NIE DO PRZEBACZENIA. Western, któremu blisko do dreszczowca
Wejście w siódmą dekadę XX wieku okazało się dla światowego kina wstąpieniem na drogę znaczących przemian na różnych płaszczyznach. Lata sześćdziesiąte to czas rewolucyjnych zmian w zakresie technik realizacyjnych, zwrotów estetycznych, postrzegania sztuki filmowej, a także kwestii społecznych. To czas, w którym do głosu, zwłaszcza w Ameryce, zaczęły dochodzić mniejszości rasowe i etniczne, rozgorzała walka o prawa kobiet, przeciwstawiano się dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Zmieniło się również podejście do gatunków filmowych, ze szczególnym naciskiem na te, które oparte były na stopniowo dezaktualizujących się fundamentach tematycznych. Przemiany społeczno-polityczne odcisnęły swoje piętno na westernie, który co prawda swoją ikonografię weryfikował już od dawna, ale okres lat sześćdziesiątych znacząco zdynamizował ten proces.
Podobne wpisy
Jednym z tematów, który na przestrzeni dekady ulegał stopniowemu przewartościowywaniu, był obraz Indian. Tragedia rdzennych Amerykanów, których kultura została niemal zmieciona z powierzchni Ziemi przez ekspansywnych najeźdźców, wkrótce miała zostać wydobyta na światło dzienne. Wkrótce, bo temat to niezwykle drażliwy i dotąd pojawiający się w amerykańskim kinie w sposób bardzo ostrożny, zdecydowanie drugoplanowy. I to pomimo faktu, że rasizm był przecież trudnym do przeoczenia, nieodłącznym elementem zarówno „cywilizowania” Dzikiego Zachodu, jak i filmów o nim. W Nie do przebaczenia (1960) kwestia nienawiści do Indian stała się jednak trzonem opowieści, której wymowa miała być jednoznacznie antyrasistowska.
Film jest jednak znany tyleż z odważnej jak na owe czasy tematyki, co ogromnych problemów z realizacją. Scenariuszem miał zająć się ceniony dramaturg JP Miller, a reżyserią zdobywca Oscara i Złotej Palmy Delbert Mann, ale producenci ostatecznie zmuszeni byli zastąpić ich odpowiednio Benem Maddowem oraz Johnem Hustonem. Na dodatek Richard Burton, przymierzany do istotnej roli drugoplanowej, zażądał takiego samego wynagrodzenia, co Burt Lancaster. Gwiazdor, będący jednocześnie współproducentem Nie do przebaczenia, nie zgodził się i w miejsce Burtona zatrudniono Audiego Murphy’ego. Najpoważniejszy problem, z którym musiała zmierzyć się ekipa filmowa, nastąpił jednak już po rozpoczęciu zdjęć. W trakcie realizacji jednej ze scen Audrey Hepburn spadła z konia, doznając urazu kręgosłupa, a prace nad Nie do przebaczenia zostały wstrzymane na kilka miesięcy. Ostatecznie gwiazda wróciła na plan i film został ukończony, ale jej wypadek prawdopodobnie był przyczyną poronienia, drugiego już w życiu Hepburn.
W filmie Hustona Audrey zagrała rolę Rachel Zachary, młodej kobiety mieszkającej na ranczu z matką (Lillian Gish) i trzema braćmi, Benem (Lancaster), Cashem (Murphy) oraz Andym (Doug McClure). Rachel została przygarnięta przez Zacharych we wczesnym dzieciństwie, gdy jej rodzice rzekomo zostali zabici przez Indian z plemienia Kiowa. Później z rąk tychże zginął również ojciec rodziny, William, ale obecnie przyszłość zapowiadała się znacznie lepiej. Bracia Zachary planowali wzbogacić się dzięki sprzedaży bydła, zaś dla Rachel pojawiła się całkiem atrakcyjna okazja do zamążpójścia. Życie toczyło się dość spokojnie do momentu, w którym na drodze familii stanął tajemniczy starzec z kawaleryjską szablą. Ten, powołując się na boskie prawo, zaczął grozić śmiercią Zacharym oraz ich bliskim znajomym, a także prześladować Rachel. Ponadto wraz z intruzem pojawiły się niepokojące plotki, zarówno wśród mieszkańców okolicy, jak i Kiowa, jakoby dziewczyna tak naprawdę nie była córką zamordowanych białych, lecz Indian.
Huston nie bawi się w półśrodki i od początku pokazuje mieszkańców rancza oraz okolicznych domostw jako nastawionych wyraźnie przeciwko Indianom. Cash Zachary niejednokrotnie przyznaje, że jest w stanie „wyczuć smród czerwonoskórego z daleka”, a jedyny Kiowa pracujący na ranczu co krok spotyka się z nieufnością i wrogością. Nawet z pozoru rozsądny Ben reaguje agresją, gdy Indianin okazuje sympatię kokietującej go Rachel. Jeśli komuś ginie koń, to na pewno ukradli go Kiowa, a na grobie Williama Zachary’ego widnieje napis o śmierci z rąk „czerwonoskórych diabłów”. Nic więc dziwnego, że niepewność wobec prawdziwego pochodzenia Rachel wzbudza tak wielkie poruszenie. Ważniejsze od ochrony zdrowia i życia staje się udowodnienie, że plotki rozpowszechniane przez starca są od początku do końca zmyślone.