search
REKLAMA
Nowe Horyzonty 2019

NOWE HORYZONTY 2019. Deerskin, reż. Quentin Dupieux

Michalina Peruga

3 sierpnia 2019

REKLAMA

Posiadacie w swojej szafie chociaż jedną kurtkę? Tak? To lepiej uważajcie na Georges’a. Chyba, że pozbędziecie się ze swojej szafy wszystkich odzień wierzchnich i złożycie odpowiednią przysięgę.

“Obiecuję, że nie będę nosić kurtki do końca mojego życia” – mówi trójka młodych ludzi i po kolei składa swoje kurtki, niczym obiekty kultu, w samochodowym bagażniku. Taką sceną rozpoczyna się Deerskin, najnowszy film Quentina Dupieux lub Mr. Oizo, jak brzmi muzyczny pseudonim tego francuskiego DJa, producenta muzycznego i reżysera, twórcy Morderczej opony (2010) znanego z absurdalnych filmów ociekających surrealizmem. Samochód należy do głównego bohatera (w tej roli laureat Oscara Jean Dujardin), którego poznajemy, kiedy w kolejnej scenie zatrzymuje się na stacji benzynowej, aby spuścić w toalecie zamszową kurtkę, którą właśnie z siebie zdjął. Operacja nie powodzi się (co za niespodzianka), a my już czujemy, że oto rozpoczyna się czarna komedia absurdu. Georges następnie zmierza do domu mężczyzny, od którego kupuje zupełnie zwyczajną, jakby nam się wydawało, kurtkę z frędzlami, wykonaną w 100% ze skóry daniela. Zachwycony Georges płaci za nią w gotówce niebagatelną kwotę siedmiu i pół tysiąca euro. W bonusie sprzedawca dorzuca mu małą, cyfrową kamerę. Kurtka i kamera są jak czechowska strzelba, która prędzej czy później musi wystrzelić.

Ukrywając się przed światem w motelu małego miasteczka schowanego w górskiej dolinie, Georges, traktujący swoją kurtkę z frędzlami jako obiekt fetyszu, rozwija z nią amoryczną relację, a kamerą kręci film – o sobie, o niej i dla niej. Początkowo bohater nieustannie przegląda się w lustrze, mrucząc do siebie pod nosem komplementy, zachwycając się swoim “zabójczym stylem” (le style de maladekiller style). Nie upłynie dużo czasu zanim kurtka zacznie do swojego właściciela, a może raczej partnera, przemawiać ludzkim głosem, domagając się, że chce być tą jedyną na całym świecie. Od tej pory nic nie powstrzyma Georges’a przed spełnieniem życzenia ukochanej.

Chociaż kurtka Georges’a nie ma imienia i nie ożywa jak opona o imieniu Robert z Morderczej opony, jej oddziaływanie na życie bohatera jest ogromne. Takim ujęciem frędzlowatej kurtki z pewnością zachwyciliby się uniwersyteccy badacze, zwolennicy humanistycznego “zwrotu ku rzeczom”, czyli porzuceniu myślenia o przedmiotach jako tych, które mają jedynie spełniać swoją funkcję i służyć człowiekowi. Wedle tej teorii rzeczy mają sprawczość, ponieważ kierują ludzką rzeczywistością – mogą ułatwiać lub utrudniać życie człowieka, narzucają mu sposoby posługiwania się rzeczami. W tej teorii człowiek i rzecz są równe sobie.

Film, który kręci główny bohater staje się także osią drugiej relacji, którą obserwujemy w Deerskin – tej, którą Georges rozwija z poznaną w barze barmanką Denise, montażystką-amatorką. W tej roli bryluje świetna Adèle Haenel, laureatka dwóch Cezarów, którą festiwalowi widzowie (w Cannes czy na Nowych Horyzontach) mogli zobaczyć w świetnym Portrecie kobiety w ogniu Céline Sciammy. Choć umiejętności filmowe głównego bohatera są zerowe (on sam zdaje się tego nie zauważać), wciska barmance bajki o wielkim dziele, jakie właśnie tworzy i jego licznej ekipie filmowej, która niestety nie może przesłać mu pieniędzy, bo akurat przebywa na Syberii kręcąc tam wielkie sceny batalistyczne. Znudzona małomiasteczkową nudą i brakiem perspektyw Denise z zachwytem przyjmuje propozycję zmontowania filmu Georges’a. Ich relacja służy przede wszystkim pogłębieniu intrygi filmu, ale także nakreśleniu charakteru samego głównego bohatera. Dupieux na zasadzie kontrastu buduje swoje postaci, zestawia ze sobą egocentrycznego, psychopatycznego kleptomana Georges’a i otwartą, inteligentną Denise. Wraz z rosnącym uczuciem do kurtki i zachętami ze strony Denise, Georges coraz dalej posuwa się w swojej “twórczości” i stopniowo popada w coraz większe szaleństwo.

Deerskin to gatunkowe dziwadło, wymykające się prostym definicjom, film zupełnie inny niż Mordercza opona, bo na poziomie emocjonalnym i interpretacyjnym o wiele głębszy. Pod względem realizacyjnym Quentin Dupieux niewątpliwie dojrzał – dobrze prowadzi swoich aktorów (a niewątpliwie miał pod ręką dwójkę świetnych artystów), a jego film, w całym swym absurdzie, ma dużo sensu, będąc dobrze skonstruowaną, angażującą i nieustannie zaskakującą historią.

Twórczość tego kinowego śmieszka przyzwyczaiła nas do niebrania na poważnie tego, co widzimy na ekranie, jednak oglądając Deerskin nie sposób nie zastanawiać się nad tym, co kryje się za tą fasadą absurdów. To z jednej strony portret męskości w kryzysie – nieudolny życiowo Georges właśnie rozstał się z żoną i platonicznie zakochuje się w swojej kurtce; z drugiej – historia o ludziach samotnych, uciekających przed światem i łaknących uznania, z trzeciej wreszcie – film autotematyczny, opowieść o procesie twórczym. Wreszcie można po prostu na tym filmie świetnie się bawić (co potwierdzały salwy śmiechu na nowohoryzontowym seansie przy akompaniamencie otwieranych puszek z piwem) – w końcu film jaki jest, każdy widzi, a to wciągająca swoim absurdalnym humorem groteskowa i nieprzewidywalna czarna komedia.

Michalina Peruga

Michalina Peruga

Filmoznawczyni, historyczka sztuki i miłośniczka współczesnego kina grozy i klasycznego kina hollywoodzkiego, w szczególności filmu noir i twórczości Alfreda Hitchcocka. W kinie uwielbia mieszanie gatunków, przełamywanie schematów oraz uważne przyglądanie się bohaterom.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA