search
REKLAMA
Recenzje

NAJLEPSZY GNIOT ŚWIATA. Przewrotny dokument o kultowym „Trollu 2”

„Najlepszy gniot świata” stworzył jeden z aktorów występujących w „Trollu 2”.

Karol Baluta

4 maja 2022

REKLAMA

Gdyby ktoś zapytał mnie, co pamiętam z dzieciństwa wczesnoszkolnego najlepiej, to bez zastanowienia odparłbym: horrory (tak, wiem, co za dzieciństwo!). Każdego dnia powrót do domu po lekcjach przedłużał się o dodatkowe pół godziny (albo i więcej) z powodu obowiązkowej wizyty w wypożyczalni. W przyciemnionym kącie z filmami grozy, oglądałem z fascynacją wszystkie możliwe okładki, czytałem opisy, a czasami nawet – jeśli właściciel miał dobry humor – udawało mi się coś wypożyczyć. Potem przyszła era telewizji satelitarnej i kanałów pokroju RTL7 i Wizja 1 (Rest In Peace), gdzie w weekendowe wieczory zawsze puszczano jakieś słabe (ale mnie oczywiście przerażające) horrory. W tamtych czasach potrafiłem polubić nawet największy B-klasowy gniot (choć seanse niektórych z tych filmów „po latach” sprowadziły mnie na ziemię). Ale było kilka wyjątków. Jednym z nich był Troll 2.

 

To niesamowite, ale w tych czasach niewykształconego gustu filmowego, kiedy każdy największy filmowy koszmarek łykałem bez najmniejszych pretensji, ten jeden film nie podobał mi się zupełnie. I choć oglądałem wtedy mnóstwo tzw. „złych” produkcji, tę jedną zapamiętałem szczególnie. A o czym jest wspomniane dziełko? Zaczyna się od tego, że mały Joshua zostaje ostrzeżony przez swojego (zmarłego niedawno) dziadka o zbliżającym się niebezpieczeństwie w postaci… goblinów (przypomnijmy, że film nazywa się „Troll 2”). Tymczasem rodzina chłopca postanawia wybrać się na wakacje, za miejsce wypoczynku wybierając podejrzanie brzmiącą miejscowość NILBOG. Oczywiście bystrzak Joshua szybko odkrywa, że NILBOG to GOBLIN od tyłu i że teraz cała jego rodzina znajduje się w pułapce bez wyjścia.

Okazuje się bowiem, że owe gobliny są… wegetarianami, a żeby pożerać ludzi – zmieniają ich w rośliny (sic!). Potworki mają oczywiście swoją złą królową, która zwabia do siebie nieszczęśników, uwodzi, zabawia się z nimi (używając warzyw jako „akcesoriów”, patrz: gorący pocałunek z użyciem kukurydzy = popcorn!), a następnie wstawia w doniczkę i daje swoim podwładnym na pożarcie. Oczywiście nasza grupka bohaterów – dzielny Joshua (który żeby ratować rodzinę przed zjedzeniem zatrutych warzyw gotów jest na bardzo specyficzne poświęcenia), jego surowy ojciec (który uczy go jak wielką wartość ma gościnność), trochę nieprzytomna matka (która lubi wygłaszać bardzo oczywiste kwestie) i zadziorna siostra (która straszy swojego chłopaka kastracją) muszą podjąć walkę z nietypowym przeciwnikiem. Jest to oczywiście okazja, żeby nacieszyć się bardzo złą charakteryzacją, dennymi kostiumami, wyjątkowo kiepskimi dialogami i kolejnymi głupotami scenariusza.

Oczywiście grający Joshuę Michael Stephenson nie zdawał sobie sprawy, jak będzie wyglądać jego film. Wyobrażał sobie, że czeka go aktorska kariera i status dziecięcej gwiazdy. No cóż – z wielkich marzeń o sławie pozostało jedynie mgliste wspomnienie i jeden bardzo, bardzo zły film. Zamiast jednak – jak grająca jego filmową siostrę Connie Young – z zażenowaniem usunąć „Trolla 2” ze swojego CV, Michael postanowił poradzić sobie z traumą z dzieciństwa w znacznie mniej konwencjonalny sposób – robiąc film o swoim znienawidzonym debiucie, który uroczo zatytułował Najlepszy gniot świata (Best Worst Movie).

Po tym, jak film został zmiażdżony przez krytyków i wylądował od razu na półkach wypożyczalni (pod etykietką „unikać jak ognia”), wydawało się, że Trolla 2 czeka smutny los innych gniotów. Jednak z czasem historia rodziny Waitsów stała się prawdziwym hitem – film jest bowiem tak zły, że dla niektórych kinomanów jego oglądanie stało się prawdziwą przyjemnością. Czy jest bowiem coś lepszego, niż oglądanie tandetnego, starego, B-klasowego horroru w grupie przyjaciół? Czy dobry hollywoodzki film sprawić może tyle radości co źle wykonany i tragicznie rozpisany gniot? Czy może być coś przyjemniejszego niż wychwytywanie tragicznych tekstów z filmu a następnie wykorzystywanie ich w codziennym życiu? Tandetność i kiepskie wykonanie Trolla 2 stały się jego kartą przetargową do „sławy” a w niektórych kręgach nawet do statusu filmu kultowego.

