PROJEKT ADAM. Dla tych, co tęsknią za Nową Przygodą
W grudniu 2021 roku na oficjalnym blogu Netfliksa pojawił się post zachęcający widzów do zorganizowania sobie własnego festiwalu filmów Ryana Reynoldsa i trzeba przyznać, że nie byłoby to szczególnie trudne – od kilku lat facet pojawia się w tylu filmach rocznie, że nie sposób nie zetknąć się z jakąś jego rolą choćby przypadkiem. Projekt Adam to już trzecia superprodukcja, którą zrealizował dla Netfliksa, ale… pierwsza przyzwoita. Bo film Shawna Levy’ego, u którego ledwie w zeszłym roku Reynolds zagrał we Free Guy, to naprawdę kawał pierwszorzędnej, wzruszająco-zabawnej rozrywki w duchu Kina Nowej Przygody.
Najnowszy blockbuster streamingowego giganta bierze na tapet temat podróży w czasie i oczywiście nie dokonuje w temacie żadnej rewolucji, choć – co w kinie zdarza się nieczęsto – łamie żelazną zasadę podróżników w czasie: choćby nie wiem co, nie wchodź w interakcję z samym sobą z przeszłości/przyszłości. I oto całkiem dorosły Adam Reed (Ryan Reynolds) w efektownie zrealizowanej sekwencji otwierającej ucieka z roku 2050 za pomocą tunelu czasoprzestrzennego i trafia w naszą teraźniejszość, czyli rok 2022. Z jakiegoś powodu ląduje w lasku obok swojego domu rodzinnego, dlatego już chwilę po posadzeniu swojego „statku czasowego” (w filmie pada określenie „time jet”) napotyka na swoje 12-letnie wcielenie. I właśnie dzięki przełamaniu podstawowej zasady podróży w czasie Projekt Adam zyskuje relację o fantastycznej dynamice. Dwaj Adamowie dogadują się w przezabawny sposób i choć złotousty Ryan Reynolds jak zwykle potwierdza, że jest mistrzem władania dialogami, to debiutujący na ekranie Walker Scobell jest prawdziwym odkryciem. Będąc awersem i rewersem tej samej postaci, panowie doskonale się uzupełniają, najczęściej w kategorii ciętej riposty. Choć nie jest to dokładna analogia, relację bohaterów Projektu Adam można porównać do tej z Bohatera ostatniej akcji (1993) Johna McTiernana.
Na poziomie fabuły superprodukcja Shawna Levy’ego nie oferuje szczególnych fajerwerków – Adam Reed przenosi się w przeszłość, by odnaleźć kogoś bliskiego, a „przy okazji” ocalić świat przed przekleństwem, jakim najwyraźniej mogą być dla ludzkości podróże w czasie. Dochodzi więc do standardowego paradoksu – do jakiego stopnia zmieniamy teraźniejszość, zapobiegając czemuś w przeszłości? Projekt Adam, podobnie jak każdy inny film science fiction, poświęca temu problemowi naukowo-etycznemu sporo miejsca, ale na szczęście nie to stanowi oś fabularną tego dzieła. Staje się nią zaskakująco wzruszający wątek relacji Adama z ojcem (Mark Ruffalo), przeżywany na dwóch poziomach: nastoletnim (teraźniejszym) i dorosłym (przyszłym). Film Levy’ego rozgrywa tę część fabuły z dużym wyczuciem, pozostawiając bohaterom sporo miejsca na przepracowanie rodzinnych traum i pozwalając im na zabliźnienie ran. Co najważniejsze, Projekt Adam odnajduje zdrowy balans pomiędzy owym wzruszeniem i komediowymi akcentami, unikając przesadnej ckliwości, ale i nie uciekając w kiczowate żarty.
Film Shawna Levy’ego to familijne kino science fiction – co prawda jest tu kilka scen walki, których pewnie nie powinni oglądać najmłodsi, ale dla rówieśników młodego bohatera Projekt Adam powinien okazać się bardzo przystępny. Choć nie jest to space opera, futurystyczne sekwencje wypadają tu bardzo okazale (Levy wielokrotnie udowadniał, że wie, jak efektywnie wykorzystać CGI), ale nie przysłaniają emocjonalnej warstwy filmu – znajdzie się tu miejsce na wspomnianą rodzinną terapię, ale i na głębokie uczucia pomiędzy małżonkami, a także na konfrontowanie się z nastoletnimi lękami. Projekt Adam oferuje zaskakująco wiele, zarówno na poziomie realizacyjnym (świetne sekwencje walki, pomysłowe rozwiązania technologiczne), jak i emocjonalnym właśnie. I choć fabularnie film Levy’ego raczej nikogo nie zaskoczy, to wielu widzów poruszy – a kto wie, może z kilku z nich wyciśnie łezkę lub dwie?
Biorąc pod uwagę niedawne gwiazdorskie wtopy Netfliksa (vide Czerwona nota), Projekt Adam należy uznać za spory sukces. Nie dość, że duże nazwiska (Reynolds, Ruffalo, Zoe Saldana, Jennifer Garner) nie zachowują się tak, jakby zapomniano zapoznać ich ze scenariuszem (znowu: vide Czerwona nota), to jeszcze sprawiają wrażenie, że autentycznie dobrze czują się w skórze kreowanych przez siebie postaci. Całość ozdabia rewelacyjny debiut Walkera Scobella, chłopca niezwykle rezolutnego i utalentowanego, co więcej: naprawdę wiarygodnego jako młodsza wersja Ryana Reynoldsa. Słowem: Projekt Adam to filmowa rozrywka, jakiej potrzebujecie w weekendowy wieczór – zwłaszcza w czasach, gdy choćby okazjonalna ucieczka od rzeczywistości jest nam wszystkim tak bardzo potrzebna.