search
REKLAMA
Czarno na białym

POKOLENIE. Wajda czerwony jak cegła

Odys Korczyński

26 stycznia 2020

REKLAMA

Jak więc uwolnić się z tego koła redundantnego powstania? Wajda odpowiedzi nie dał, bo nie mógł. Nakręcił przecież film w okresie polskiego stalinizmu. Może wierzył w to, co robił, a może kalkulował jako zmyślny młodzik. Może też celowo zatrudnił do głównej roli Tadeusza Łomnickiego, który należał najpierw do AK, a potem przez kilkadziesiąt lat do PZPR. Cóż za sprzeczność. Gwardia Ludowa wg Wajdy to prawdziwi wybawiciele na tle innych organizacji typu AK czy NSZ, co zresztą widać ewidentnie, gdy Majster Ziarno (Zygmunt Zintel) wraz z bogato jak na tamte czasy ubranym mężczyzną, określającym siebie jako członek Podziemnej Armii (w domyśle AK) przychodzą szukać Stacha w jego domu. Zachowują się jak bandyci. Są wyniośli, zdeterminowani i agresywni. Powstrzymuje ich dopiero sprzeciw wezwanych na pomoc Stachowi sąsiadów. W tej scenie Wajda jednoznacznie prezentuje różnice między ludem a dwoma spekulantami. Lud jest obdarty, brudny i śmierdzący, ale zjednoczony. Pan Ziarno ze swoim gościem wyglądają jak zdolni do wszystkiego biznesmeni. Widać, że mają pieniądze, co w czasach, gdy ludzie umierają z głodu jest nie do pomyślenia. Prawda jednak nie jest tak czarno-biała, jak ją zaprezentował Wajda. W AK było sporo biznesmenów i zwyrodnialców, lecz GL nie ustępowała im zarówno antysemityzmem, jak i zwykłą, ludzką podłością, nie wspominając już o tym, co działo się w szeregach NSZ. A w filmie Pokolenia jedni są po prostu źli, a drudzy wyłącznie dobrzy, niemal jak w amerykańskim filmie superbohaterskim. W polityce i wojennych historiach z rzadka wydarzają się takie bajkowe etycznie opowieści, chociaż aż tak nie utyskujmy na ich moralną naiwność, skoro nasza współczesna narodowa prawica posługuje się podobnie uproszczonymi narracjami, by przemawiać do ludu niemal jak Sekuła do młodego i napalonego na walkę Stacha.

Czerwony jak cegła Wajda ryje nasz kapitalistyczny czerep jednowymiarową postacią Stacha jak potężna dawka znieczulających na bezsens świata psychotropów. Na drugim planie jest jednak ktoś przyćmiewający Łomnickiego swoją niejednoznacznością – Tadeusz Janczar jako Jasio Krone. W nim reżyser ukrył cały swój bunt wobec ustroju, którego nie zauważyła monolityczna cenzura. Jasiowi nie potrzeba było ideologii, żeby walczyć. Nie musiał zabijać nazistów pod jakimś konkretnym sztandarem. Wystarczy, że czuł się Polakiem. Najpierw nie chciał spoufalić się z komórką Gwardii Ludowej, bo zależało mu na utrzymaniu starego ojca. Później zrozumiał, że nie przesiedzi wojny, kryjąc się przed konfrontacją i udając, że spokojnie pracuje. W jego sytuacji najprościej było przystać do grupy sformowanej przez Stacha, nieważne, komu jej członkowie służyli. Wspaniały Tadeusz Janczar w roli Jaśka jest dowodem na to, że wcale nie trzeba ideologizować walki. Można walczyć dla siebie, by siebie ocalić, a i tak można wznieść się znacznie wyżej niż wszelkie czerwone, czarne, zielone, różowe i jakie bądź jeszcze sztandary.

Jak napisał wiele lat później Kazimierz Kutz w swojej autobiografii Będzie skandal Tadeusz Janczar był nie tylko jedną z najciekawszych postaci w filmie ze względu na swoją aktorską osobowość, ale również na nim eksperymentowano z efektami specjalnymi. Użyto do tego prezerwatyw napełnionych farbą. Wymyślił to asystent reżysera, którym był właśnie Kutz. Niewielkie ładunki wybuchowe rozerwały lateks wraz ze sztuczną krwią, co po raz pierwszy w polskim kinie realistycznie przedstawiło liczne trafienia z pistoletu maszynowego. O Wajdzie Kutz już tak ciepło się nie wypowiadał. Największe pretensje miał zwłaszcza do sposobu jego pracy. Zarzucał mu lenistwo, brak pomysłów i wysługiwanie się innymi ludźmi. Sam Wajda nie miał w głowie filmu, nie widział go, dlatego inni kręcili jego produkcje, a on tylko przychodził i oceniał, czy taka wizja mu pasuje.

Może Wajda aż tak czerwony nie był, tylko udał innego siebie z konieczności? Może też zgodnie z oskarżeniami Kutza, przez całe życie udawał reżysera, sprytnie podpierając się umiejętnościami innych. Odpowiedź na te pytania pozostawiam widzom, jednoznacznie mimo wszystko twierdząc, że Pokolenie to film propagandowy o wybitnie szkarłatnym kolorze. Mimo tego jednak jest to obraz zadziwiająco nowoczesny stylistycznie, świetnie sfilmowany estetycznie i aktorsko wysmakowany. Klimat noir miesza się w nim z dramatem psychologicznym i filmem wojennym. Te trzy gatunkowe składniki współistnieją ze sobą, tworząc wielkie, chociaż propagandowe, kino młodego twórcy, który ma zamiar jeszcze bardzo wiele powiedzieć zarówno władzy, jak i publiczności.

Może się wydawać, że Wajdowskie ujęcie poszukiwania tożsamości u młodych musiało się wiązać z przynależnością ideologiczną, jakąkolwiek, byle posiadać jakąś drabinę konkretnie ponazywanych zasad. Jaśko ich nie miał – był cywilem, „gołym” człowiekiem, a potrafił iść na śmierć. Dla wszelkich ideologii był jak zdrajca, wrzód, cios w pysk dla wierności autorytetom. Jak się okazuje, Wajda w Pokoleniu nie jest tylko czerwony jak tytułowa cegła. Jest z krwi i kości przebiegłym anarchistą, bo czasem trzeba iść z jakąś falą, żeby odnaleźć własną i ostatecznie pójść pod prąd, wrócić do źródła, gdzie nie ma nic prócz nieoswojonego człowieczeństwa. Przychodzimy na ten świat bez niczego. Z podobnym bagażem go opuszczamy. Ideologie, wartości i przekonania to niepotrzebny dodatek, za który bezsensownie umieramy, no chyba że tak jak Jaśko Krone walczymy o coś, co jest nam niezbędne do istnienia – wolność szerszą niż kilka metrów kwadratowych naszego miejsca do spania.

Koniecznością jest przybieranie barw, bo nieraz musimy okłamywać świat, by ochronić własną, jeszcze wątłą tożsamość, ale równocześnie oznacza to, że nie możemy nigdy okłamać siebie.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA