PÓŁ WIEKU POEZJI PÓŹNIEJ. Recenzja fanowskiego filmu o WIEDŹMINIE
Dodatkowo niestety mamy tu do czynienia ze słabym aktorstwem, mimo że obsadę stanowili nie tylko amatorzy. Wydawać by się mogło, iż zarówno Mariusz Drężek, jak i Zbigniew Zamachowski zaprezentują się przynajmniej przyzwoicie. Jest jednak odwrotnie. Za każdym razem, gdy Drężek, wcielający się w ostatniego wiedźmina Lamberta, wypowiadał kolejne bluzgi, miałam wrażenie, iż zaraz załatwi kogoś z wiedźmińskiego półobrotu. Jego kwestie wypadają nienaturalnie i wydają się na tyle wymuszone, że odnosiłam wrażenie, iż sam aktor nie bardzo wiedział, co ma robić na planie. Z kolei Jaskier w wykonaniu Zamachowskiego to totalna karykatura lubianego (chyba) przez wszystkich bohatera, który na szczęście nie dostaje więcej niż pięć minut czasu ekranowego. Bardzo źle wypada aktorka wcielająca się w Triss Merigold. Jej interakcje z innymi bohaterami pokazują, iż Magdalena Różańska zupełnie nie nadaje się do ról wykraczających poza jej serialowe kompetencje. Wypada tu, jakby po raz pierwszy w życiu znalazła się na planie filmowym. Jednak są też jasne punkty, choćby Julian Marcina Bubółki, który jest dla mnie postacią kosmiczną, od początku do końca wywołującą serdeczny uśmiech politowania. Najlepiej napisanym bohaterem okazuje się być jednak sołtys Młodych Pup. Bardzo chętnie obejrzałabym z nim spin-off, bo to niewykorzystany potencjał. Andrzej Strzelecki w tej roli odnalazł się znakomicie, po raz kolejny pokazując, że drzemie w nim spory talent komediowy.
Podobne wpisy
To, że twórcy produkcji musieli mierzyć się z ograniczeniami, widać praktycznie od samego początku. Choć same ujęcia plenerowe i poszczególne lokacje wypadają naprawdę dobrze i ciekawie, cała reszta od strony technicznej prezentuje się słabo. Bardzo liczyłam na sceny walk i wielce się rozczarowałam. I tak, wiem, że większość osób powie: „przecież to film fanowski, czego więcej oczekujesz?”. Ano właśnie z tego powodu oczekuję po twórcach więcej. Widziałam już wiele przykładów tego, jak można przy małym budżecie pokazać niezłą choreografię walk. Tutaj tego zabrakło, wobec czego pojedynki są mało widowiskowe, a co za tym idzie – nieangażujące. Finałowe starcie nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia i dużo bardziej ciekawiło mnie, co się stało z Julianem, aniżeli to, kto wygra. Bo to ostatnie od początku było to oczywiste.
Do problemów tej produkcji należy zaliczyć także słabe efekty specjalne, które, nie wiedzieć czemu, forsowane są przez twórców na każdym kroku. Przy tak ograniczonym budżecie może warto byłoby skupić się na elementach, które stanowią o sile tego dzieła, a nie pchać się w CGI, które mocno razi, nie mówiąc już o finałowym potworze ze sceny po napisach, który autentycznie wystraszył mnie kiepskim wykonaniem. Szwankuje także montaż, co jest dziwne, biorąc pod uwagę, że odpowiada za niego profesjonalna ekipa. Myślałam, że nie zobaczę nic gorszego aniżeli sławna już scena koncertu z Bohemian Rhapsody, jednak twórcy Pół wieku poezji później udowadniają, iż da się to zrobić równie źle. Sądziłam, że przy takim doświadczeniu ekipy filmowej nie musimy się obawiać tego typu podstawowych potknięć, nawet jeśli to fanowska produkcja.
Niestety nie jest to dzieło udane. Bez względu na to, jak bardzo chciałabym, żeby było inaczej, całość jawi się słabo, pokazując, iż nawet tak genialny materiał wyjściowy nie stanowi gwaranta dobrego filmu. Produkcja spodoba się ultrafanom, którzy żyją wiedźmińskim światem, podczas gdy dla reszty będzie to dość niezrozumiała opowieść z bohaterami, z którymi nie potrafimy się utożsamiać, i nawiązaniami totalnie niezrozumiałymi dla osób niezaznajomionych z twórczością Sapkowskiego.