10 dowodów na to, że MOTHER! to kino biblijne, jakiego jeszcze nie było
6. Kataklizmy
Później wszystko zaczyna konsekwentnie dążyć do upadku. Po zbrodni zostaje nieścieralny ślad na podłodze, który oznacza Znamię Kaina – symbol przekleństwa. Problemy wodociągowe to nic innego jak biblijny potop. Z kolei widziana w piwnicy żaba to zapowiedź jednej z egipskich plag. Wysłane zatem zostają wyraźne przestrogi, ale goście niewiele sobie z tego robią.
7. Nowy Testament
On jest artystą, który cierpi na chwilowy brak weny. Przybywający do jego domu ludzie przynoszą mu jednak wiele inspiracji. Tak powstaje największe dzieło Pana Domu, które wypada rozumieć jako Nowy Testament. Dzieło niejako poprawiające i rozwijające pierwotną idee, zrodzone ze ślepej miłości do człowieka.
8. Herold
Kristen Wiig gra specjalistkę z branży książek, która zamierza wydać Jego nowy tekst, jednocześnie zajmując się promocją. W liście płac jej postać widnieje jako Herold. To w naszej tradycji imię anioła, który niósł dobrą nowinę oraz słowo Boże. Później określano tym mianem głosicieli nowych idei. Niekoniecznie pozytywnych.
9. Jezus zwany Mesjaszem
Tą dobrą nowiną są oczywiście narodziny potomka. Będącą w ciąży Matka w dużym bólu i niepokoju wydaje na świat dziecię. Dziecię, które jest bardzo pożądane, zarówno przez lud zgromadzony w domu, jak i przez samego Pana. To oczywiście nowotestamentowy Syn Boży, Jezus. Niedługo jednak trwa jego żywot. Podczas gdy w Biblii dostaje trzydzieści trzy lata na to, by wypełnić swoją misję, w filmie powierzono mu jedynie kilka godzin. Zostaje bowiem rozszarpany przez zdziczałych ludzi – wyznających wypaczone pojęcie miłości – którzy na znak spożywania jego ciała uznają siebie za błogosławionych. Jest to analogia znamienna.
10. Apokalipsa
Matka nie daje jednak za wygraną. Przepełniona złością na ludzi, którzy przez cały czas przekraczali kolejne granice, finalnie dopuszczając się morderstwa jej jedynego syna, postanawia raz na zawsze zakończyć to szaleństwo. Wybuch to zatem Apokalipsa – moment nieuchronnego końca, do którego dążymy jako niedoskonali, ułomni mieszkańcy Domu. Kto jednak przeżył? On, Bóg, który bogatszy o te niezwykle dotkliwe w skutkach doświadczenie ma już pomysł na nowe, lepsze rozdanie – nowy początek. Pytanie-klucz brzmi, czy będzie nam dane w nim uczestniczyć?
*
Jak rozumiem mother! ja i dlaczego uważam ten film za arcydzieło? To niezwykle celny i niezwykle frapujący komentarz poświęcony religii oraz mechanizmom świata, w którym żyjemy. To paradoks, że Aronofsky, który jest zdeklarowanym ateistą, jednocześnie wyraźnie zafascynowanym uniwersalizmem biblijnych treści, zdołał (po raz kolejny) stworzyć dzieło, które o wiele lepiej przytacza clou opowieści stanowiących podwalinę dla judeochrześcijańskiej kultury, niż przepełnione patosem tradycyjne kino biblijne, często swym wydźwiękiem nadające się jedynie na ambonę. Mother! ujawnia ignorancję osób bezkrytycznie i bezrefleksyjnie podchodzących do wyświechtanych od tysiącleci założeń. Sprawdza wiedzę odbiorcy w zakresie kulturowych znaczeń oraz ujmuje perfekcjonizmem w ich przepleceniu. Mother! to bowiem twór zaprojektowany z chirurgiczną precyzją, gdzie niemal każda scena, każde słowo ma głębsze znaczenie. Dokładnie tak, jak w książce stanowiącej źródło inspiracji dla reżysera. Prawdę kryjącą się za znaczeniami musimy jednak odnaleźć sami.