Connect with us

Recenzje

WOLNY DZIEŃ FERRISA BUELLERA (1986)

WOLNY DZIEŃ FERRISA BUELLERA to szalona przygoda trio, które postanawia zlekceważyć szkołę i zasmakować w życiu pełnymi garściami.

Published

on

WOLNY DZIEŃ FERRISA BUELLERA (1986)

Ferris Bueller to uczeń ostatniej klasy liceum. Typowy 18-latek znany w całej szkole. Lubiany, jeśli nie wręcz uwielbiany. Przekonany o tym, że z życia należy czerpać garściami, postanawia zrobić sobie kolejny dzień wolny od szkolnego kieratu. Rano udaje przed rodzicami, że nie czuje się zbyt dobrze, a gdy zostaje już sam, dzwoni do swojego przyjaciela, Camerona – którego nota bene naprawdę rozłożyła choroba – żeby wyskoczyli wspólnie ze Sloane (dziewczyną Ferrisa) na miasto. Cameron początkowo nie chce się zgodzić, jednak w końcu – jak zawsze – ulega przyjacielowi.

Advertisement

Dzięki wymyślonej przez Ferrisa intrydze udaje im się wyciągnąć ze szkoły Sloane. Pod nosem dyrektora dziewczyna wsiada do czerwonego ferrari, w którym siedzą Ferris i Cameron, i odjeżdża z piskiem opon. Tak zaczyna się wolny dzień całej trójki.

Jest to czwarty film Johna Hughesa jako reżysera. Przystępując do jego realizacji twórca miał już wtedy na koncie scenariusze do W krzywym zwierciadle: Wakacje oraz Europejskie wakacje. W przyszłości pojawią się w jego głowie pomysły, na podstawie których powstaną takie hity amerykańskiej komedii, jak: W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju, Kevin sam w domu i w Nowym Jorku, Brzdąc w opałach.

Advertisement

Póki co mamy jednak rok 1986, który przynosi premierę Wolnego dnia… Kolejnej komedii Hughesa, która za bohaterów bierze sobie młodzież, a za uniwersum szkołę i wszystko, co się wokół niej kręci. Intrygujące jest to zainteresowanie reżysera właśnie taką tematyką. Szesnaście świeczek, Dziewczyna z komputera i Klub winowajców ukazują problemy, poglądy i realia życia nastolatków. Jedne mniej serio, inne bardziej – jak ostatni z wymienionych filmów.

Pierwszy jest oczywiście bardziej poważny, mimo że to komedia. Więcej tutaj scen dramatycznych wyznań, łez, wzajemnych oskarżeń i licytacji – kto ma gorzej w domu, czyi rodzice są bardziej nie do zniesienia i komu trudniej odnaleźć się w szkole. W Wolnym dniu… główny bohater, Ferris, na nic nie narzeka. Jemu zawsze wszystko się udaje, za każdym razem osiąga cel, który sobie wyznaczy. Ale już jego przyjaciel i chociażby siostra – oni mają gorzej. Ten pierwszy nie ma praktycznie żadnej relacji z rodzicami i czuje, jakby zwyczajnie im przeszkadzał. Natomiast siostra Ferrisa, Jeanie, kontakt z rodzicami co prawda ma, ale zupełnie nie taki, jakiego by oczekiwała.

Advertisement

To brat jest ich ulubionym dzieckiem, ona jest przysłowiową czarną owcą. Niezrozumiana przez nich (znowu! Jak chyba większość młodych bohaterów Hughesa!), odtrącona, lekceważona. Jednak, co ciekawe, zarówno ona, jak i Cameron, przechodzą w filmie przemianę. Tak jak bohaterowie Klubu winowajców, pod wpływem wydarzeń, które rozgrywają się z ich udziałem, zmieniają swoje myślenie i postępowanie. Cameron zamierza raz na zawsze rozprawić się z ojcem, przestać uciekać i stawić mu czoła po tym, co stało się z ukochanym Ferrari jego rodzica. Jeanie postanawia „mniej nie lubić brata” i zacząć zajmować się swoimi sprawami. Jedynie Ferris nie przechodzi żadnej przemiany. Ale po co miałby się zmieniać? Przecież w jego życiu wszystko jest jak najbardziej cool.

Siłą filmu o Buellerze – jak i innych, dotyczących tematyki młodzieży – jest szczerość i wiarygodność. Jak to możliwe, skoro fabuła jest, nie ukrywajmy tego, trochę schematyczna i przewidywalna? Hughes buduje swoje postaci i wydarzenia na tym, co jest najlepiej znane widzowi – na wspomnieniach z lat młodości. Prawdopodobnie każdy z nas miał w szkole gościa, z którym wszyscy chcieli się trzymać. Znał dziewczynę, która podobała się każdemu chłopakowi. Wiedział, że ten najfajniejszy gość z całej szkoły ma przyjaciela (prawdopodobnie nawet nie jednego), który pozostaje ciągle w jego cieniu. Właśnie tacy są Ferris, Sloane i Cameron. Można powiedzieć – schematyczni, sztampowi. Ale można powiedzieć – uniwersalni. A dzięki temu właśnie wiarygodni i szczerzy.

