search
REKLAMA
Recenzje

ZAWIEŚCIE CZERWONE LATARNIE. W pułapce obyczajów

Szymon Skowroński

18 grudnia 2017

REKLAMA

Kiedy w domu bogatego kupca pojawia się nowa żona, świat pozostałych trzech konkubin staje na głowie. Zanim jednak młoda kobieta w ogóle pozna swojego męża, zdąży wziąć udział w serii ceremoniałów, które wyznaczają tryb życia wszystkich mieszkańców dworu. Wkrótce uświadomi sobie, że ściany, które oddzielają ją od zewnętrznego świata, wcale nie są z kamienia – to święte tradycje i rytuały stanowią największą przeszkodę.

Scenariusz filmu Yimou Zhanga powstał na kanwie noweli Su Tonga i opowiada historię z lat 20. dwudziestego wieku, sprzed chińskiej wojny domowej. Dziewiętnastoletnia Songlian, której ojciec umiera i rodzina traci źródło utrzymania, zostaje zmuszona do poślubienia bogatego kupca. Trafia do jego dworu jako czwarta z jego żon. Szybko zauważa, że relacje między „rodziną” są jedynie iluzją, a życiem mieszkańców domu rządzą tradycje i ceremonie, które biorą górę nad emocjami i szczęściem. Bohaterka siłą rzeczy wplątuje się w sieć intryg, starając się zostać ulubioną nałożnicą męża. Tłem dla tej historii są wydarzenia nieujęte w fabule – kilka lat wcześniej pekiński uniwersytet otworzył swoje drzwi dla kobiet. Bohaterka filmu jest kobietą wykształconą, której równości wobec mężczyzn nie trzeba w ogóle uwypuklać, a jednak – na dworze swojego męża postrzegana jest jak własność, a jej jedynym zadanie jest uszczęśliwienie mężczyzny.

Kobiety – konkubiny są świadome swojego położenia i roli w hierarchii i uskuteczniają najróżniejsze metody, aby przypodobać się swojemu panu. Każda z nich prezentuje odmienną postawę, jednak ich motywacja jest wspólna, a one same wydają się być tragicznie beznadziejne. Poza murami pałacu świat dla nich nie istnieje. Nie mają szans na prawdziwe uczucie, ba! nie mają szans na prawdziwe życie. W piękny sposób Zhang podkreśla to w scenie, kiedy Songlian żegna syna jednej z konkubin, którego darzy tajemnym uczuciem. Bohaterowie stoją naprzeciwko siebie, patrzą sobie w oczy. W bliskich planach wydają się być obok siebie, a nowe ujęcie przynosi nową perspektywę: dzieli ich betonowy, gruby mur, który uświadamia widzowi, że jakakolwiek bliskość między nimi jest niemożliwa.

Zhang konsekwentnie wykorzystuje przestrzeń do podkreślania dystansu między postaciami. Dość powiedzieć, że przez filmowanie w szerokich planach nie pozwala nam nigdy w pełni zobaczyć twarzy męża bohaterki. W ten sposób nie poznajemy go wcale, nie mamy szansy się do niego zbliżyć – zupełnie jak ona sama. Oprócz tego reżyser wraz operatorami (Lun Yang i Fei Zhao) wykorzystuje ciepłe i zimne konotacje barw wytworzenia odpowiedniej atmosfery w poszczególnych sekwencjach. Co ciekawe, tytułowe czerwone latarnie zapalane są w pokoju konkubiny, którą mąż planuje odwiedzić danego wieczoru. Jednak ich czerwień w żaden sposób nie wytwarza romantycznej, miłosnej aury. Wręcz przeciwnie – odznacza się surowością, a w symbolicznej scenie spalenia latarni, która raz na zawsze przekreśla relacje męża i żony, pomarańczowy płomień znika w niebieskobiałym świetle pomiędzy murami pałacu.

Wielkie przywiązanie do szczegółów wykazano w budowie scenografii i przygotowaniu kostiumów. Pełnią one swoją rolę wyśmienicie – niejako przytłaczają bohaterów. Kobiety bez przerwy przybierają maski i pozy, wyrażane makijażem, warstwami materiałów i kolorowymi zdobieniami, odpowiednimi do danego sezonu i sytuacji. Tradycja i historia po raz kolejny wysuwają się na pierwsze miejsce, przesuwając na dalszy plan czy nawet zastępując inne wartości. Zamek ogrywany jest w symetrycznych, idealnie skomponowanych kadrach, które uwypuklają jego majestat, wynikający ze znaczenia i rangi jego właściciela. Ponownie miejsce to zdaje się ważniejsze od jego mieszkańców.

Kiedy w otwierającej film scenie Songlian zostaje postawiona przed faktem, na jej nieruchomym obliczu pojawia się z wolna płynąca łza. Ten prosty, wymowny obraz jest niemal idealnym podsumowaniem dramatu, jaki spotkał miliony kobiet. Zhang wychodzi naprzeciw temu systemowi, nie godząc się – jako artysta – na skazywanie jednostki na niemal niewolniczy żywot. Jednocześnie jest świadomy, że proces ten trwa i trwać będzie nadal. W 1991 roku – kiedy film miał premierę – kobiety w Chinach mogły mieć nieco więcej praw, ale uciśnionych mniejszości nadal było wiele. Narzędziem ucisku nadal pozostaje bezsensowne przywiązanie do układu, który istnieje od lat i błędne założenie, że jeśli istnieje, to znaczy, że jest dobry. Można postrzegać historię z Czerwonych latarni jako bunt przeciwko systemowi lub jako pytanie o sens funkcjonowania ludzi w świecie opętanym przez tradycję i historię. Koniec stulecia i przełom dekad na pewno niosły mnóstwo refleksji na temat przyszłości, która miała nadejść.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA