OGNIEM I MIECZEM (1962). Winnetou w roli Skrzetuskiego, czyli pierwsza adaptacja dzieła Sienkiewicza
Napisana w trakcie zaborów, po klęsce powstania styczniowego, Trylogia Henryka Sienkiewicza miała na celu przywrócenie nadziei i otuchy wymęczonemu i zniewolonemu narodowi. Dlatego realia historyczne pisarz uczynił tłem dla efektownych przygód i czynów bohaterskich. To tłumaczy poniekąd zainteresowanie Sienkiewiczowską literaturą poza granicami Polski. Wprawdzie istnieje tylko jedna zagraniczna adaptacja Trylogii, ale to może wynikać z tego, że poniosła w kinach sromotną porażkę i w związku z tym zaprzestano dalszych prób. Mowa o nakręconej w Jugosławii przez Włochów ramotce Col ferro e col fuoco (1962) na motywach pierwszej części Trylogii pt. Ogniem i mieczem, wydanej po raz pierwszy w 1884 roku.
Film powstał w okresie popularności włoskiej odmiany kina przygodowo-kostiumowego, zwanego peplum – odkąd ogromny sukces odniósł Herkules (Le fatiche di Ercole, 1958, reż. Pietro Francisci), makaroniarze kuli żelazo, póki gorące. I w tej kuźni powstało mnóstwo filmów, które opowiadały o wydarzeniach sprzed wieków, a ich źródłem były nie tylko powieści historyczne, lecz także mitologia, Biblia, sagi rycerskie i nordyckie, właściwie wszystko, co wiąże się z wyobrażeniami współczesnych ludzi na temat dawno minionych czasów. Jednym z reżyserów współtworzących ten nurt był Fernando Cerchio, mający w dorobku historię z czasów starożytnego Egiptu: Nefertiti, królowa Nilu (1961) z Jeanne Crain i Vincentem Price’em. To jemu powierzono realizację Ogniem i mieczem. Drugim reżyserem, odpowiedzialnym za sekwencje bitewne, został Sergio Bergonzelli, twórca Nowej misji korsarza (1966), która trafiła do polskich kin w 1971 i odniosła sukces tylko trochę mniejszy od komedii Tadeusza Chmielewskiego Nie lubię poniedziałku.
Akcja Ogniem i mieczem toczy się w okresie powstania Chmielnickiego (1648–1657), kiedy to Kozacy zaporoscy i Tatarzy krymscy stoczyli liczne bitwy przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Głównym bohaterem opowieści jest Jan Ketusky (Pierre Brice), pułkownik husarski i namiestnik księcia Jeremiego Wiśniowieckiego (Nerio Bernardi). Zmierzając do twierdzy Kudak, gdzie ma objąć dowództwo, zatrzymuje się w Łubniach, aby przekazać wiadomość dla podpułkownika kozackiego Bohuna (John Drew Barrymore). Spotyka dwóch szlachciców – polskiego barona Zagłobę (Akim Tamiroff) i litewskiego rycerza Longinusa (Bruno Nessi). Razem wyruszają w dalszą drogę po stepie (a tak naprawdę po zalesionych obszarach Jugosławii). Kolejny postój ma miejsce w Rozłogach, gdzie bohater zakochuje się w Helenie (Jeanne Crain), a także poznaje swojego rywala, podpułkownika Bohuna.
W książce Rarytasy, niewypały i kurioza (Perły Kina. Tom 5) Zygmunt Kałużyński bardzo krytycznie opisał ekranizację Ogniem i mieczem (1999) dokonaną przez Jerzego Hoffmana, przy okazji chwaląc jednak włoską wersję obejrzaną na festiwalu w Pesaro. Swoją opinię sformułował w taki sposób:
Ośmielę się powiedzieć, że może nie miał on wagi kulturalnej, lecz był lepszy od naszego jako kino, po prostu jako samo kino. Realizatorzy nie musieli się liczyć ani z szacunkiem dla klasyka, ani ze względami politycznymi. Była to dla nich czysta fantazja […], o Ukrainie zapewne nie słyszeli i szło im tylko o spektakl. Bohun był tak obrzydliwy (rzucał nożami w plecy przeciwników), że tylko napluć i gdy wreszcie poszedł na przemiał, bo poszedł, zleciał nam kamień z serca. Helenę grała aktorka amerykańska, skądinąd wybitna, Jeanne Crain. Zachowywała się jak Fay Wray w łapach King Konga: wrzeszczała, krzyczała, ryczała, kwiczała, piszczała, drapała, gryzła, kopała, rzucała się od ściany do ściany i demolowała całe wnętrza. Naszej Scorupco nie było wolno, bo przyszła małżonka Skrzetuskiego była obowiązana zachować się godnie i z polityczną poprawnością.
Co do oceny postaci Heleny pan Kałużyński zdecydowanie przesadził, nie jest to rola aż tak bardzo dynamiczna. Jest może jedna scena, w której widać jej buntowniczy charakter, kiedy wypowiada słowa skierowane do Bohuna: „Powietrze, którym oddychasz, jest pełne jęków tych, których zamordowałeś. Twoim przeznaczeniem jest błąkać się cały czas po ziemi, dopóki nie oszalejesz na wspomnienie swych zbrodni”. To tylko przebłysk, który daje nadzieję na rozwój postaci, lecz ten płomień szybko gaśnie i Helena okazuje się bezbarwną figurą, klasycznym ozdobnikiem będącym elementem miłosnego trójkąta, wyróżniającym się anielską urodą. Samo w sobie nie jest to wadą, gdyż tego typu kino, podobnie jak tego typu literatura, oparte jest na silnych męskich charakterach, które toczą pojedynki, biorą udział w bitwach i przeżywają ekscytującą przygodę. Kobieta jest tylko częścią tej przygody, tak samo istotną jak malownicze krajobrazy i ma właściwie ten sam cel – uatrakcyjnić film wizualnie.