Advertisement

Ale nawet najlepiej opisana w scenariuszu postać byłaby płaska i bezbarwna, gdyby nie powołujący ją do życia aktor. Tu wielki plus dla Hughesa – po raz kolejny świetnie obsadził role. I to nie tylko te główne, ale również drugoplanowe i epizodyczne. Matthew Broderick jako Ferris, Alan Ruck jako Cameron i Mia Sara jako Sloane to były strzały w dziesiątkę. Broderick za swoją rolę otrzymał nominację do Złotego Globu dla najlepszego aktora w komedii. W rzeczywistości w momencie kręcenia filmu miał 23 lata, Ruck 29 lat.

To jednak wcale nie przeszkadza i nie zakłóca odbioru ich postaci. Tworzą świetne trio, na przykładzie którego możemy zaobserwować, jak funkcjonuje prawdziwa przyjaźń (zarówno w chwilach szalonego zwiedzania miasta, jak i w momentach trudnych, gdy okazuje się, że konfrontacja Camerona z ojcem jest nieunikniona) oraz miłość (ta pierwsza, szkolna, niepewna przyszłości). Na marginesie zaznaczmy, że możliwość odegrania postaci Ferrisa odrzucili m.in. Anthony Michael Hall, który bał się, że będzie to powtórka z roli Briana w Klubie Winowajców, oraz Emilio Estevez, również z Klubu Winowajców.

Advertisement

Dorzućmy do tej trójki licealistów postać dyrektora szkoły – Eda Rooney’a, granego przez Jeffrey’a Jonesa, który dwa lata wcześniej zdobył nominację do Złotego Globu dla najlepszego aktora drugoplanowego za film Amadeusz – a otrzymamy prawdziwy koktajl aktorskich talentów. Rooney nienawidzi Ferrisa tak mocno, jak tylko dyrektor może nienawidzić ucznia, o którym wie, że wszystkie przewinienia uchodzą mu na sucho. Tym razem postanawia odkryć jego kłamstwa. Gdy już-już jest pewny, że ma go w garści, Ferris umyka mu po raz kolejny. Ta pogoń to prawdziwe szaleństwo.

Poza rolami pierwszoplanowymi, niezapomniane są również postaci drugoplanowe i epizodyczne. Dość wspomnieć o asystentce dyrektora, Grace (Edie McClurg) – przekonanej o niewinności Ferrisa, nauczycielu ekonomii (Ben Stein) – który podczas kręcenia sceny lekcji mówi nie tekst ze scenariusza, ale swój autentyczny wykład, czy nieznajomym mężczyźnie na posterunku policji. Grający go Charlie Sheen podobno nie spał przez dwa dni, żeby jego rola i wizerunek były wiarygodne. To właśnie dzięki niemu Jeanie (granej przez Jennifer Grey, której być może właśnie Wolny dzień… otworzył drogę do Dirty Dancing?) przechodzi przemianę i przestaje się przejmować Ferrisem i rodzicami. Jeszcze co do rodziców. Wiedzieliście, że grający ich Lyman Ward i Cindy Pickett naprawdę wzięli ślub?

Advertisement

Kevin Spacey kontra najlepszy kierowca pościgowy, czyli zwiastuny BABY DRIVER

Mówiąc o bohaterach filmu nie sposób nie wspomnieć jeszcze jednego z nich. Zjawiskowego. Superszybkiego. Czerwonego.

Wypuszczone zostało jedynie na rynek amerykański. Ma większą moc silnika i robi naprawdę duże wrażenie. Właśnie taki egzemplarz widzimy w garażu ojca Camerona. Nie łudźmy się jednak, że to nim licealiści przemierzają ulice metropolii – do tych scen, jak i końcowych, kręconych z powrotem w domu Camerona, użyto wiernej repliki Ferrari. To jednak nie uchroniło twórców od otrzymania listów od oburzonych fanów tej marki, którzy zarzucali im, że zniszczyli prawdziwy samochód.

Advertisement

Wolny dzień ogląda się naprawdę dobrze. Humor i zabawne sceny sprawiają, że jest to komedia na naprawdę przyzwoitym poziomie. Dzięki nim oraz dzięki zabiegowi zwracania się głównego bohatera do widzów obraz Hughesa jest przyjemnie lekki. Wiarygodność i szczerość postaci to wielki plus obrazu. Film znalazł się na 33. miejscu w rankingu 101 najzabawniejszych scenariuszy wszech czasów.

Podobno rozważano możliwość nakręcenia sequela – Ferris w college’u lub w pracy. Pomysł jednak zarzucono. Matthew Broderick uważał, że film nie potrzebuje kontynuacji, jest zamkniętym dziełem oddającym charakter konkretnego miejsca i czasu – czasów młodości i życia w szkole. To była chyba dobra decyzja.

Advertisement

Advertisement
Kliknij, żeby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *