search
REKLAMA
Recenzje

OSTATNI KOMERS. Ostatnie i pierwsze razy

Wciągający, przesycony wrażliwością portret nastolatków ostatniego rocznika uczęszczającego do gimnazjum. Bez taniej publicystyki, za to z całą gamą niuansów.

Tomasz Raczkowski

15 czerwca 2021

REKLAMA

Być może w czasach zdalnego nauczania to doświadczenie nieco się rozmywa, ale w doświadczeniu edukacyjnym wielu pokoleń gorący czerwiec to czas przedwakacyjnego rozluźnienia, oddechu wolności i wyczekiwania końca długiego roku szkolnego. Jeśli w tym czasie ma się kilkanaście lat, to owo czerwcowe rozprężenie najczęściej wiąże się z wielogodzinnym przesiadywaniem poza domem z przyjaciółmi, znajomymi, sympatiami. Seansem nastawionym właśnie na oddanie czucia owego czasu (w życiu i w roku) jest Ostatni Komers Dawida Nickela, czyli kolejny naprawdę mocny i wyrazisty debiut w polskim kinie ostatnich lat.

Najpierw poznajemy Kubę – umięśnionego, wytatuowanego, zgolonego na łyso chłopaka z blokowiska. Kuba dba o swoje ciało i wygląd, mówi niewiele, robi za to sporo zdjęć na Instagrama. Czasem patrzy z balkonu na sąsiadkę. Kuba chodzi z Moniką, dziewczyną pewną siebie i wygadaną. Oboje spędzają dużo czasu z Tomkiem, trochę wycofanym chłopakiem z włosami farbowanymi na blond, który służy obojgu – Kubie i Monice z osobna – za przyjaciela powiernika i z fascynacją patrzy na chłopaka przyjaciółki. Tak jak rówieśnicy, gdy nie palą ukradkiem skrętów, przesiadują na otwartym basenie. Bywa tam też Chomik, młodszy brat Kuby, zakochany w Oliwii, która ponoć spotyka się ze starszym chłopakiem. Drogi nastolatków raz po raz się przecinają, w miarę jak każde z nich odkrywa swoje pierwsze razy – pierwsze miłości, pierwsze zawody, fascynacje, zbliżenia…

Tytułowy komers to w używanym lokalnie slangu pożegnalna impreza ostatnich klas szkoły. W tym wypadku chodzi konkretnie o ostatnią zabawę dzieciaków kończących gimnazjum, a w kontekście historycznym przymiotnik „ostatni” nabiera dodatkowego znaczenia – to nie tylko ostatnie chwile uczniów w dotychczasowym środowisku, ale też zakończenie ostatniego rocznika gimnazjum jako takiego. Inspiracją dla scenariusza Ostatniego Komersu była książka Ma być czysto Anny Cieplak opowiadająca o wchodzących w dorosłość dzieciakach z blokowiska, ich rozterkach oraz mniejszych lub większych dramatach. Wątki tej historii Nickel poprzeplatał z własnymi wspomnieniami i doświadczeniami dorastania na blokowisku w Kędzierzynie-Koźlu, tworząc filmową impresję na temat specyficznego momentu w życiu, z jednej strony pełnego młodzieńczych doznań i ekscytacji, z drugiej ambiwalentnie granicznego. Akcja filmu Nickela dzieje się w 2019 roku, czyli na koniec ostatniego roku szkolnego, w którym funkcjonowały gimnazja. Zakończenie szkoły przez bohaterów zbiega się tu więc z zakończeniem pewnego etapu w polskiej edukacji, a przenikająca historię atmosfera końcowości podwaja się i z emocjonalno-osobistej warstwy narracji rozszerza na wymiar społeczny. Jest to tym ciekawsze, że akcja ma miejsce w scenerii niemal ostentacyjnie „niestołecznej”, otwierającej przed widzami obraz Polski z dala od uwagi mainstreamowych mediów, debat i politycznych decyzji, które jednak przekładają się na rzeczywistość nawet w niewielkich, odległych od blasku fleszy miejscach.

