search
REKLAMA
Nowości kinowe

Pożądanie

Maciej Niedźwiedzki

19 lipca 2014

REKLAMA

bElsa (Sophie Marceau) to przeżywająca swój pierwszy komercyjny sukces pisarka w średnim wieku. Poznajemy ją, gdy jest w trakcie procesu rozwodowego, mieszka razem z swoimi dziećmi w zamożnej dzielnicy Rennes. Prowadzi rozwiązłe seksualne życie, często zmienia partnerów, ciągle poszukuje kogoś dla siebie idealnego. Pierre (Francois Cluzet) to z kolei wzięty i ustatkowany prawnik. Ze swoją żoną Anne , właścicielką antykwariatu, ma syna i córkę.

W Pożądaniu właśnie w takim środowisku będziemy się obracać. Wśród ludzi sukcesu, ludzi zamożnych, francuskiej inteligencji, śmietanki artystycznej, wyższej klasy średniej nieustannie pomnażającej swój majątek – otoczonych przez dobrobyt i luksus. Przemierzać będziemy najdroższe restauracje, gościć na bankietach, sączyć ekskluzywny szampan, codziennie odwozić dzieci do elitarnych szkół.

Takie Rennes pokazuje nam reżyserka Liza Azuelos (grająca również żonę Pierre’a – Anne). To oczywiście Francja z widokówek, Francja – marzenie wyciągnięta z kart przewodników. Od razu narzuca się porównanie do filmów Woody’ego Allena z ostatnich lat. Azuelos nie sięga jednak tylko po estetykę filmów nowojorczyka. Stara się ugotować danie zbliżone smakiem do serwowanych przez autora Annie Hall. Używa tych samych przypraw, sięga po bohaterów z tej samej klasy społecznej, dopieszcza każdy dialog i każdą wypowiedź, wplata w to dywagacje nad małżeńską zdradą i istotą uczucia łączącego dwie osoby, a nad wszystkim roztacza aromat nostalgii. Czasami zanurza swój film w świetle neonów i świetlnych flar, przy innej okazji bawi się montażem dzieląc ekran na kilka części. Dzięki temu jej film fragmentami przypomina teledysk.

"Une Rencontre" de Lisa Azuelos

Na szczęście daleko Pożądaniu do banalnej odtwórczości. To kino inteligentne rozpisane, bawiące się chronologią narracji i oczekiwaniami widzów oraz estetyką i logiką sennego marzenia. Bo tak naprawdę ono jest głównym bohaterem filmu Azuelos. Pierre ciągle wyobraża siebie zdradzającego żonę, wiele rozmów z Elsą przeciąga, tak by doszło do konsumpcji tego przypadkowego romansu. Przekracza kolejne granicę, oddala się coraz bardziej od własnej rodziny. Nie jest jednak ostentacyjnym hedonistą, w jego głowię mnożą się kolejne wątpliwości, sam nieustannie kwestionuje to, czy wplątanie się w związek było właściwe. Waży korzyści i straty, ciągle reinterpretuje swoje położenie. W każdej jego wizji pojawiają się również konsekwencje ewentualnego związania się z Elsą: zasłużone pretensje i rozpacz żony, coraz bardziej agresywne kłótnie i najbardziej emocjonalnie bolesne rozstanie z synem.

Niezwykle atrakcyjna i pociągająca Elsa, swoją ingerencją, tak naprawdę wzmacnia Pierre’a. Bo ten w końcu jest w stanie ustalić priorytety, utwierdzić się w tym, że z życia jest zadowolony, że niezwykle dużo stworzył, że tak wiele mu się udało. Romans z pisarką uświadamia mu, że nic nie będzie w stanie zastąpić mu rodzinnego ciepła otaczającego go każdego ranka. To budujący film, pozostawiający widza z uczuciem satysfakcji i prowokujący do poszukiwania jedynie tych jasnych stron we własnym życiorysie.

b

Zdaję sobie sprawię, że w pewnym stopniu zdradziłem fabułę tego filmu. Jednak Pożądanie głównie koncentruje się analizie jednego uczucia i towarzyszących jemu emocji, a jego zakończenie tak naprawdę łatwo przewidzieć. Nie w fabularnym zagmatwaniu tkwi siła tego filmu (choć i ono jest miejscami intrygujące), ale złożonych portretach bohaterów. Mimo krótkiego metrażu – ledwie 82min – Azuelos proponuje swoim widzom wiele perspektyw na jedno wydarzenie, rozszczepia obszerną nazwę “pożądanie” na kilka warstw i płaszczyzn. Reżyserka umiejętnie łączy ze sobą paralelne sytuacje w domach Elsy i Pierre’a, konfrontuje ze sobą podobne dialogi – daje nam to kompletny, psychologicznie pogłębiony, obraz relacji kilku osób. To bardzo dużo jak na tak kameralne i skromne kino. Warto poświęcić Pożądaniu tych kilkadziesiąt minut, bo nie spodziewam się, by ten film na długo zagościł w kinowych repertuarach.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA