5 FILMÓW Almodóvara, które każdy kinoman MUSI ZNAĆ
Pedro Almodóvar to prawdziwa wizytówka kina hiszpańskiego, które współcześnie pomógł ukształtować na swój własny, osobliwy sposób. To jeden z tych reżyserów, którzy posiadają swój niepowtarzalny styl i tworzą kino autorskie, wartość którego trudno jest kwestionować nawet w tych najmniej satysfakcjonujących widza odsłonach. Obchodzący w tym roku swoje siedemdziesiąte już urodziny Pedro ma na swoim koncie 22 pełnometrażowe produkcje, w tym wkrótce wchodzący do kin Ból i blask. Poniżej piątka tych niekoniecznie najlepszych, ale takich, które bezsprzecznie trzeba znać.
Kobiety na skraju załamania nerwowego (1989)
czyli Pedro zdefiniowany
Nominowana do Oscara tragikomedia to pierwszy sukces światowego formatu tego twórcy. Tytuł właściwie oddaje tutaj całe clou tej produkcji, która w całości poświęcona jest kobietom. Co prawda kino Almodóvara od zawsze stawiało płeć piękną w centrum wydarzeń, a uwielbienie reżysera do kobiet jest wyraźne nawet w jego pierwszych krokach do wielkiego kina, jednak to właśnie tutaj język i styl tego twórcy na dobre się ukształtował, a jego zainteresowania zostały ostatecznie zdefiniowane w dość oryginalny, bo wyjątkowo prześmiewczy i przerysowany sposób, w jaki Pedro podszedł do materiału wyjściowego. Tak monodram Jeana Cocteau, Głos ludzki, stał się głosem twórczej wrażliwości hiszpańskiego filmowca.
Kika (1993)
czyli Pedro szalony
Niemal w każdym filmie Almodóvara kryje się jakaś szaleńcza pasja i dzika namiętność wynikająca z wręcz bezczelnego niekiedy „podglądania pań”. W Kice reżyser wspiął się jednak na wyżyny absurdu oraz przekraczania granic… cóż, kiczu. Wynika to przede wszystkim z oryginalnej strony wizualnej filmu, a zwłaszcza mocno przerysowanych kostiumów głównej bohaterki – niepoprawnej romantyczki oraz pozornie niezbyt lotnej osoby. Wszystko ma tu jednak swój sens, a Almodóvar nawet najbardziej idiotyczne, wulgarne elementy potrafi przekuć w pełne kunsztu, niezapomniane chwile – oczywiście czyni to w swój wielce abstrakcyjny sposób. Kika to po dziś dzień jeden z jego najgłośniejszych i zarazem najbardziej atrakcyjnych stylistycznie obrazów.
Drżące ciało (1997)
czyli Pedro erotyczny
Podobne wpisy
Skoro kobiety stoją u Almodóvara w samym centrum wszechświata, a on sam jest Hiszpanem z krwi i kości, to nie powinno dziwić, że także i seks praktycznie nie schodzi u niego z – dosadnie mówiąc – języków postaci. W Drżącym ciele – historii kryminalnej rodem z Hollywood, jednak w Ameryce już w owej chwili raczej niemającej szans powstać – te zależności osiągają pewne apogeum, a celuloid dosłownie ocieka tu potem ekranowych kochanków. Zresztą dosłowne tłumaczenie oryginalnego tytułu jest znacznie bardziej mięsiste. I to właśnie to mięso, wespół z nieprzewidywalnością fabularną, znakomitą aktorską obsadą oraz typowym dla reżysera humorem, stanowią o sile całego przedsięwzięcia, które w twórczości Almodóvara być może nie stanowi żadnego novum, ale pozostaje jej niezaprzeczalną esencją.
Wszystko o mojej matce (1999)
czyli Pedro intymny
Ponownie tytuł nie pozostawia nam żadnych złudzeń – to po części filmowy list miłosny do postaci rodzicielki, niekoniecznie samego Almodóvara, co w ogóle „instytucji” matki i jej znaczenia dla każdego mężczyzny. Znamienne jednak, że całość rozgrywa się w środowisku transseksualistów, jak i ogólnie osób określanych dziś mianem społeczności LGBT. To kolejny wyznacznik twórczości reżysera, który nigdy nie krył się ze swoją seksualnością, choć lata świetlne przed popularyzacją ruchów i mniejszości seksualnych w mediach i sztuce ukazywał ją w niezwykle szczery, pozbawiony nadęcia i światopoglądowych bredni sposób. Wszystko o mojej matce daleko jest więc do współczesnych agitek politycznych – to skromna, bardzo osobista opowieść, w której łatwo się zakochać (nie tylko przez wzgląd na stawiającą tu pierwsze kroki Penélope Cruz).
Porozmawiaj z nią (2002)
czyli Pedro artystyczny
Bez dwóch zdań jeden z najpiękniejszych i najbardziej kompletnych filmów Almodóvara. To sztuka przed duże S – i to nie tylko dlatego, że reżyser bezpośrednio odnosi się do niej już w pierwszych minutach tego, jakby nie patrzeć, arcydzieła, które przyniosło mu jedynego w karierze Oscara (za scenariusz). Podobnie jak w poprzednim przypadku, tak i tutaj mamy do czynienia z wielce intymną, acz niepozbawioną artystycznego rozbuchania i przepychu intrygą. Co ciekawe, tym razem to mężczyźni wydają się być tutaj na pierwszym planie, mimo że to przez pryzmat ich pragnień, żądz i oczekiwań Almodóvar wciąż przygląda się kobiecemu pięknu – zarówno temu fizycznemu, jak i duchowemu, podkreślanemu przez wspaniałą muzykę Alberto Iglesiasa, wespół z którym reżyser stworzył tutaj niepodrabialną, skończoną i jakże przejmującą wizję miłości.