„Prowincjonalne” blokowisko i jego mieszkańcy są u Nickela filmowani w zupełnie inny sposób, niż przyzwyczaić nas mogło do tego polskie kino. Nie ma tu chropowatości i brudu, ekspozycji biedy czy konserwatyzmu ani zatroskanego pochylania się nad losem „wykluczonych” czy „marginalizowanych”. Ostatni Komers to film tętniący życiem, barwami i zrozumieniem dla miejsca, które jest pokazywane. To nie portret „blokersów” czy „dresiarzy”, a zwyczajnych ludzi, którzy tak się złożyło, że mieszkają w niewielkim miasteczku w blokach z poprzedniej epoki. Ta oddolna perspektywa nadaje filmowi szczerości i pozwala przekroczyć pokutujące w polskiej kulturze stereotypy na temat mniej uprzywilejowanych grup społecznych. Ostatni Komers pokazuje zwyczajnych ludzi, nie zatrzymując spojrzenia na klasowych dystynkcjach, ale interesując się ich emocjami, pragnieniami i doznaniami.

Tak skonstruowane postaci ożywiają w filmie znakomici aktorzy i aktorki młodego pokolenia. W roli Kuby oglądamy Michała Sitnickiego, amatora znalezionego przez Nickela na Instagramie. Całkowicie nowa, nieopatrzona twarz, jaką Kubę obdarza Sitnicki, nadaje tej postaci świeżości i nieco enigmatyczności. Towarzyszą mu znakomici aktorzy i aktorki profesjonalni młodego pokolenia – Sandra Drzymalska (Monika), Mikołaj Matczak (Tomek), Nel Kaczmarek (Oliwia), Jakub Wróblewski (Chomik), z kunsztem wydobywający ze swoich postaci niejednoznaczności i niuanse, dzięki którym każda z postaci wyłamuje się z potencjalnej szufladki, w jaką można byłoby je zamknąć. Jeśli dodamy do tego pojawiającą się w epizodycznej, ale wyrazistej i ważnej roli Agnieszkę Żulewską oraz Dobromira Dymeckiego jako ojca jednej z bohaterek, możemy stwierdzić, że jakość Ostatniego Komersu w znacznej mierze opiera się na świetnie zgranej obsadzie, tworzącej ciekawe postaci, z których każda ma w filmie własną historię do opowiedzenia i dramat do przeżycia.

Mocną stroną filmu jest także wysmakowana oprawa audiowizualna, oparta na wspomnianej już bogatej palecie barw i zręcznym kontrapunktowaniu codzienności zmysłowymi sekwencjami ruchu i tańca. W Ostatnim Komersie słyszymy m.in. DJ Lotosa, Hanię Rani, Rysy czy Bellę Ćwir, a tytułowa w końcu impreza ucieleśniona jest naturalną (opartą zresztą na intuicjach aktorek i aktorów) choreografią. W obiektywie kamery Michała Pukowca (dla którego jest to być może przełomowy, najlepszy dotąd projekt) wszystko to wygląda elektryzująco i pracuje na wpisane w koncepcję filmu przełamanie „polskiego neorealizmu” i film, który oprócz tego, że jest o ludziach młodych, sam ma też młodą duszę i serce. Świetnie udaje się tu oddać młodzieńcze pożądanie, którym pulsują ciała bohaterów. Ciała chłopców i dziewcząt są tu obficie filmowane i komponowane w znaczące układy, nie ma w tym jednak ani grama uprzedmiotawiania. Mamy za to intrygujące iskry erotyzmu, idącego niekiedy w poprzek społecznych konwencji.

Ostatni Komers to film szczery, niewyrachowany. Czuć w nim zarówno zrozumienie dla wycinka rzeczywistości, który jest pokazywany, realne doświadczenia stojące za scenariuszem, jak i filmową pasję, przekładającą się na chęć stworzenia czegoś świeżego, indywidualnego. Nickela cechuje wrażliwość w pewnych rejestrach podobna do Gabriela Mascaro (Neonowy byk, Boska miłość). Trochę jak w filmach Brazylijczyka w Ostatnim Komersie łączą się uważne obserwacje społecznych realiów i kolorowa, hipnotyzująca estetyka. To z pewnością znakomity debiutancki strzał i chyba jedno z najciekawszych spojrzeń na pokolenie współczesnych nastolatków.

Autorem zdjęć użytych w tekście jest Jakub Socha.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA