Obrazoburczo o KATYNIU
Film Wajdy nie jest ani subiektywny, ani niepoprawny, ani głęboko refleksyjny. Jest po polsku kanoniczny. Niczego nie zmienia w świadomości ani Polaków, ani Rosjan, ani człowieka w ogóle, dla którego ludobójstwo to zamach na korpus uniwersalnych wartości, a nie jakieś tam polskie bredzenie o ofierze i cierpieniu.
Polskie kino zdycha z uśmiechem na ustach. Winy za taki stan rzeczy nie ponosi ani komuna – wszak to w czasach represji powstają najwybitniejsze dzieła sztuki i dotyczy to wszystkich krajów i wszystkich epok, także Polski – ani tym bardziej brak funduszy, ba, jestem skłonny twierdzić, że im mniej pieniędzy ma do wydania reżyser, tym lepiej.
Poniższy tekst narodził się w wyniku zderzenia. Po jednej stronie stał Rafał Oświeciński (zespół redakcyjny film.org.pl), broniący Katynia i jego filmowego zaplecza, po drugiej stałem ja, bombardując najnowsze dzieło Wajdy czym się tylko da. Korzystając z okazji, chciałem podziękować Rafałowi za dialog – było naprawdę gorąco i kulturalnie, co w polskiej rzeczywistości nie jest wcale regułą.
Podobne wpisy
W dalszej części będę poruszał sprawy poważne, więc na rozgrzewkę trochę wyrafinowanego humoru. Co jest największą bolączką polskiego kina? Odpowiedź: brak podziału na gatunki. Jest to zresztą zjawisko charakterystyczne dla kina europejskiego w ogóle, choć ostatnio idą zmiany na lepsze. Tak czy inaczej, brak gatunków czyni z polskiej kinematografii skansen. Filmy rzekomo “mądre” oglądane są przez mniejszość absolutną, filmy ewidentnie kretyńskie – przez przytłaczającą większość. Nieobecność gatunków sprawia, że trudno pogadać przy piwie o polskim kinie bez sarkazmu czy zwykłej ludzkiej złośliwości. Ja przynajmniej nie potrafię. Ale żeby nie było, że Polska to wyłącznie dziura w ziemi, mam coś na osłodę, mianowicie nowy podział gatunkowy, całkowicie prekursorskie spojrzenie na kino. Krótko: Polacy są bezkonkurencyjni w następujących formach:
AFTM (Ale Fajny Ten Mickiewicz) – tradycyjnie najrzadziej czytane, torturowane od podstawówki pozycje, słowem, filmy propagujące rodzimą kanoniczną twórczość literacką. Ostatnio trochę przycichło w temacie, mniej syfu przetacza się przez ekrany, co absolutnie nie oznacza, że jesteśmy wolni od desperatów, usiłujących nas przekonać, że ekranizacja Fredrowskiej komedii to konieczność w XXI wieku.
JPPiCUZO (Jestem Polskim Patriotą i Chcę Umrzeć Za Ojczyznę) – naiwne filmy rozrachunkowe, infantylne próby usunięcia “historycznego garbu”, opowieści o cierpieniu, krzyżu pańskim, okupacji i tak dalej. Za moment przejdziemy do omówienia sztandarowego dzieła z tej grupy, mianowicie Katynia Andrzeja Wajdy.
FAżKM (Filmy Ambitne Aż Kurwa Mać) – filmy ponure, przesiąknięte Sartre’em, kręcone z ręki (w skrajnych przypadkach z nogi), poświęcone takim zagadnieniom jak śmierć, patologia, bezdomność, poszukiwanie złomu, alkoholizm, narkotyki i kapitalizm. Wszyscy reżyserzy bez wyjątku, zaliczający się do grona “ambitnych”, wychowywali się po bezsłonecznej stronie ulicy.
ZSTNPiZTU (Znam Swoje Teksty Na Pamięć i Zaraz To Udowodnię) – charakterystyczny styl aktorstwa, polegający na dokładnym recytowaniu treści dialogów (i monologów) przy jednoczesnym pominięciu takich szczegółów jak intonacja, mimika, czy język ciała.
Rękodzieło Wajdy plasuje się na pograniczu dwóch form gatunkowych: JPPiCUZO i ZSTNPiZTU. Tę jakże obrazoburczą tezę postaram się udowodnić.