THE FALLOUT. Przyjaźń zrodzona z traumy
SXSW 2021
Vada Cavell to rezolutna, pełna energii i bardzo sympatyczna licealistka. Poznajemy ją dosłownie na kilka chwil przed tym, jak jej życie zostaje wywrócone do góry nogami i pozbawione poczucia bezpieczeństwa. The Fallout rozpoczyna kilka radosnych chwil z życia Vady – początek dnia w domu pełnym miłości, radosna przejażdżka do szkoły wraz z przyjacielem – ale już po kilku minutach film Megan Park zmienia ton o 180 stopni. Wśród strzałów i krzyków nastoletnia bohaterka właśnie traci niewinność.
The Fallout to niezwykle dojrzały debiut umiarkowanie znanej, ale mającej już spore doświadczenie niespełna 35-letniej kanadyjskiej aktorki. Megan Park postanowiła sięgnąć po temat, który w kinie był już z dużym powodzeniem podejmowany – realizował go choćby jej rodak Denis Villeneuve w Politechnice (2009), a jeszcze słynniejszym przykładem jest nagrodzony Złotą Palmą Słoń (2003) Gusa Van Santa. Młoda reżyserka podchodzi jednak do zagadnienia w odmienny sposób – nie buduje napięcia ani nie stara się wyjaśnić szczegółów tragicznego zajścia w liceum Vady. Strzelanina, w której ginie grupa rówieśników głównej bohaterki, odbywa się gdzieś za zamkniętymi drzwiami szkolnej toalety, w której Vada ukrywa się wraz z zupełnie jej wcześniej nieznaną licealną pięknością, Mią, i czarnoskórym kolegą Nilesem. Przerażająca scena, która pozwala odczuć zagrożenie niemal na własnej skórze, pojawia się na tyle wcześnie, że stanowi absolutne zaskoczenie. Widz nie ma prawa być przygotowanym na to, co właśnie się dzieje – podobnie jak ci nastoletni uczniowie, pomimo tak powszechnych dziś w USA szkoleń z zachowania podczas strzelaniny w szkole…
Megan Park nie skupia się więc na genezie tej tragicznej sytuacji, nie przygląda się setkom małych decyzji i przyczyn, które złożyły się na ten traumatyzujący uczniów incydent – woli natomiast pokazać w jaki sposób ten wstrząs wpływa na Vadę i jej nowych, niespodziewanych, współocalałych przyjaciół, o których jeszcze niedawno nie wiedziała nic. The Fallout, co w wolnym tłumaczeniu można określić jako “przykre następstwa” czy “efekty uboczne”, ukazuje przyjaźń zrodzoną z traumy – Park udowadnia, że specyficzna bliskość może powstać tam, gdzie pojawia się ból, zwątpienie, wściekłość i poczucie zagrożenia. Postawieni wobec ogromnie traumatyzującego przeżycia, nastolatkowie zbliżają się do siebie w stopniu wcześniej im nieznanym. Zwłaszcza Vada i Mia, dziewczyny – wydawałoby się – z dwóch odległych od siebie galaktyk, odnajdują ukojenie we wspólnym towarzystwie, które zaczyna być lekarstwem na psychiczne i emocjonalne rozedrganie. Wspólnie przepracowują traumę i żałobę, robiąc to, co nastolatkowie umieją najlepiej – dobrze się bawiąc, wygłupiając się i eksperymentując.
Megan Park podchodzi do swoich bohaterów z czułością i zrozumieniem. Daje im czas, tak jak Vadzie dają go rodzice, i pozwala osiągnąć równowagę na swój sposób. Jednocześnie w The Fallout nie znajdziecie taniej dramaturgii – scen krzyku, rwania włosów z głowy czy nieuzasadnionej przemocy. Vada nie skłóci się niepotrzebnie z rodzicami, nie odtrąci pomocy psychologa, ale z drugiej strony nieumyślnie wykolei swoją relację z ukochaną młodszą siostrą. Wcielająca się w główną bohaterkę Jenna Ortega udowadnia, że jest jedną z najbardziej obiecujących aktorek najmłodszego pokolenia (rocznik 2002; ostatnio oglądania w sequelu Opiekunki czy Dniu na tak), a jej postać to naprawdę fajna, rozgarnięta nastolatka, której chce się kibicować, tak samo zresztą jak jej przyjaźni z Mią (Maddie Ziegler), piękną, wysoką i nieco samotną dziewczyną zakochaną w tańcu. Gdzieś w tle tego wszystkiego przewijają się rodzice Vady – bardzo naturalnie wykreowani przez Julie Bowen i Johna Ortiza – wnoszący do całej sytuacji odrobinę humoru, ale i autentycznej troski i zrozumienia. Przede wszystkim jednak Vada otrzymuje od nich dwie chyba najistotniejsze rzeczy – czas i przestrzeń, by dojść do siebie.
The Fallout to pełnometrażowy debiut, o jakim każda młoda reżyserka marzy. Nie jest to może aż tak brawurowa pierwsza fabuła jak w przypadku starszej jedynie o rok Emerald Fennell i jej Obiecującej. Młodej. Kobiety, ale równie przemyślana i dojrzała. W czasach, gdy co chwilę docierają do nas informacje o kolejnych strzelaninach w USA, warto, by filmowcy przypominali, że ofiarami tych tragicznych wydarzeń są nie tylko ci, którzy tracą w nich życie…