UKRYTA SIEĆ. Niewiedza jest błogosławieństwem? [RECENZJA]
Zamożny i wpływowy w artystyczno-medialnych kręgach ojciec, Henryk Wójcicki (Andrzej Seweryn), ma wysokie wymagania wobec swojej młodszej córki. Około trzydziestoletnia Julita (Magdalena Koleśnik) jednak bardzo dobrze czuje się w redakcji brukowego, clickbaitowego portalu „MegaNews.pl”. Krótkie wpisy o celebrytach, skandale z prowincji, uroki życia w wielkomiejskiej Warszawie. Gdy dochodzi do śmiertelnego samochodowego wypadku Gustawa Millera (Mariusz Czajka) – słynnego telewizyjnego prezentera – Julia przechodzi w tryb dziennikarki śledczej. Dowody nie spinają się ze sobą, bliscy zmarłego unikają jakichkolwiek komentarzy, a cała sprawa jest zaskakująco wyciszana. Nie daje to dziewczynie spokoju, a niechęć i podejrzane milczenie otoczenia (nawet ze strony ojca, będącego znajomym Millera) motywuje Julitę do drążenia tematu i zadawania niewygodnych pytań.
Rezolutna, zdeterminowana i silna Julita jest niestety sama, a z każdym kolejnym krokiem orientuje się, że przeciwnikiem na pewno nie jest byle kto. Sprawa może sięgać gdzieś bardzo wysoko w hierarchii władzy. Julita chciałaby być drapieżnikiem, ale szybko może stać się ofiarą. Reżyserowi Piotrowi Adamskiemu udało się w Ukrytej sieci wytworzyć wrażenie ciągłej opresyjności, poczucia zagrożenia i niepewności. Skutecznie pracuje na to ponura, zatopiona w mrokach i półcieniach strona wizualna (wyraźnie inspirowana fincherowską estetyką, w szczególności Dziewczyną z tatuażem). W ujęciu Tomasza Woźniczka polska stolica, nieważne czy to nowoczesne dzielnice, obskurne bloki, czy zamożne przedmieścia z jednorodzinnymi domkami, zawsze odstrasza i zachęca, by skręcając w jakąkolwiek uliczkę zawsze obejrzeć się za siebie.
Do depresyjnych miejskich warunków oczywiście dostosowują się ludzie. Wszystkie głębiej i powierzchowniej zarysowane relacje w Ukrytej sieci opierają się na jakimś niedopowiedzeniu, przemilczeniu, skrywanej tajemnicy czy, wręcz domyślnym, ograniczonym zaufaniu. Rodzina Wójcickich naznaczona jest traumą po samobójczej śmierci żony Henryka, nad zdrową komunikacją między Julitą i jej siostrą Magdą (Wiktoria Gorodeckaja) ciąży z milion nieprzegadanych spraw, nikt nie ma już odwagi ani ochoty, by wykrzyczeć swój gniew, rozczarowanie i frustracje. Każdy przyzwyczaił się do udawania, że wszystko jest okej. Powykrzywiane i toksyczne rodzinne związki to jedno. Gdy Julita wkracza w świat służb, agentów i internetowych hakerów, to może wierzyć tylko swojej intuicji. Bezinteresowna pomoc idzie w parze ze zdradą, a półprawdy i półkłamstwa są jedyną walutą przy wymianie informacji.
Ukryta sieć jest przy tym ekspresyjnym obrazem naszej codzienności. Przez ulice Warszawy gęsto przetaczają się kolejne protesty i manifestacje, media bez wahania kapitalizują te wydarzenia i rozgrzewają konflikt do czerwoności, rozsiewają plotki. Rzetelna i chłodna informacja nie ma szans z nabuzowanym emocjami „newsem z ostatniej chwili”. Tytułowa sieć nie nawiązuje jedynie do warszawskiej szarej eminencji i jej przestępczej operacji, ale również do informatycznej przestrzeni, będącej obok Julity główną bohaterką filmu. Nikt raczej nie ma wątpliwości, że to terytorium nieustannej inwigilacji, sprzedaży danych osobowych, podglądania, szpiegostwa i okienko do intymności każdego obywatela. Adamski, korzystając z ujęć miejskiego monitoringu, prywatnych kamer w samochodach i laptopach, portretuje przeszywający miejski pejzaż. Wielki Brat ciągle czuwa. To niestety pętla, którą sami nałożyliśmy sobie na szyję.
Warto zabłądzić w Ukrytej sieci razem ze znakomitą Magdalena Koleśnik na pierwszym planie. Przestraszona i urokliwie uparta. Zmęczona i zapędzona w ślepą uliczkę. Nie poddająca się jednak i niebojąca się ryzykować. Konsekwentnie uciszana, ale nie tracąca swojego głosu. Julita to bystra i zadziorna dziewczyna. Dziennikarski idealizm nie pozwala jej ani razu się zatrzymać i zaakceptować, że niewiedza jest błogosławieństwem. Choć może do czasu. Czasami prawda waży zbyt dużo.