OSTATECZNE ROZWIĄZANIE (2001). Kenneth Branagh w roli nazisty
Niedawno na naszych ekranach gościł Kryptonim HHhH, historia zamachu na Reinharda Heydricha – Obergruppenführera SS, drugiego po Heinrichu Himmlerze najpotężniejszego członka tej organizacji oraz człowieka uznawanego za jednego z głównych projektantów Holocaustu. Przy okazji premiery filmu Cedrica Jimeneza warto przypomnieć o starszej o szesnaście lat produkcji BBC i HBO opowiadającej o konferencji w Wannsee, której głównym bohaterem również jest Heydrich.
Film otwiera scena przygotowań do przyjęcia gości, członków wspomnianej wyżej konferencji. Służący rozwijają dywany, ścierają kurze, ustawiają krzesła. Kucharze przygotowują wykwintne dania i przekąski – mozolne przygotowania do spotkania, na którym wysocy urzędnicy Trzeciej Rzeszy oraz przedstawiciele SS w niecałe dwie godziny podejmą decyzję o masowej eksterminacji milionów ludzi. Chociaż “podejmą” to być może nie całkiem odpowiednie słowo – wszak w momencie trwania konferencji obozy koncentracyjne już działały, decyzja o ludobójstwie właściwie była już podjęta. Jednakże przeprowadzenie takiej akcji na masową skalę wymagało koordynacji wielu ministerstw i podmiotów prawnych. Reinhard Heydrich i Adolf Eichmann, jedni z głównych organizatorów Holocaustu, mieli zapewnić posłuszeństwo wszystkich obecnych – jeśli trzeba, wymuszając je siłą.
To, co uderza już od pierwszych minut filmu, to atmosfera oraz otoczka, w której odbywa się konferencja. Planowanie zagłady przypomina zwykłe spotkanie biznesowe, na którym omawiane są różne strategie działań, a zatwierdzane są te, które przyniosą Rzeszy największe korzyści. Zimna kalkulacja sprowadzająca ludzkie życie i śmierć do kwestii praktycznych i utylitarnych, zamienianie ludobójstwa w biznesplan (z krótką przerwą na przekąski i szklaneczkę brandy) jest czymś, co przeraża. Już to sprawia, że film trzyma widza w napięciu, które nie opuszcza go aż do końca seansu.
Ostateczne rozwiązanie jest interesującą analizą postaw ludzi, którzy znajdują się w sytuacji dokonanej, zmuszeni de facto do zaakceptowania ludobójstwa. Wszyscy członkowie konferencji nienawidzą Żydów lub nimi gardzą, nie wszyscy jednak są zwolennikami masowej eksterminacji. Kontrargumenty padają różne – jedni sugerują przymusową sterylizację, inni proponują zaciągnięcie Żydów do niewolniczej pracy w zakładach przemysłowych i fabrykach. Doktor Wilhelm Stuckart (Colin Firth) wskazuje na trudności prawne związane z ustawami dotyczącymi prawa rasowego, których zresztą jest współautorem. W pełnej gniewu tyradzie mówi o walce „z Żydem realnym, a nie urojonym” zgodnie z literą prawa. Trudno wyczuć, czy przemawia przez niego tylko urażona duma rasowego legislatora, czy też ma autentyczne moralne wątpliwości dotyczące „rozwiązania” proponowanego przez Heydricha i Eichmanna. Jest to ciekawe o tyle, że atmosfera moralnego relatywizmu unosi się przez cały czas trwania spotkania. Słowo eksterminacja pada z rzadka, uczestnicy konferencji wolą zastępować je słowem „ewakuacja”. Generał Otto Hoffman udaje się do łazienki pod pretekstem zasłabnięcia od cygarowego dymu, łatwo jednak domyślamy się, że prawdziwą przyczyną jest opowieść Eichmanna o ciałach zabitych, różowiejących pod wpływem gazu. Eichmann sam zresztą nie chce wchodzić w szczegóły, woli skupiać się na liczbach – ilu może być zabitych dziennie i jak się to przekłada w skali roku. Wszystko zdaje się sugerować, że uczestnicy spotkania doskonale zdają sobie sprawę z ciężaru zbrodni, którą ostatecznie zamierzają poprzeć. Są jednak tak ślepo przekonani o słuszności własnej sprawy, że brną dalej, bez względu na podświadomy oraz fizyczny wstręt, jaki wywołuje w nich świadomość tego, w czym biorą udział.
Podobne wpisy
Swego czasu Telewizja Polska wyświetlała Ostateczne rozwiązanie w ramach Teatru Telewizji. Trudno się dziwić, bo i bardzo teatralny to film, choć technicznie niebędący adaptacją żadnej konkretnej sztuki. W filmach tego typu kluczową rolę pełnią aktorzy. Obsada filmu Franka Piersona spisała się na medal, zarówno role pierwszo-, jak i drugoplanowe zostały zagrane znakomicie. Prym wiedzie oczywiście Kenneth Branagh w roli Reinharda Heydricha. Jest niezwykle uprzejmy i opanowany, pod spodem kryje się jednak bezwzględność, którą czuć w każdym wypowiadanym przez niego słowie, w każdym jego uśmiechu. Widać to zwłaszcza w scenie rozmowy z doktorem Wilhelmem Kritzingerem (David Threlfall), jedynym spośród zgromadzonych, który otwarcie krytykuje plan Heydricha i Eichmanna, kierując się pobudkami moralnymi. Heydrich jest uprzedzająco uprzejmy, w każdym jego zdaniu słychać jednak stanowczość, żądanie bezwarunkowego posłuchu. I ostatecznie Kirtzinger go poprze – wbrew własnej woli. Bardzo dobry jest również Stanley Tucci, wcielający się w Adolfa Eichmanna, prawą rękę Heydricha. Jest niezwykle surowy, czasem wręcz okrutny dla służby i każdego, kto ma mniejszą władzę od niego lub kogo uważa za gorszego od siebie. Tylko w stosunku do silniejszych jest służalczy, uległy. Dla Heydricha jest wymarzonym partnerem – przejęty zadowoleniem swojego przełożonego zrobi dla niego wszystko.
W jednej ze scen filmu Heydrich rozmawia z Rudolfem Lange, Sturmbannführerem SS. „Czekamy na lepsze czasy. Na pokój na świecie. Na triumf kultury niemieckiej. Po to się trudzimy” – mówi Heydrich, spoglądając rozmarzonym wzrokiem na pobliskie jezioro. Wierzymy mu. Wierzymy, że on w to wierzy. Popkultura przyzwyczaiła nas do obrazu zła archetypowego, przerysowanego i samoświadomego. Ostateczne rozwiązanie przypomina, że największe zło powstaje czasami nie z chęci bycia nikczemnym, ale z przekonania, że działa się w słusznej sprawie.
Film Franka Piersona to kino skromne i wyciszone. Film o wojnie bez jednego wystrzału. Film o Holocauście pozbawiony obrazów zagłady, w którym mimo to odczuwalny jest ciężar tragedii, planowanej na konferencji dla milionów ludzi. Twórcy zabierają nas tam, gdzie los tych milionów został przypieczętowany – do eleganckiej, zadymionej cygarowym dymem sali konferencyjnej w Wannsee. Straszna, przygnębiająca podróż. Warto jednak ją odbyć.
korekta: Kornelia Farynowska