Stephenson nie skupia się jednak tylko na fenomenie filmów „tak złych, że aż dobrych”. Całą historię swojego dokumentu opiera na postaci George’a Hardy’ego, który w Trollu 2 gra postać jego ojca (a także  jest źródłem najzabawniejszych i najpopularniejszych cytatów filmu). Sympatyczny dentysta, który któregoś lata na krótko rozpoczął przygodę z aktorstwem zaczyna powoli cieszyć się swoją drugą sławą; wraz z Michaelem zaczyna jeździć na konwenty i specjalne nocne pokazy filmu (wokół którego utworzyła się już mała subkultura). Wkrótce dołączają do nich inni aktorzy, a w pewnym momencie nawet sam reżyser Trolla 2 – Claudio Fragasso. Osobowość niezwykła i niemal karykaturalna: jego interpretacja „drugiego dna” filmu to prawdziwa perełka i dowód na to, że za każdym „złym” filmem stoi człowiek niepozbawiony pasji, ale za to pozbawiony zdrowego rozsądku…

Wraz z wprowadzaniem kolejnych postaci Stephenson przedstawia widzom portrety zwykłych ludzi, na których spada nagła i niespodziewana sława. Zamiast jednak bawić się w cyniczne komentarze w rodzaju „czego się nie robi dla popularności” (a niektórzy krytycy tak właśnie ten film odczytują), woli on skupić się na miłości do kina samej w sobie. Pokazując grupkę zapaleńców skupionych wokół Trolla 2, pokazuje niesamowitą nić porozumienia pomiędzy widzami a twórcami tego „bardzo złego” filmu; łączy ich w wspólnym wyśmiewaniu ich koszmaru, pozwala na złagodzenie wieloletniej traumy (tak – zagrałem w gniocie, ale już czuję się lepiej!). Przedstawia paletę barwnych i przejmujących postaci, w których życiu Troll 2 pozostawił jakiś ślad, pozwolił na spotkanie z nowymi i życzliwymi im ludźmi oraz nabranie dystansu do siebie i świata.

Film Stephensona to także zabawne, przewrotne spojrzenie na fenomen filmów „tak złych, że aż dobrych” (swój czas ekranowy ma tu też słynne The Room Tommy’ego Wiseau!) i miłośników takiego kina. Młody twórca pokazuje, że pod etykietą „złego kina” kryje się świat filmów może i złych w ogólnie przyjętych normach (z drugiej strony – co to za normy?), ale zarazem na swój sposób bardzo cennych. Bo czy film, który mimo niemal zerowego budżetu, słabego wykonania, nieznanych (i bardzo kiepskich) aktorów, wciąż przyciąga do kin rzesze fanów (mimo ponad dwudziestu lat na karku) można określić jako „zły”? Czy w tej samej kategorii można umieścić np. gnioty duetu Friedzberg-Seltzer (Wampiry i świry) i takiego Trolla 2? Ten drugi to zupełnie inny rodzaj złego kina – taki, w którego nieporadnym wykonaniu skrywa się mnóstwo (raczej nieświadomej) zgrywy, tony absurdalnych dialogów i sytuacji, szalonych i odważnych pomysłów. Jest w tym wszystkim pewna siła, której brakuje tym prawdziwie złym filmom, o których albo zapominamy zaraz po seansie, albo wprost żałujemy spędzonego przy nich czasu (ostatnio choćby taka „Najczarniejsza godzina”, choć lepszym tytułem byłoby „Najczarniejsze półtorej godziny”). Tymczasem Troll 2 w swoim bezguściu, absurdalności, niezamierzonej śmieszności i pewnym specyficznym uroku, żyje jeszcze długo w pamięci widowni, staje się pewnego rodzaju „guilty pleasure”, idealnym seansem ze znajomymi, a dla niektórych – obiektem kultu.

Best Worst Movie z sympatią patrzy na takie „złe” kino i jego miłośników. To historia pasji, która łączy ludzi i potrafi przemienić największy gniot w wydarzenie… może nie kulturalne, ale towarzyskie. To historia przypadkowych ludzi, którzy pewnego lata zagrali w filmie, co wpłynęło w mniejszym lub większym stopniu na ich życie. No i jest to też trochę historia o mnie, przypominająca mi te czasy, kiedy późno w nocy oglądało się filmy bardzo, BARDZO złe…

Tekst z archiwum Film.org.pl (22.05.2012)

REKLAMA