search
REKLAMA
Recenzje

WOJOWNICY PRZYSZŁOŚCI. Chaotyczny zlepek klasycznych motywów science fiction

„Wojownicy przyszłości” są zlepkiem popularnych motywów z filmów science fiction z ubiegłych lat.

Dawid Myśliwiec

12 grudnia 2022

Wojownicy przyszłości
REKLAMA

Nie od dziś wiadomo, że w Azji potrafią robić widowiska science fiction – wystarczy wspomnieć dostępną na Netfliksie Wędrującą Ziemię (2019) Franta Gwo, piąty najbardziej kasowy film chiński i nieanglojęzyczny zarazem. Platforma Netflix ponownie zdecydowała się zainwestować w azjatyckie SF, tym razem dodając do swojego portfolio hongkońskich Wojowników przyszłości. Oba te tytuły łączy zaskakująco wiele, a jedną z tych rzeczy jest, niestety, spójność fabularna.

Wojownicy przyszłości

Wojownicy przyszłości to widowiskowe science fiction, które jest debiutem reżyserskim Yuen-Fai Nga, dotychczas specjalisty od efektów specjalnych niemającego w dorobku zbyt wielu szerzej znanych produkcji, nawet jak na azjatyckie standardy. Tym większym zaskoczeniem jest fakt, że do tak dużego filmowego projektu wybrano człowieka bez doświadczenia reżyserskiego, co zresztą niestety wielokrotnie w Wojownikach przyszłości widać. Film Yuen-Fai Nga to historia postapokaliptyczna w roku 2055 (a więc za ledwie nieco ponad 30 lat) wojny i katastrofy klimatyczne doprowadziły do zniszczenia planety i jej atmosfery, a nieliczne pozostałe ośrodki miejskie stopniowo zaczęły ukrywać się pod Skynetami, technologicznymi kopułami ochronnymi. Metropolia B-16, będąca odpowiednikiem dzisiejszego Hongkongu, z budową swojej kopuły niestety odrobinę się spóźniła, w wyniku czego w miasto uderzył meteor zawierający kosmiczną roślinę. Ochrzczona znajomo brzmiącym imieniem Pandora (ktoś tu oglądał Avatara!), obca flora rozrasta się w ekspresowym tempie, konsekwentnie niszcząc miasto. Pewien naukowiec znajduje sposób, by zahamować dalszy rozrost Pandory, ale wiąże się on z przeprowadzeniem wysoce niebezpiecznej misji, do której oddelegowani zostają Johnson (Sean Lau) i Tyler (Louis Koo), legendarni piloci maszyn bojowych, których popularyzacja stała się przyczynkiem do wyniszczających świat wojen.

Wojownicy przyszłości

REKLAMA

Wojownicy przyszłości są zlepkiem popularnych motywów z filmów science fiction z ubiegłych lat. Cała samobójcza misja to ewidentne nawiązanie do Armageddonu (1998) Michaela Baya, ale i wielu innych produkcji katastroficznych/postapo, technologia, z której korzysta armia B-16, jest zaś bez wątpienia inspirowana Na skraju jutra (2014) Douga Limana. O zaczerpnięciu nazwy z Avatara już pisałem i choć to akurat trudno uznać za jakieś skandaliczne zapożyczenie, nie da się ukryć, że główną cechą filmu Yuen-Fai Nga jest jego odtwórczość. Inną cechą, która wysuwa się na pierwszy plan, jest chaotyczność, która nie pozwala widzowi utrzymać wysokiego poziomu skupienia na seansie. Wojownicy przyszłości nie są filmem zmontowanym w klasycznym znaczeniu tego słowa hongkońskie widowisko zostało raczej poszatkowane i na szybko posklejane. Milisekundowe ujęcia, które ledwo da się odnotować, są tu na porządku dziennym i wywołują skrajną dezorientację, co przy ambitnych, ale kiepsko wykonanych efektach specjalnych (kojarzących się z grami wideo sprzed półtorej dekady) tworzy chaos ostateczny, niepozwalający na docenienie próby zrealizowania efektownego widowiska science fiction.

Wojownicy przyszłości

Wojownicy przyszłości miotają się między realizacyjnym bałaganem a podobnym nieporządkiem w samej fabule wątki polityczno-militarne plączą się z nawarstwiającymi się historiami z życia poszczególnych postaci, a przecież mamy tu jeszcze wymiar ideologiczny (odpowiedzialność ludzkości za upadek planety) czy po prostu moralny (użycie broni masowego rażenia ze świadomością licznych strat cywilnych). Gdy więc podliczymy ten chaotyczny rachunek, otrzymamy wynik w postaci prawdziwego filmowego bajzlu film Yuen-Fai Nga przypomina pięknie opakowany prezent, do którego ktoś przypadkowo powrzucał drobne, niemające ze sobą wiele wspólnego elementy. Nawet doświadczony reżyser miałby trudności z zaprowadzeniem porządku w tym projekcie, dlatego debiutant skazany był na porażkę. Wojownicy przyszłości znajdą swoich widzów (to już najbardziej kasowy chińskojęzyczny film hongkoński), ale zmęczą ich na tyle, że już nigdy do tej produkcji nie wrócą.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA