search
REKLAMA
Czarno na białym

OSTATNI DZIEŃ LATA. Czy po wojnie można kochać?

Dawid Konieczka

26 września 2019

REKLAMA

Ciekawiej robi się bowiem, gdy drąży się głębiej. W kluczu psychologicznym Ostatni dzień lata to film o próbie odbudowania samych siebie przez dwoje ludzi niepotrafiących kochać, obawiających się zbliżenia, bo to może skończyć się stratą, bólem, niezrozumieniem. Chcą wypełnić pustkę w swoich duszach, lecz nie jest to zadanie łatwe. Tak czy inaczej, wciąż jednak powraca kwestia okupacji, którą Konwicki sugeruje w kapitalnie subtelny sposób dzięki dźwiękom samolotów raz po raz przelatujących nad głowami pary. Bo piętno minionej wojny nieustannie ciąży zakochanym i chociaż w interpretacji egzystencjalnej jest uniwersalne miejsce na nieprzepracowaną traumę, to Ostatni dzień lata wyraźnie sugeruje, czym ona tak naprawdę jest — wspomnieniem piekła. To wciąż niezabliźniona rana, która nie pozwala ludziom odnaleźć się tu i teraz; w głowie nadal słyszą oni wybuchy granatów, a na wyciągniętą dłoń reagują wycofaniem, myśląc, że to nie do uścisku, lecz ciosu.

Niezależnie od tego, jak na to spojrzeć, Konwicki pozwala sobie i swoim aktorom na delikatność, kontemplację i poetycką eteryczność. Reżyser prowadzi tempo niespiesznie, obserwując nie tylko samych bohaterów, ale też milczącą pustkę, która ich otacza. W Ostatnim dniu lata widz może zanurzyć się w tej onirycznej atmosferze, dostroić się do tego rytmu pulsującego nie akcją, a biciem dwóch lgnących do siebie serc oraz niepewnych spojrzeń, pełnych jednocześnie nadziei i trwogi. Konwicki doskonale prowadzi Machulskiego i Laskowską, których ucieczki i zawahania mogą być w równym stopniu wyrazem speszenia spowodowanym kiełkującym, niespodziewanym uczuciem, co strachem przed ewentualną krzywdą. Tym też zawsze podszyta jest ich radość, która, nawet gdy zaczyna rozkwitać, szybko wyhamowuje, ustępując miejsca chłodnemu zamknięciu w sobie.

irena-laskowska-jan-machulski-ostatni-dzień-lata-4

Kiedy mówi się o nowej fali w Polsce, zwykle ma się na myśli zaledwie kilka dzieł stopniowo oddalających się od poetyki polskiej szkoły filmowej, a sam niedoszły nurt jawi się jako zmarnowany potencjał, ukrócony przez interwencję aparatu cenzury. Zanim jednak Roman Polański nakręcił swój Nóż w wodzie (1961), a Jerzy Skolimowski Rysopis (1964), to właśnie Ostatni dzień lata sięgnął po nowofalową poetykę, w dodatku mniej więcej w tym samym czasie, w którym zaczęła formować się najsłynniejsza z europejskich nowych fal — francuska. Odbiorcy w 1958 roku nie wiedzieli jednak do końca, co z dziełem Konwickiego począć. Ten wycofany, afabularny, kontemplacyjny film nie zjednał sobie sympatii włodarzy Naczelnego Zarządu Kinematografii i jedynie szczęśliwe zrządzenie losu sprawiło, że dziś tak dobrze o nim pamiętamy. Ostatni dzień lata został niejako mimochodem wysłany na festiwal w Wenecji, a tam zdobył Grand Prix w kategorii filmu krótkometrażowego lub dokumentalnego. Sukces ten z miejsca podniósł rangę dzieła w oczach działaczy Zarządu, przez co produkcja Konwickiego mogła trafić do kin.

Dziś Ostatni dzień lata stanowi jeden z najważniejszych filmów polskiej kinematografii w ogóle, a zarazem jeden z jej najciekawszych debiutów. Tadeusz Konwicki bodaj jako pierwszy posłużył się w Polsce poetyką nowofalową, która, choć nie zagrzała u nas miejsca na długo, doskonale pasowała do charakteru filmu. A ten, mimo że wieloznaczny, przede wszystkim okazał się autoterapią dla polskiego społeczeństwa, które podobnie jak nieszczęśliwie zakochani bohaterowie potrzebowało narodzić się na nowo i przeżyć powojenne katharsis.

Dawid Konieczka

Dawid Konieczka

W kinie szuka przede wszystkim kreatywności, wieloznaczności i autentycznych emocji, oglądając praktycznie wszystko, co wpadnie mu w ręce. Darzy szczególną sympatią filmy irańskie, science fiction i te, które mówią coś więcej o człowieku. Poza filmami poświęca czas na inną, mniej docenioną sztukę gier wideo, szuka fascynujących książek, ogląda piłkę nożną, nie wyrasta z miłości do paleontologii i zastanawia się, dlaczego świat jest tak dziwny. Próbuje wprowadzać do swojego życia szczyptę ekologii, garść filozofii i jeszcze więcej psychologii.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA