5 światów WOJCIECHA HASA. O człowieku, który nigdy nie zbaczał z drogi
Człowiek w światach Wojciecha Hasa zdaje się podobnie wyobcowany co sam reżyser w otoczeniu innych twórców kina. Im bardziej jego filmowa rzeczywistość taka jest, tym odbieram ją jako prawdziwszą. Has zawsze był niedoceniany, nie tylko jeśli chodzi o środki finansowe na swoje produkcje, ale i w kwestii nagród na naszym polskim rynku kinematograficznym. Chciał znacznie więcej, bo uważał, że robi kino lepsze od średniej współczesnych mu kolegów, z unikalnym dla polskiej sztuki rysem surrealistycznym. Za te starania obiektywnie dostał jednak mniej. Zarówno tę pretensję do stworzenia kompletnego obrazu człowieka, jak i niespełnienie czuć w jego filmach. Zawiedziony otoczeniem Has mimo wszystko uparcie kreował świat wedle swoich zasad, stawiając go ponad bohaterami. Inni zaś skupiali się na bohaterach tak bardzo, że zapominali o świecie, lecz prościej im było dotrzeć do widza. Cena tak stworzonej przez Hasa własnej niszowości zaprocentowała z opóźnieniem. Czytajmy więc dzisiaj jego filmy poprzez światy, w których mieści się, albo i nie, człowiek – niespójny, a czasem piękny do nich dodatek.
ŚWIAT WOJNY – Szyfry (1966)
Wojna dlatego jest możliwa, że nikt do końca nie wie, co mu grozi. Nie zna prawdy, nie w sensie jakiejś teoretycznej zgodności bytu z myślą. Prawda w tym wymiarze, której nigdy świadomy nie będzie główny bohater Szyfrów, Tadeusz (Jan Kreczmar), jest doświadczeniem fizycznym rzeczywistości, a potem jej słownym opisem, a nie słownym opisem na podstawie innych słownych opisów. Jak mówi jego syn, Maciek (Zbigniew Cybulski): “Nie szukaj winnych. Jeżeli są, to według prawa, które wtedy nie obowiązywało”. “Jakiego prawa?” – pyta naiwnie Tadeusz. “Wedle prawa zachowania każdego życia za wszelką cenę!” – wykrzykuje Maciek. – “Taka była nasza wojna!” Tadeusz wrócił z zagranicy po to, żeby odnaleźć zaginionego syna, Jędrka. Nie doświadczył wojny. Zostawił swoją rodzinę na jej pastwę. To tak, jakby oddał ich wojnie, żeby zrobiła z nimi najgorsze rzeczy, jakie tylko potrafi. Tak się stało. Maciek wegetuje przy obłąkanej matce, a jego brat zniknął. Między nimi a ojcem, Tadeuszem, powstał szyfr nie do przebycia. Tadeusz nie posiadł formuły do rozkodowania gry językowej używanej w powojennej Polsce przez ludzi, którzy znają wojnę. Kluczem jest doświadczenie, a nie tylko racjonalne zrozumienie. Tadeusz uświadomi to sobie dopiero po spotkaniu ze starym leśniczym, który hołubi fotografię swojego rozstrzelanego dziecka, jakby była największym skarbem, jaki mu pozostał.
Wojciech Has kontrowersyjnie separuje stan wojny od moralności, jakby wojna zawieszała wszystkie prawa oprócz powinności ratowania życia. W praktyce było tak nie tylko po stronie agresorów. Ofiary również dokonywały zbrodni według prawa egzekwowanego i obowiązującego w czasie pokoju. Czy więc powinno się ich wszystkich rozliczyć za wojenne czyny? Według Hasa nie, ale to oznacza, że na przykład Naziści pozostaliby bezkarni? A może właśnie ciągły powrót wojen jest możliwy, bo nikt nie myśl jak Has, tylko ciągle chce dociekać, szukać przyczyn, rozliczać i karać za przeszłość. Przecież w praktyce nic to nie daje i niczego już nie zmieni. Nawet gdyby to Polacy zamordowali syna Tadeusza, lepiej dalej żyć dla Maćka niż stracić życie w ślepym poszukiwaniu zemsty.
Wojny ciągle wybuchają. Wojnę prowadzą ludzie na prawdziwym froncie, a kiedy wojna się kończy, w czasie pokoju inni ludzie prowadzą wojnę, żeby ukarać tych, którzy ją prowadzili kiedyś. Jedna narracja uzasadniająca wojnę jest zastępowana inną, wszczynającą wojnę z tymi, którzy kiedyś wykoncypowali, że nie da się żyć w pokoju. Wojna zatem jest permanentna. A chodzi o to, żeby wydostać się z tego zaklętego kręgu, nawet za cenę usprawiedliwienia zbrodni, zapomnieć i żyć, co jednak nie oznacza braku wyraźnego wskazania, kto był i jest winny. To jedyny sposób – wybaczyć, nie z litości do wrogów, ale ze względu na szacunek i miłość do siebie. Niewyobrażalne? A komory gazowe są w jakimkolwiek etycznym sensie wyobrażalne? A dzisiejsze wykluczanie z życia społecznego osób LGBT, podobnie jak w latach 30. w Niemczech Żydów, najpierw delikatnie, z metodyczną pieczołowitością, a potem z dymem w miejscu, które zwano anus mundi, jest wyobrażalne? Jak mówił nie tak dawno profesor Marian Turski: „Auschwitz nie spadło z nieba”. Wojny również nie powstają przez niepokalane poczęcie. Nic tak nie powstaje. To jedynie pobożne życzenie ludzi, którzy nie chcą być odpowiedzialni za nasz ziemski dom.
ŚWIAT WOJNY Jerzego Hasa nie jest jakąś oderwaną od człowieka, wyestetyzowaną dla kina rzeczywistością, która od czasu do czasu nas dotyka, a kiedy akurat tego nie robi, można o niej całkowicie zapomnieć i beztrosko delektować się pokojem. Wojna to stan wytworzony przez ludzi dla innych ludzi, albo mentalny, albo czysto namacalny. Wydaje się jednak, że Has położył w Szyfrach nacisk raczej na tę formę wojny dziejącą się już poza okopami i realnym frontem. Sama wojna jest straszna, lecz jej konsekwencje niejednokrotnie jeszcze gorsze, bo dotykają nawet tych, którzy z wojną nie mieli nic wspólnego. Tadeusz na własne życzenie nie miał i gdyby był sam w życiu, dałoby się jego pokojowy świat jakoś obronić, usprawiedliwić. Miał jednak dzieci, a jedno z nich stracił, jak na ironię może nawet zamordowali je sami Polacy. Bo to okropna przegrana życia z wojną dla ojca, kiedy jedyna znana prawda o własnym dziecku zamyka się w kilku znakach zapytania i mglistych wspomnieniach sprzed wielu lat. Lecz pokrętny Has i tu chciał, żeby Tadeusz nie szukał winnych.
Wojna zatem idzie za ludźmi jak stado hien za zranioną ofiarą. Nic nie poradzimy, bo jak uczy historia, ludzkość jako stado nigdy nie zbacza z drogi.