10 krótkich horrorów, które zamieniły się w pełne metraże
Najszybsza droga do zrobienia horroru? Wystarczy najpierw nakręcić krótki film, prezentując ciekawy koncept i swoje umiejętności. Oto dziesięć najsłynniejszych przykładów strasznych, acz niedługich fabuł, które doczekały się swoich pełnometrażowych rozwinięć:
https://www.youtube.com/watch?v=mxQFKjdW2hs&t=867s
Within The Woods (1978) –> Martwe zło (1981)
Podobne wpisy
Dziewiętnastoletni Sam Raimi już myśli o nakręceniu Martwego zła, ale w celu zachęcenia potencjalnych inwestorów decyduje się zrobić jego krótszą wersję. Within the Woods jest niczym innym jak półgodzinną wprawką reżysera i bazą dla wszystkich pomysłów, które znajdą swoje rozwinięcie nie tylko w jego debiucie, ale i kontynuacji. Z jedną różnicą – odtwarzający główną rolę Bruce Campbell przez sporą część filmu nie jest wcale bohaterskim Ashem, lecz opętanym i zagrażającym swoim przyjaciołom… Brucem.
Już na podstawie tego krótkiego metrażu można zobaczyć, jakim talentem inscenizacyjnym i realizatorskim od samego początku był Raimi. Kamera jest dosłownie wszędzie, atmosfera grozy budowana po mistrzowsku, a i nawet efekty specjalne – choć robione chałupniczą metodą – budzą podziw. Dla fanów Martwego zła jest pozycja obowiązkowa. Szkoda tylko, że na skutek prawnych zawiłości dotyczących wykorzystanej w filmie muzyki nie doczekał się on do tej pory oficjalnej dystrybucji. Tym samym jedyne wersje, jakie możemy obejrzeć, to kopie z kasety VHS o jakości pozostawiającej dużo do życzenia.
Frankenweenie (1984) –> Frankenweenie (2012)
Najbardziej nietypowy wpis na liście, nie tylko dlatego, że zarówno dwudziestokilkuminutowy Frankenweenie, jak i jego pełnometrażowa wersja horrorami nie są, choć garściami czerpią ze stylistyki i dziedzictwa kina grozy. Oba filmy dzieli również prawie trzydziestoletnia przepaść, a co więcej, gdy pierwszy z nich jest całkowicie aktorskim przedsięwzięciem, drugi to animacja.
Historię kilkuletniego Victora Frankensteina, który ożywia swojego martwego pieska, Tim Burton zrealizował, pracując jeszcze u Disneya, co wydawało się bardzo śmiałym i ryzykownym krokiem. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać – po obejrzeniu gotowego filmu studio zwolniło przyszłego reżysera Soku z żuka, oskarżając go o zmarnowanie środków na obraz, który jest nieodpowiedni dla dzieci. Oczywiście nie przeszkodziło to im na wypuszczenie filmu na video w 1992 roku, gdy Burton był już uznanym twórcą, a dwadzieścia lat później na wyprodukowanie pełnometrażowego, animowanego remake’u. Zrealizowany techniką stop motion, podobnie jak oryginał w samej czerni i bieli, Frankenweenie przyniósł Burtonowi drugą w jego karierze nominację do Oscara (pierwszą otrzymał za inną animację, Gnijącą pannę młodą).
[Powyżej oryginalny Frankenweenie, a przed nim inne wczesne dzieło Burtona, Vincent]
https://www.youtube.com/watch?v=5gdVSBORJJM&t
Fantom standardowego rozmiaru (1986) –> Tetsuo: Człowiek z żelaza (1989)
Słynny cyberpunkowy horror fantastyczny Tetsuo opowiadał historię mężczyzny, który odkrywa, że jego ciało powoli zamienia się w kawałek metalu. Bezwolny wobec przerażającej transformacji – również umysłu – staje się potworem, chcącym w finale zniszczyć świat. Film Shin’yi Tsukamoto z miejsca stał się wydarzeniem i dziełem kultowym, którego korzeni należy szukać w powstałym trzy lata wcześniej Fantomie standardowego rozmiaru.
Jeśli nie znamy późniejszego Tetsuo, krótki metraż może się jawić jako niezrozumiały, chaotyczny, lecz jednocześnie już porażający swym gorączkowym stylem i niecodziennymi pomysłami. Praktycznie ta sama historia, w której jednak brakuje kluczowych wydarzeń, aby móc zrozumieć w pełni zamysł twórcy – trwający osiemnaście minut Fantom wydaje się być zlepkiem scen, naprędce zmontowanych, bez wyraźnego ciągu przyczynowo-skutkowego. Wizja jest jednak na tyle surrealna i niesamowita, że aż trudno uwierzyć, że można ją było później jeszcze bardziej pogłębić. Czarno-białemu, pełnometrażowemu remake’owi ta sztuka się jednak udała.