AMITYVILLE: PRZEBUDZENIE. Najbardziej nawiedzony dom w Ameryce już nie straszy
Jestem przerażona… bo nie bardzo wiem, jak skomentować usypiający seans Amityville: Przebudzenie. Horror, którego pokaz specjalny można było obejrzeć w miniony piątek w ramach ENEMEFU, to kolejna odsłona historii o rzekomo nawiedzonym domu zamieszkanym niegdyś przez krwawo zamordowaną rodzinę DeFeo.
Zacznijmy od faktów. Pewnie większość zna tę historię, ale gwoli przypomnienia: w listopadzie 1974 roku Ronald DeFeo Jr. zamordował swoich rodziców oraz czworo rodzeństwa. Do dziś przebywający w więzieniu mężczyzna początkowo przyznał się do brutalnej zbrodni, ale też wyparł się odpowiedzialności za ten czyn. Utrzymywał, że dom jest nawiedzony, on sam został opętany przez demoniczną siłę, która zmusiła go, by zabijał. Przez lata wielokrotnie zmieniał wersję. Głosy i nadprzyrodzone zjawiska, o których początkowo mówił, legły u fundamentu legendy, która jest popularna nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na całym świcie. Położony w miasteczku Amityville w stanie Nowy Jork dom jest synonimem bramy piekieł. Choć nie ma na to dowodów, zbrodnia z lat siedemdziesiątych wystarczyła, by uznać miejsce za siedlisko zła i diabelskich mocy.
Legendę zapoczątkowało morderstwo, ugruntowała ją książka Jaya Ansona, a umocnił i spopularyzował film w reżyserii Stuarta Rossenberga zainspirowany stronami Ansona. W 1979 roku świat zobaczył przerażający Horror Amityville (Margot Kidder i James Brolin w roli nowych lokatorów nawiedzonego domu), film, który doczekał się kilkunastu sequeli i rebootów oraz współczesnego remake’u z Melissą George i Ryanem Reynoldsem w rolach głównych.
Zacznę od tego, że twórcy najnowszej odsłony Amityville zdobyli się na wewnętrzny żart. Bohaterowie Przebudzenia organizują seans Horroru Amityville w nawiedzonym domu w Amityville (wow! co za emocje!), obśmiewając przy tym wspomniany wyżej remake z 2005 roku. Błąd. Choć film Andrew Douglasa ma tylu przeciwników co zwolenników, a prawdziwy kinoman z zasady gardzi remake’ami, nie ma wątpliwości, że Amityville: Przebudzenie nie dorasta poprzednikowi do pięt.
Za reżyserię odpowiada Franck Khalfoun, twórca intrygującego Maniaca i makabrycznego Poziomu–2. Na ekranie Cameron Monaghan (Dawca pamięci, serial Shameless) i Bella Thorne (widziana ostatnio w netflixowskiej Opiekunce) w roli najnudniejszej na świcie pary bliźniąt oraz Jennifer Jason Leigh w roli ich matki. Z obsady jedynie ta ostatnia zasługuje na pochwałę. Jak zawsze nieodgadniona, budząca niepokój kobieta o zimnym spojrzeniu, którą trudno rozgryźć. Tutaj dodatkowo wciela się w matkę, z jednej strony desperacko walczącą o życie sparaliżowanego syna, który uległ tajemniczemu wypadkowi (nawiasem mówiąc, spodziewa się człowiek czegoś zatrważającego, albo przynajmniej oryginalnego, tymczasem kiedy siostra chłopaka wyjawia przyjaciółce całą prawdę o tym “dramatycznym” zdarzeniu, ma się ochotę parsknąć śmiechem), z drugiej oschłą, obojętną, zaniedbującą córki. Jest surowa, nieugięta i fanatyczna. Widz coraz częściej zadaje sobie pytanie jaka też – nieprzyzwoita? – relacja łączy ją z nastoletnim synem. Rola Jennifer Jason Leigh to jedyny element, który generuje w tym filmie napięcie i autentyczną grozę. Tyle że to groza innego rodzaju, nie taka, jakiej byśmy oczekiwali po kontynuacji klasyki horroru.
Natomiast Bellę Thorne, która gra filmowe pierwsze skrzypce, życzyłabym sobie oglądać jak najrzadziej. Jej “kreacja” sprowadza się do kręcenia tyłkiem w kusych koronkowych majtkach i nadymania nienaturalnie nadobfitych ust. Pewnie można w ten sposób zrobić “karierę”, ale nie zostać prawdziwą aktorką. To jej zasługa, że sceny, które w założeniu miały mieć duży ładunek emocjonalny i dramatyczny (relacja z chorym bratem, przepychanki z matką) zamieniają się w ckliwy i smętny dramacik rodem z telenoweli.
Fabuła nie zaskakuje. Bohaterowie to kolejna rodzina wprowadzająca się do nawiedzonego domu, w którym nikt inny nie chce mieszkać. Śmieszne jest tylko to, że nastoletnia Belle nigdy o nim nie słyszała. Jakoś ją ominęły wszystkie te legendy, książki, filmy fabularne i dokumentalne. Dziewczyna przeżywa prawdziwy szok, kiedy uświadamia sobie, gdzie przyszło jej zamieszkać. Można by zrozumieć i wybaczyć, gdyby chodziło o jej młodszą, kilkuletnią siostrę, ale nastolatka o mrocznej duszy, która obraca się w świecie internetu… Jak to możliwe?
Podobne wpisy
[Uwaga, akapit pełen spoilerów, zaryzykuj albo przejdź niżej] Nieco ożywienia i emocji wzbudza zdemaskowanie intencji matki. Tylko czy – biorąc pod uwagę kontekst, w jakim przez dekady zwykło się mówić o Amityville – rzeczywiście są aż tak zaskakujące? W założeniu twórców tym, co miało siać grozę i budować napięcie, jest niesamowita metamorfoza przykutego do łóżka Jamesa. Nastolatek w stanie wegetatywnym nagle zaczyna zdrowieć i wracać do świata żywych. Nadnaturalna – jednak racjonalizowana przez spragnioną powrotu syna Joan – metamorfoza ma potencjał, by naprawdę przerazić, jednak została sprowadzona do groteskowej charakteryzacji i serii mało wyrafinowanych jump scare’ów. Reszta to po prostu wariant (a właściwie kalka) opisanego już wątku “opętania ” i wielokrotnego morderstwa, który dobrze znamy.
Współczesne kino grozy coraz rzadziej rozpieszcza, a coraz częściej rozczarowuje widza. Tym cenniejsze i bardziej pamiętne są seanse, które nas pozytywnie zaskoczyły, filmy, które okazały się niebanalne, klimatyczne, nawet jeśli ekstrawaganckie, to strawne i angażujące odbiorcę. Amitywille: Przebudzenie z pewnością nie zalicza się do tej grupy
Jestem przerażona… od seansu nie minęło nawet czterdzieści osiem godzin, a ja nie jestem w stanie przypomnieć sobie szczegółowo finału tego dzieła. Widocznie nie było to nic godnego zapamiętania. Powinnam zabrać Amityville: Przebudzenie jedną gwiazdkę?