search
REKLAMA
Recenzje

TRAFIKANT. Dorastanie z Freudem

Tomasz Raczkowski

22 lipca 2019

REKLAMA

Magia kina polega również na tym, że uwiecznia ono ludzi i zapewnia rodzaj celuloidowej nieśmiertelności. Dlatego możliwe są „występy zza grobu”, podtrzymywanie ekranowej obecności osobistości, których nie ma wśród nas. I tak na ekrany kin trafia właśnie austriacki Trafikant, w którym oglądać możemy premierowo nikogo innego, tylko zmarłego kilka miesięcy temu Brunona Ganza, wybitnego aktora znanego m.in. z roli w Niebie nad Berlinem, Nosferatu wampirze czy z roli Hitlera w Upadku. W jednej z ostatnich swoich ról Szwajcar wcielił się rolę nie byle kogo, bo samego Zygmunta Freuda, pojawiającego się – może nieco zaskakująco – w galerii postaci towarzyszących młodemu protagoniście wkraczającemu w dorosłość podczas stażu w wiedeńskiej trafice.

Owym protagonistą jest siedemnastoletni Franz Huchel, chłopak z prowincji, który przybywa do Wiednia przyjęty na staż przez dawnego znajomego swojej matki, Ottona Trnsjeka. Jako uczeń doświadczonego trafikanta – weterana I wojny światowej – Franz, dotąd odizolowany od świata w swojej alpejskiej małej ojczyźnie, zaczyna stawiać pierwsze kroki jako dorosły, zarabiający na utrzymanie, poznający społeczne struktury i relacje, a także poszukujący własnego miejsca w miejskim gąszczu twarzy i możliwości. Główny bohater znajduje się naraz na styku trzech napierających na niego inicjacji – zawodowej, erotycznej i politycznej. Jego przewodnikami stają się surowy, stojący bezkompromisowo na straży zawodowej i społecznej etyki Trnsjek oraz odwiedzający regularnie trafikę profesor Freud, który, znużony terapiami psychoanalitycznymi bogaczy, z sympatią interesuje się rozterkami wkraczającego w dojrzałość Franza. Tymczasem wokół ich wiedeńskiego mikrokosmosu zaczyna narastać nazistowskie wrzenie, które coraz mocniej zacznie zaburzać spokój całej trójki.

Szkolący się do tytułowego zawodu trafikanta, swoistego depozytariusza odchodzącej w zapomnienie kultury, Franz coraz bardziej jest pochłaniany przez fascynację piękną nieznajomą, a na horyzoncie z dnia na dzień wyraźniej majaczy brutalna, unicestwiająca dawny porządek swastyka. W efekcie pierwsza z trzech przeżywanych przez chłopaka inicjacji traci stopniowo na fabularnym znaczeniu pod naporem obudowanego po freudowsku buzowania libido i nazistowskiego żywiołu, osaczającego ukształtowanych przez poprzednią, multikulturową i liberalną, epokę mentorów. W rękach lepszego reżysera byłby to intrygujący zapis osuwania się dawnych ideałów i życiowego pragmatyzmu w szaleństwo seksu i wojny – niestety stojący w tym przypadku za kamerą Nikolaus Leytner (doświadczony bardziej na telewizyjnym planie niż na tym filmowym) niezbyt zręcznie prowadzi przeplatanie się głównych kontekstów Trafikanta, bardziej gubiąc niż zatapiając w pozostałych dwóch tytułowy wątek. W efekcie melancholijno-apokaliptyczny klimat filmu zostaje zaprzepaszczony na rzecz narracyjnych schematów.

Dlatego też dużo bardziej niż filmem o rozpadzie znanego dotychczas świata splatającym się z analogicznym procesem dojrzewania głównego bohatera jest Trafikant osadzonym w przededniu II wojny światowej sztampowym coming of age movie, zbliżającym się niekiedy niebezpiecznie do banału. Konwencjonalna forma jest przełamywana co prawda fantastycznymi sekwencjami snów i intensywnymi momentami marzenia Franza na jawie, ale tylko drugi z tych elementów wypada dobrze, sny są bowiem okrutnie kiczowate i pozbawione drapieżności czy choćby wizualnego polotu. Cały film cierpi zresztą na brak interesującego klucza wizualnego, który spinałby tę historię. Dominuje formalna przezroczystość i trzecioosobowy dystans, udaremniające możliwość poczucia napędzających fabułę emocji, a także większe wczucie się w zniuansowanie społecznych nastrojów Wiednia lat 30. Chciałoby się, by zamiast nagromadzenia klisz więcej było tu impresji zbliżającej Trafikanta do przypominającego go wymową Kabaretu czy Blaszanego bębenka.

Zacząłem recenzję Trafikanta od kwestii roli Brunona Ganza, chociaż gra on w filmie zaledwie jedną z drugoplanowych ról. Jednakże jest to rola, która determinuje postrzeganie tego obrazu – nie tylko ze względu na promocyjny napęd wielkiego nazwiska, ale także znaczenie jego postaci w samej narracji. Trafikant bez granego przez Ganza Freuda byłby kolejną schematyczną historyjką o niewinnym młodzieńcu stojącym naprzeciw wielkiej historii, dzięki niemu nabiera zaś staroświeckiego, poczciwego uroku, a momentami wręcz humorystycznego zabarwienia. Cielesna obecność Freuda sprawia, że wszystkie, dość literalnie podane, psychoanalityczne tropy zyskują niespodziewany urok zamierzonego przerysowania. Ta samoświadomość filmu Leytnera ratuje go od popadania w banał i nadaje mu przyjemną lekkość, przedkładającą prostotę narracji nad jej naładowanie symboliczne czy znaczeniowe. Możliwość przynajmniej częściowego wzięcia w ironiczny nawias warstwy psychologicznej Trafikanta jest ożywcza dla odbioru, w czym duża zasługa doskonale obsadzonego Ganza.

Połączenie tego urokliwego, trochę feelgoodowego tonu z pesymizmem bijącym z historycznego kontekstu nadaje filmowi wyraziście słodko-gorzki posmak. Sprawia to, że bilans wad i zalet wypada na korzyść filmu Leytnera, urzekającego ostatecznie swoją prostolinijną klarownością przekazu. Pomimo nierównego scenariusza austriacki film wybija się ponad przeciętność dzięki bezceremonialnemu zderzeniu psychoanalitycznych motywów z realną obecnością człowieka, który je opisał, dodającemu Trafikantowi trochę bezczelnej, a trochę łobuzerskiej swady. Pomimo swoich wad – niezbyt wyrazistego protagonisty, słabo poprowadzonego przenikania się sfer osobistej i politycznej, a wreszcie dokuczliwego schematyzmu – Trafikant nie popełnia najważniejszego grzechu: nie nuży. Całość udało się twórcom klarownie ująć w zwartą i spójną opowieść i nawet jeśli potencjał obrazu końca epoki nie został wykorzystany, to przynajmniej seans daje trochę rozrywki podlanej solidnym społecznym morałem, a to już przecież niemało.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, praktyk kultury filmowej. Entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/