekuńczy – wręcz przeciwnie. Znany był z wulgarnych zachowań i wypowiedzi w jej kierunku. Ale nie tylko na planie Ptaków traktował aktorkę przedmiotowo. Problem pojawił się także podczas kręcenia filmu Marnie, w którym to ma miejsce scena dokonywanego na Hedren gwałtu. Scena owa nie wnosiła do fabuły zupełnie nic i jak łatwo się domyślić, była efektem frustracji zakompleksionego reżysera, który po raz kolejny chciał udowodnić Hedren, że to on nią rządzi. Kompleksy reżysera, chociażby te spowodowane sporą nadwagą, nie były żadną tajemnicą. Dodatkowo miał problemy z życiem seksualnym, o czym sam otwarcie mówił. Animuszu dodawał mu wypity alkohol, dzięki któremu zaczynał obmacywać aktorki i wkładać im język do ust. Takie zachowanie spotkały nie tylko Tippi Hedren, ale również pozostałe aktorki Hitchcocka. Należy w tym miejscu przypomnieć, że reżyser był żonaty, ale widocznie Alma Reville była w nim tak szaleńczo zakochana, że z przymrużeniem oka patrzyła na skandaliczne zachowania swojego męża oraz wybaczała mu liczne zdrady.
Hedren, chociaż nie wspomina ich współpracy dobrze, o Hitchcocku mówiła: „Oczywiście, był geniuszem. Wspaniale opowiadał, z pamięci recytował sprośne limeryki, miał mnóstwo książek, był uprzejmy, zawsze brylował w towarzystwie. Nie brał udziału w żadnym wydarzeniu, w czasie którego nie mógł być w centrum uwagi”.
Jak udowodnię wam w dalszej części tego rankingu, nie tylko Hitchcock był mistrzem kina, który zgotował swojej muzie piekło na ziemi.
Liv Ullmann i Ingmar Bergman
Pisząc o filmowych muzach, nie sposób nie przybliżyć historii urodzonej w 1938 roku norweskiej aktorki Liv Ullmann i szwedzkiego reżysera Ingmara Bergmana. Kobieta nazwana została przez reżysera „jego Stradivariusem” i zagrała w dwunastu filmach tego wybitnego twórcy filmowego (były to między innymi: Twarzą w twarz, Jesienna sonata, Godzina wilka czy też Persona). Ich relacja była jednak niezwykle burzliwa i krzywdząca dla kobiety. Kiedy się poznali, a wydarzyło się to w Sztokholmie w 1964 roku, gdy Bergman reżyserował w Teatrze Dramatycznym sztukę Harry’ego Martinsona, ona była 25-letnią zamężną aktorką, a on 46-letnim reżyserem znanym z licznych romansów. Podobno zachwyciła go od pierwszego wejrzenia i od razu wiedział, że musi mieć ją w swoich filmach. Razem udali się na wyspę Faro, gdzie została na najbliższe 40 lat nie tylko jego aktorką, ale również kochanką, mimo iż wszyscy ją przed nim ostrzegali. Ona jednak jeszcze wtedy kojarzyła go ze wspaniałymi chwilami i długimi wspólnymi dyskusjami. Ich drogi rozeszły się na pewien czas, ale kiedy na jaw wyszedł fakt, że aktorka jest w ciąży, ostatecznie zostawiła męża i wróciła do Bergmana.
Podobne wpisy
Na początku wszystko wydawało się idealne. Zbudowali dom, czekali na upragnione dziecko. Ona mówiła: „Kiedy rozmawialiśmy, patrzył mi w oczy tak intensywnie, jakby zaglądał do środka, w głąb. Czułam, że dostrzegł, kim jestem. A skoro dostrzegł, kim jestem, i się we mnie zakochał, to znaczy, że byłam warta jego miłości”. Z czasem jednak okazało się, że kobiety nazywające go potworem i tyranem miały rację. Zaczęło się niewinnie od zasypywania jej drogimi prezentami. Miały one odwrócić uwagę od problemu, jakim była jego chora zazdrość. Zazdrość, która przerodziła się w obsesję i doprowadziła do całkowitego zniewolenia młodej aktorki. Ullmann nie mogła ani sama wychodzić, ani przyjmować gości. Na planie jednego z filmów Bergman wynajął mężczyznę, który miał śledzić każdy jej krok. Plan zdjęciowy mogła opuszczać tylko raz w tygodniu. „To był najszczęśliwszy dzień tygodnia. Tańczyłam, śmiałam się, robiłam to wszystko, co 26-letnie dziewczyny lubią robić. Ale musiałam wrócić o wyznaczonej godzinie. Moje życie stało się więzieniem”. Bergman miał jednak swoje metody. Kiedy wiedział, że przesadził, stawał się czuły i potulny, a ona wybaczała mu i przyjmowała jego przeprosiny. Ale z roku na rok było coraz gorzej. I mimo że podobno nigdy jej nie uderzył, to zdarzały mu się wybuchy gniewu. Dodatkowym problemem zaczęła być też dwudziestoletnia różnica wieku. „Ingmar był świadkiem mojego cierpienia, a ja byłam świadkiem jego cierpienia. Dzwoniliśmy do siebie codziennie. Któregoś dnia strasznie się upiłam. Piłam i piłam, i myślałam o tym, jak bardzo go nienawidzę. Następnego dnia rozmawialiśmy przez telefon: »Masz szczęście, że nie zadzwoniłam do ciebie wczoraj«. »Owszem, zadzwoniłaś…«”
W końcu musiało dojść do rozstania. Jednak mimo że zamieszkała w Los Angeles, wciąż wracała na zaproszenia Bergmana do Szwecji, gdzie grała w jego filmach. Była z nim nawet, kiedy umierał. Pytana w wywiadach po raz kolejny i kolejny o Bergmana, ze spokojem odpowiada, że nie przeszkadza jej mówić o nim znowu oraz że poznała go nie tylko jako wybitnego reżysera, ale też jako przyjaciela i kochanka. Najwidoczniej jej wspomnienia są dość wybiórcze, ale nie mi to oceniać.