Tematyka dzieła i jego literackie źródło sprawiają, że jest to ciekawostka przede wszystkim dla polskich widzów. Znajomość pierwowzoru i rozeznanie w realiach historycznych epoki powodują, że punkt ciężkości przy ocenie filmu zwykle położony jest na niezgodność ze źródłami. O wiele uczciwsze podejście moim zdaniem to próba oceny w kontekście włoskiego kina przygodowego. W pierwszej połowie lat 60. Włosi stworzyli niezliczoną ilość produkcji, które przenosiły widzów w odmienne światy. Po kinowych ekranach rozpanoszyli się piraci, wikingowie, Osmanowie, Mongołowie, przedstawiciele starożytnych cywilizacji, bohaterowie mitów, legend i kanonu biblijnego, a także m.in. Ursus z Quo vadis Henryka Sienkiewicza. Nie liczyły się realia historyczne, tylko przygoda. W związku z powyższym nie mamy tu do czynienia z błędami historycznymi czy niezrozumieniem książki, lecz celową infantylizacją na potrzeby filmowego spektaklu.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że powieść Sienkiewicza została wybrana do adaptacji nie z powodu postaci Skrzetuskiego. Droga, jaką przechodzi ten bohater, nie ma zbyt wielu interesujących punktów, o wiele ciekawsze są postacie drugoplanowe, np. Longinus, który do nurtu peplum pasuje idealnie. Możliwe, że nie uśmiercono Litwina właśnie dlatego, aby w razie sukcesu dać mu osobny film. W dodatku scenarzyści dali Longinusowi podwójny happy end – nie tylko zdobywa miłość dziewczyny, lecz także dołącza do husarii, elitarnego oddziału wojskowego, o czym zresztą marzył. To jest materiał na bohatera serii filmowej, takiej jaką otrzymał wspomniany Ursus. Ale żeby to się sprawdziło, musiałby go zagrać ktoś pokroju Steve’a Reevesa lub Gordona Scotta, a nie anonim, jakim był Bruno Nessi.
W postać Bohuna wcielił się John Barrymore Jr (syn aktorskiej legendy, ojciec Drew) i w tym wydaniu jest to odrażający złoczyńca, który inaczej niż w powieści musi za swoje zbrodnie zapłacić śmiercią. Pan Zagłoba otrzymał twarz Akima Tamiroffa, mistrza drugiego planu, dwukrotnie wyróżnionego nominacją do Oscara. Oko szlachcica przykrywa opaska, co jest uzasadnione tym, że w książce jest wzmianka o bielmie na oku. Trudno jednak zrozumieć decyzję o uśmierceniu tego bohatera – najwidoczniej Ponury Żniwiarz skosił go dla równowagi, bo Longinus mu się wywinął i musiał go kimś zastąpić. Kobiecą gwiazdą została natomiast Jeanne Crain, amerykańska aktorka, która nie zrobiła w swoim kraju wielkiej kariery, więc dla urozmaicenia filmografii stała się częścią włoskiego przemysłu filmowego. Z kolei do czołowej roli męskiej, Jana Skrzetuskiego, zaangażowano francuskiego aktora Pierre’a Brice’a, który pozostał jeszcze długo na planie w Jugosławii, gdzie znalazł dla siebie rolę idealną – wodza Apaczów imieniem Winnetou. Odgrywał ją w 11 filmach w latach 1962–1968. Ta seria również w Polsce cieszyła się ogromnym powodzeniem.
Włoska wersja Ogniem i mieczem nie zasługuje na miano klasyki filmowej, bo nawet jako reprezentant oldskulowych italo-przygodówek nie satysfakcjonuje odbiorcy. Akcja nie jest dość wartka, często razi teatralność scen atelierowych, ale i plenery nie przekonują, bo jest dość istotna różnica między ukraińskim stepem a lasami w Serbii. Jednakże kluczowe dla historii wydarzenie – obrona Zbaraża w 1649 – wygląda nieźle pod względem realizacyjnym, widać solidny budżet w to włożony. Nie rozumiem tylko dlaczego Chmielnicki umiera w trakcie tej bitwy – czyżby filmowcy nie doczytali, że to autentyczna postać? Z kolei pułkownik Ketusky, jakby nie patrzeć główny bohater, dokonuje jednego heroicznego czynu (wraz z Longinusem niszczy machiny bojowe Tatarów) i niczym więcej nie zapisuje się w pamięci. I choć fabuła, jak to bywa w tego typu produkcjach, zmierza do konfrontacji dwóch antagonistów, tutaj nie ma finału, na jaki czekają miłośnicy gatunku. O poziomie aktorstwa nie warto już mówić, bo we włoskich filmach z międzynarodową obsadą aktorzy są zazwyczaj dubbingowani. Omawiana produkcja zestarzała się wraz z końcem ery peplum (1964 r.), nieco dłużej przetrwała ścieżka muzyczna autorstwa Giovanniego Fusco i Francesco De Masiego.