KSIĄŻĘ DRACULA. Próba wiernej ekranizacji horroru Brama Stokera
Książę Dracula miał być pierwszą filmową adaptacją słynnej powieści Brama Stokera, która dochowuje wierności literackiemu pierwowzorowi. Czy rzeczywiście tak się stało?
Ta historia jest dobrze znana, ale przypomnijmy: młody prawnik Jonathan Harker wyrusza z Anglii do Transylwanii, gdzie ma gościć w zamku hrabiego Draculi. W pobliskim mieście Harker zostaje ostrzeżony przez miejscowych przed dalszą podróżą, ale bierze tę przestrogę za zabobon i wyrusza ku zamczysku położonemu w zalesionych górach. Na miejscu mężczyznę wita wychudzony starzec, który przedstawia się jako Dracula. Zaniepokojony prawnik zauważa, że hrabia nie ma odbicia w lustrze, a następnie trafia do starej krypty, w której czyhają nań trzy wampirzyce. Nad ranem Harker odkrywa na swej szyi dwa ukłucia; usiłując uciec z zamku, wyskakuje przez okno i wpada do rzeki. Kilka tygodni później budzi się w szpitalu psychiatrycznym pod Londynem, gdzie przebywa także niejaki Renfield – inna ofiara Draculi. Tymczasem hrabia pojawia się w Londynie, aby zasiać terror w życiu Harkera, jego narzeczonej Miny, jej przyjaciółki Lucy i doktora Abrahama Van Helsinga – jedynego człowieka, który wierzy w opowieść prawnika o prastarym upiorze rozsmakowanym w ludzkiej krwi. Rozpoczyna się nierówna walka z siłami ciemności.
Od czasu publikacji Draculi w 1897 roku powieść Brama Stokera była setki razy adaptowana na potrzeby teatru, kina, telewizji, radia i komiksu, jednak przez bardzo długi czas nikt nie pokusił się o próbę stworzenia wersji wiernej książkowemu źródłu. Takiego zadania pod koniec lat 60. podjął się niezależny brytyjski producent i scenarzysta Harry Alan Towers, któremu udało się przyciągnąć uwagę Christophera Lee – odtwórcy roli Draculi w horrorach wytwórni Hammer Film Productions. Lee wielokrotnie narzekał na zbyt swobodne podejście Hammera do powieści Stokera, kiedy więc Towers zaoferował mu udział w pierwszej wiernej ekranizacji Draculi, aktor chętnie się zgodził [1]. Towers napisał scenariusz (pod pseudonimem Peter Welbeck) i zamierzał powierzyć reżyserię Terence’owi Fisherowi, stałemu współpracownikowi… wytwórni Hammer. Z niejasnych powodów nic z tego nie wyszło i na stołku reżysera ostatecznie zasiadł Jesús Franco, hiszpański mistrz kina klasy B. W obsadzie, poza Lee, znaleźli się: Herbert Lom (Van Helsing), Klaus Kinski (Renfield), Frederick Williams (Harker), Soledad Miranda (Lucy) oraz Maria Rohm (Mina).
Zdjęcia ruszyły jesienią 1969 roku we włoskich studiach Tirrenia i w Barcelonie; ograniczenia budżetowe nie pozwoliły na wykorzystanie plenerów w Rumunii. Z tych samych powodów plany twórców, aby film dochował wierności Stokerowi, szybko spaliły na panewce. Powieść licząca w oryginale ponad 400 stron stanowiła materiał na długą, epicką produkcję w duchu kosztownych filmów Davida Leana, a nie na tani horror trwający niewiele ponad półtorej godziny. Dokonano więc wielu cięć, skrótów i uproszczeń, chociaż należy oddać sprawiedliwość Towersowi i Franco: Książę Dracula to istotnie pierwsza w dziejach ekranizacja książki Stokera, w której pojawia się Quincey Morris, a tytułowy wampir jest początkowo wąsatym starcem, który stopniowo młodnieje pod wpływem spożywanej krwi. Najbardziej znaczące zmiany obejmują m.in. brak scen przedstawiających rejs szkunera Demeter z Transylwanii do Anglii, wylew Van Helsinga (wymysł scenarzysty – u Stokera niczego takiego nie było) oraz zaimprowizowaną przez Franco sekwencję ataku wypchanych zwierząt poruszanych zza kadru przez członków ekipy filmowej.
Ta niedorzeczna scena jest pod wieloma względami symptomatyczna dla całego filmu. Niski budżet rzuca się w oczy: plastikowy nietoperz dyndający na sznurku, owczarki niemieckie „grające” wilki, styropianowe głazy przygniatające romskich akolitów Draculi, nadużywanie dramatycznych zbliżeń na twarze aktorów… Księciu Draculi brakuje eleganckiej atmosfery horrorów Hammera, chociaż paradoksalnie sam Dracula to najlepsza interpretacja postaci ze wszystkich filmów, w których w tej roli wystąpił Christopher Lee. Najmocniejszą stroną filmu Franco, obok barcelońskich plenerów, jest właśnie aktorstwo: nie tylko Lee, ale też Loma, Mirandy i Kinskiego, który jako Renfield zjadał na planie prawdziwe insekty [kilka lat później niemiecki aktor zagrał Draculę w filmie Nosferatu – wampir (1979) Wernera Herzoga]. Znany z niechęci do reżyserów Kinski wyjątkowo „oszczędził” Franco, mówiąc: „On jest w porządku. Trzyma gębę na kłódkę” [2] [aktor współpracował z reżyserem w sumie cztery razy, w tym przy Jack the Ripper (1976)]. Książę Dracula to zaś przykład przerostu ambicji nad budżetem: film mający pewne zalety, ale daleki od doskonałości.
[1] Zob. S. Thrower, J. Grainger, Murderous Passions: The Delirious Cinema of Jesús Franco, London 2015, s. 220.
[2] A. Petit, Jess Franco: ou les prospéritiés du bis, Paris 2015, s. 338–339 (tłum. własne).