search
REKLAMA
Archiwum

UPADEK. Różne rodzaje destrukcji

Jacek Kozłowski

16 lutego 2019

REKLAMA

Każdy świadomy widz ma więc niejako obowiązek “dopisania” sobie tych zbrodni, gdzieś na marginesie filmu – nie wierzę bowiem w to, że obejrzy Upadek ktokolwiek (oprócz oczywiście dzisiejszych neonazistów), kto zbrodni Führera nie jest świadomy. Hitler przeniknął bowiem do międzynarodowej podświadomości jako największy i niejako uniwersalny symbol zła. I trzeba o tym pamiętać interpretując Upadek. Interpretując go jako upadek myśli, miasta oraz imperium, ale jednocześnie automatycznie dodając, że była to “barbarzyńska myśl”, “barbarzyńskie miasto” i “barbarzyńskie imperium”. Hirschbiegel słusznie zakłada, że widz już to wie. A jeśli nawet znaleźliby się tacy, którzy chcieliby traktować filmowego Führera jako “nerwowego bohatera narodu, który bardzo marnie skończył”, reżyser umieszcza przed napisami końcowymi nagraną na wideo wypowiedź prawdziwej Traudl Junge – ostatniej sekretarki Hitlera – wypowiedź, która ostatecznie likwidować powinna wszelkie spory odnośnie prawidłowej wymowy filmu. Junge mówi wszak, że nie wie, jak mogła wcześniej nie dostrzegać zbrodni Adolfa Hitlera. Nie wie również, jak to się stało, że od razu nie rozpoznała w Führerze bezwzględnego mordercy. Że okrucieństwo III Rzeszy, uderzyło ją dopiero po wojnie, kiedy na tablicy pamiątkowej ujrzała nazwisko zamordowanej żydówki, będącej jednocześnie jej równolatką. Mówiąc krótko, Junge do końca swych dni nie zdawała sobie sprawy z tego, jakim cudem przez całe lata wierzyła w piekielne mrzonki nazizmu…

Zgodnie więc z tą interpretacją, Upadek ma być próbą spojrzenia na hitlerowskie Niemcy “od strony trzewi”. Hirschbiegel pyta w swoim filmie, co właściwie spowodowało, że masy ludzi poszły za Hitlerem. Kluczem do rozwiązania tego dylematu jest przecież nie tylko propaganda Goebbelsa, a także – może przede wszystkim – sylwetka autora “Mein Kampf”. W tym świetle nie jest to więc usprawiedliwienie Niemców, a raczej zarzucenie im ogromnej głupoty roku 1939. Nie jest to także sztuczne uczłowieczanie Hitlera, a próba zdjęcia go z cokołu “światowej ikony nazizmu”. Upadek jawi się więc jako największe do tej pory potępienie Führera. W dzisiejszych czasach nie dziwimy się już bowiem , że żydów mordował “światowy symbol zła”, zdziwić się zaś możemy, że zrobił to człowiek. Człowiek głaszczący psa, wybaczający błędy sekretarce i ściskający ręce dzielnym dwunastoletnim żołnierzom, którzy zniszczyli kolejny wrogi czołg. W tym kontekście okrucieństwo Adolfa Hitlera przyjąć jest wszakże jeszcze trudniej, nie mówiąc już w ogóle o ewentualnych próbach jego zrozumienia.

Sposób takiego, a nie innego sportretowania Führera ma więc ściśle określone społeczne cele i wypada go przeanalizować nieco głębiej, aniżeli sprowadzać jedynie do zwykłego “wybielania” czy też tłumaczenia zbrodni nazistowskich. I jeden jedyny fakt wzbudza tu tylko niepokój: że od Hitlera z krwi i kości, do “dobrego wujka Hitlera” dzieli nas już bardzo niewielki odcinek. Ważne jest zatem, aby nigdy nie przekroczyć tej niewidzialnej granicy, nie robić kolejnych filmów i nie “uczłowieczać” Führera na siłę. Sam Upadek bowiem, mimo że furtki do zafałszowania własnoręcznie nie otwiera, to wskazuje ku niej prostą drogę. Pokazuje kierunek i sposób łatwego i jakże medialnego zmieniania historii. Z jednej strony odświeża więc atmosferę wokół nazizmu, z drugiej zaś być może stanowi początek “wielkiego blefu”. Środki masowego przekazu powinny więc zadbać o głośną, publiczną dyskusję na temat “Upadku”. Dialog tego rodzaju powinien wszak pomóc zachować wobec niemieckiego obrazu odpowiedni zdrowy rozsądek. A rozsądek ten, szczególnie przy dziele Hirschbiegla, wydaje się być rzeczą kluczową…

Na koniec warto podejść do Upadku od strony czysto filmowej. Tutaj kontrowersji nie stwierdzono. Niemiecka superprodukcja jest zrealizowana wprost perfekcyjnie. Wartka akcja, znakomita dramaturgia scen i świetne zdjęcia upadającego Berlina nie pozwalają widzowi na chwilę znużenia. Dyskusje, jakie Upadek wywołuje jeszcze przed oficjalną premierą, świadczą chyba zresztą najmocniej o jego sugestywności. Widz wychodzi bowiem z kina po prostu zmęczony. Zmęczony wielkim ładunkiem emocjonalnym, zmęczony “rewolucyjną nazistowską myślą”, której mechanizmy przez blisko trzy godziny obserwował, a w końcu zmęczony świadomością, że ideologia ta ogarnęła swego czasu miliony Niemców, którzy pod jej wpływem bestialsko zamordowali całe rzesze obywateli Europy. Oglądając panią Goebbels zabijającą swoich wychowanków, współczujemy jej i – buntując się przed ogromem zła – usiłujemy zrozumieć nazistowską mentalność. O dziwo udaje nam się to. A jednocześnie dzięki Upadkowi dostrzegamy wyjątkowo wyraźnie bezmiar naiwności i bezmiar głupoty Niemców. I nasze “zmęczenie” bierze się być może stąd, że w sposób wyjątkowo dosłowny odkrywamy całe spektrum kryjącego się w człowieku okrucieństwa.

Czające się w nas okrutne instynkty tylko czekają, aby się wyzwolić – wystarczy odrobinę propagandy, trochę niewyszukanych komplementów oraz odpowiednio działający system “nagród i kar”. Temu barbarzyństwu – czystemu złu – możemy spojrzeć dzisiaj prosto w oczy. Jeśli skorzystamy z tej okazji, to jego wizerunek może nas delikatnie zaskoczyć. Mało tu wszakże komiksowej efektowności. “Czyste zło” dziwnym trafem, zamiast buchać płomieniami, z czułością głaszcze psa …

  Tekst z archiwum film.org.pl (29.10.2004).

REKLAMA