search
REKLAMA
Archiwum

TAJNE PRZEZ POUFNE. CIA kontra fitness

Andrzej Wiśniewski

17 lutego 2018

REKLAMA

„Jayzus, what a cluster fuck!” – podsumowuje w końcówce jeden z bohaterów filmu. Trudno się z nim nie zgodzić, jako że film braci Coen jest dość pogmatwaną, zbitą fabułą, z której tak naprawdę nic nie wynika – co również potwierdza ten sam jegomość dwie linijki później.

Osbourne Cox (John Malkovich) jest analitykiem w agencji CIA, i właśnie odchodzi z pracy po tym, jak szefostwo zdegradowało go o stopień z powodu rzekomych nadużyć alkoholowych. Osbourne postanawia napisać wspomnienia ze swojej pracy w CIA. Notatki dość prędko lądują niedokończone gdzieś na dysku komputera, przegrywając ze szklanką whiskey, teleturniejem czy nieobecnym wpatrywaniem się w nudę za oknem. Żona Osbourne’a, Katie Cox (Tilda Swinton) postanawia przeprowadzić rozwód partyzancki. Wykrada z komputera wszelkie wspólne informacje finansowe, niezbędne do „prawidłowego” podziału majątku, wraz z pierwszymi stronami wspomnień męża. Płyta CD w dość niezgrabnych okolicznościach trafia do rąk trenera fitnessu – Chada Feldheimera (Brad Pitt). Niezbyt rozgarnięty mięśniak prędko zakłada, że są to bardzo wartościowe, „tajne przez poufne” informacje z agencji CIA. Kierowany żądzą przygody postanawia zaszantażować właściciela danych z płyty. Koleżanka Chada, Linda Litzke (Frances McDormand) jest zdeterminowana, by wziąć udział w całej akcji, jako że właśnie zaplanowała sobie kilka operacji plastycznych – pierwszy punkt w planie wyjścia ze staropanieństwa. Razem, dość nieudolnie, przystępują do operacji „Szantaż”. Nie wiedzą jednak, że ich przeciwnikiem będzie były agent CIA, przeżywający właśnie największą burzę swojego życia. Ich ofiara jest na skraju punktu wrzenia. Niczym Michael Douglas w Upadku, któremu wystarczył korek na autostradzie i wredna mucha, żeby wybuchnąć niepohamowaną agresją i wylać z siebie długo skrywany żal, gniew, negatywną energię i złość na codzienną niesprawiedliwość tego świata.

Tak zawiązuje się historia, dzięki której Coenowie mieli rzekomo powrócić do korzeni, do swoich najlepszych czasów czarnych komedii kryminalnych. O ile pomysł wyjściowy zdaje się rzeczywiście być rozpisanym przez braci, o tyle scenariusz stworzony został chyba trochę w pośpiechu i na kolanie (w rzeczywistości pisany był podczas kręcenia To nie jest kraj dla starych ludzi, z nieustającym nanoszeniem poprawek). Miejscami brakuje logicznej ciągłości, trafiają się scenariuszowe byki i kilka naciąganych elementów. Pomijając płaszczyznę fabularną – Coenowie serwują nam galerię postaci barwnych, choć jednocześnie absolutnie przerysowanych. Mamy więc Chada w wykonaniu Brada Pitta. To niezbyt rozgarnięty (względnie półgłówek) trener fitnessu o dobrym sercu, dla którego ciało jest świątynią. Pieniądze z szantażu najpewniej przepuściłby na odżywki, suplementy diety i utwory z iTunes. Linda Litzke jest absolutnie owładnięta rządzą rekonstrukcji i odnowy. Będąc u szczytu sinusoidy kryzysu wieku średniego pragnie zmienić swoje ciało za wszelką cenę. Niestety sfinansowanie czterech równoległych operacji plastycznych jest poza jej finansowym zasięgiem, a ubezpieczenie zdrowotne kategorycznie odmawia refundowania tychże zabiegów. Jej determinacja jest więc nieobliczalna, napędza ją do działań, o jakie w życiu by się nie podejrzewała. Niespodziewanie to ona właśnie przejmuje rolę mózgu operacji „Szantaż”. Ofiarą tejże operacji ma być Osbourne Cox. Ozzie to klasyczny przykład inteligenta klasy średniej. Jego wymuszone zwolnienie się z agencji przynosi swego rodzaju wczesną emeryturę, podczas której inteligenci zajmują się pisaniem książek, wspomnień, wyruszają w rejs wymarzonym jachtem, czy też przenoszą się do odległych zakątków świata, by dożyć tam swoich dni. Szybko jednak okazuje się, że wzniosłe idee są puste tak samo, jak jego dotychczasowe życie. Znajoma szarość i rutyna dopadają Coxa niemal tak szybko, jak szklanka whiskey z lodem.

REKLAMA