search
REKLAMA
Recenzje

ZANIM ZASNĘ. Thriller dla… entuzjastów thrillerów

Colin Firth i Nicole Kidman znowu trafili na siebie na planie filmowym.

Maciej Niedźwiedzki

25 stycznia 2024

zanim zasnę
REKLAMA

Pierwsze podejście nie powiodło się. W Drodze do zapomnienia ilość wylanych łez zatopiła scenariusz, z którego reżyser ewakuował się prawdopodobnie jako pierwszy. To nie był dobry film, to nie były dobre role. Tym razem ta dwójka wchodzi na pokład Zanim zasnę – thrillera z ambicjami, w swoim założeniach mającego nas nie tylko straszyć. Za tym przemawia koncept tego filmu: reżyser Rowan Joffe wprowadza nas w umysł chorującej na zanik pamięci Christine (Nicole Kidman). Codziennie rano się budzi i nie pamięta nic ze swojej przeszłości. W ciągu całego dnia zbiera więc informacje o sobie, o swojej rodzinie, o swoim otoczeniu. Nie wie komu zaufać, ani kto przedstawia jej prawdziwą wersję wydarzeń. Na swoją przypadłość cierpi bowiem od momentu wypadku/napaści spowodowanej przez nieznanego sprawcę.

Na niefortunny wypadek powołuje się mąż Christine – Ben (Colin Firth). To człowiek, w którego oczach ciągle widzimy smutek i niepewność. Nie wiadomo, czy przed swoją żoną tak wiele ukrywa, by uchronić siebie czy ją. Po drugiej stronie mamy doktora Nasha (Mark Strong) – ten, w tajemnicy przed Benem, bada pamięć bezbronnej Christine. Każdego ranka do niej dzwoni, wcześniej dał jej małą kamerkę, na którą główna bohaterka nagrywa filmy, prowadzi relację z każdego dnia. Dysk twardy urządzenia stał się również jej pamięcią – jedynym względnie wiarygodnym źródłem informacji. Joffe bardzo podobnie jak Christopher Nolan w Memento wykorzystuje zjawisko pamięci krótkotrwałej. Zanim zasnę zbyt często jest w tym względzie odtwórcze, reżyser nie proponuje nowego spojrzenia. Jedynie wydłuża czas, w trakcie którego protagonista jest świadomy swojego działania. Poza tym opiera się na takich samych rekwizytach, w ten sam sposób używa montażu.

zanim zasnę

Rowan Joffe bawi się narracją, starając się utrudnić, jak tylko może, rozwiązanie zagadki. Przeprowadza kolejne repetycje i czasowe elipsy. Wprowadza również całe fragmenty retrospekcji, a główna bohaterka co jakiś czas miewa nagłe olśnienia. Objawiają się jej kilkusekundowe wyrwane z kontekstu sytuacje z przeszłości. Reżyser w woreczku trzyma wszystkie puzzle i co chwila rzuca w nas kolejnymi elementam. Wydaje mi się jednak, że Joffego nie za bardzo interesuje, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Głównie chce pobawić się formą opowieści, chronologią  bohaterowie ciągle znajdują się na drugim planie. Zanim zasnę przypomina warsztatową wprawkę początkującego reżysera – dramatyczny ciężar nie jest specjalnie istotny. Bohaterowie są przede wszystkim pionkami, które reżyser przesuwa w kolejnych scen i sekwencjach, tak by popchnęły fabułę do przodu. Przypominana tragedia rodzinna jest jedynie pretekstem do narracyjnych zabaw. Trudno więc zaangażować się w tę historię, Zanim zasnę ogląda się z dojmującym uczuciem obojętności.

zanim zasnę

Joffe dość sprawnie porusza się po wszystkich czasowych płaszczyznach. Zakończenie jest niestety przewidywalne, a puenta wyłożona na tacy.  Reżyser nie chciał pozostawić widza z jakimikolwiek wątpliwościami. W trzecim akcie zaszedł już do takiego etapu tej historii, że wszystkie wątki trudno było zgrabnie ze sobą spleść i bezboleśnie rozwiązać. Wtedy właśnie twórcy zrobili banalny fabularny zwrot – nieelegancką scenariuszową zagrywką. Jeden z bohaterów zaczyna dumnie wygłaszać Christine (ale przecież wiadomo, że tak naprawdę mówi do nas – widzów), co dokładnie w przeszłości się wydarzyło. To ewidentne faux pas, nie lubię, gdy reżyser nie wierzy w inteligencję swojego widza.

zanim zasne

Zanim zasnę to film na jeden raz. Zaraz po wyjściu z kina znajdziemy wiele ciekawszych zajęć niż ewentualna dyskusja o fabularnych meandrach obrazu Rowana Joffego. To błaha, niespecjalnie emocjonująca rozrywka – filmowy wytwór dla ślepych entuzjastów thrillera. Całej reszcie gwarantuję, że po dwudziestu czterech godzinach zapomną, na czym byli w kinie. To nieprzyjemne wrażenie „dziury w pamięci” będzie jedynym jakie będziemy w stanie dzielić z główną bohaterką Zanim zasnę.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA