WILK. O chłopaku, który czuł się zwierzęciem
Wilk? Ptak? Żbik? Owczarek niemiecki? Bohaterowie filmu w reżyserii Nathalie Biancheri, chociaż są ludźmi, czują się zwierzętami. 18 lutego na ekrany kin w całej Polsce wszedł Wilk, polsko-irlandzka koprodukcja, współfinansowana przez PISF. Polskim producentem filmu jest łódzka firma Lava Films, która wyprodukowała między innymi Sweat Magnusa von Horna czy Śniegu już nigdy nie będzie Małgorzaty Szumowskiej.
W otwierającej scenie filmu kamera podąża za nagim mężczyzną przedzierającym się przez gęsty las, węszącym i tarzającym się w gęstym poszyciu. To 17-letni Jacob (George MacKay), wierzący, że jest wilkiem uwięzionym w ludzkim ciele. Jego codzienność wygląda jednak zgoła inaczej. Rodzice wysłali go do kliniki o nazwie „Zoo”, która specjalizuje się w leczeniu dysforii gatunkowej. Od teraz Jacob może podziwiać las tylko z daleka, przez okna ośrodka. Wśród podopiecznych znajdują się dzieci i młodzi nastolatkowie, a Jacob poznaje tam podobnych sobie. Sympatyczny, wesoły Rufus (Fionn O’Shea) żyje w przekonaniu, że jest owczarkiem niemieckim. Judith (Lola Petticrew), papuga, marzy o lataniu. Ivan (Senan Jennings) jest kaczką, Jeremy (Darragh Shannon) – wiewiórką, Ola (Amy Macken) – pająkiem, Annalisa (Karise Yansen) – pandą, Louise (Elsa Fionuir) – koniem. Najbliższą relację Jacob nawiązuje ze Żbikiem (Lily-Rose Depp), z którą wymyka się na romantyczne schadzki pod osłoną nocy. W środku twardą ręką rządzi Dozorca Zoo (Paddy Considine) z pomocą psycholożki dr Angeli (Eileen Walsh).
Podopieczni ośrodka mieszkają w całodobowym ośrodku, do którego warunków ciężko im się przystosować. Dozorca stosuje wobec nich agresywne metody i terapię konwersyjną, która ma sprawić, że wyzbędą się swojego prawdziwego „ja”. Większość z nich nie radzi sobie psychicznie z metodami przymusu odbierającymi godność. „Proszę, pozwólcie mi być wiewiórką” – wybucha płaczem Jeremy w jednej ze scen. W najprostszej więc interpretacji Wilk to film o niedopasowaniu się do społecznych oczekiwań, o odmienności i inności, która przeraża tych mieszczących się w przyjętych normach społecznych. To film o pragnieniu życia w zgodzie ze samym sobą, choćby na przekór społeczeństwu i własnej rodzinie. Ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że filmowa klinika „Zoo” to tak naprawdę metafora klinik terapii konwersyjnej (zwanej także terapią reparatywną), pseudonaukowej metody polegającej na próbach zmiany orientacji seksualnej z homoseksualnej lub biseksualnej na heteroseksualną. Metody stosowane w terapii konwersyjnej są niehumanitarne i nieetyczne, polegają bowiem na warunkowaniu negatywnym, a nawet przemocy fizycznej, okaleczaniu czy odurzaniu farmakologią. Podobne metody stosuje Dozorca Zoo w filmie Nathalie Biancheri.
Niestety to tyle, co można wyciągnąć z Wilka. Film cały czas porusza się w kategoriach oczywistości, ani razu nie zagłębiając się w tematykę, którą porusza. To prosta jak budowa cepa historia, bez większych niespodzianek, a oczekiwanie na jakąś puentę jest kompletnie bezowocne. Wilk to trochę psychologiczny thriller, trochę dramat i część tych emocji udaje się przekazać głównie dzięki pełnej autentyczności, rewelacyjnej roli George’a MacKaya (1917, Captain Fantastic). W ogóle cała obsada jest rewelacyjna, a bohaterowie-zwierzęta ani razu nie popadają w śmieszność czy karykaturę. Poza MacKayem brylują na ekranie także Depp i Considine, jednak mimo ich aktorskiego wysiłku postaci są płaskie i słabo napisane.
Niestety to tyle z plusów, bo choć Wilk ma interesujący punkt wyjścia, nie zmierza donikąd. Film jest nudny, pusty i w zasadzie ciężko zrozumieć, jaki był cel jego realizacji. To przyjemne dla oka, dzięki zdjęciom Michała Dymka, półtorej godziny, jednak seans tego filmu nie pozostawia po sobie żadnych emocji.