search
REKLAMA
Recenzje

KRÓLOWA CHARLOTTA. Wbrew regułom [RECENZJA]

Sporym zaskoczeniem było dla mnie, jak bardzo spodobała mi się najnowsza produkcja Shondy Rhimes osadzona w świecie Bridgertonów – „Królowa Charlotta”.

Agnieszka Stasiowska

16 maja 2023

REKLAMA

Rhimes stworzyła świat alternatywny, w którym księżniczka Charlotta, pochodząca z pogardzanej do tej pory części społeczeństwa, staje się nomen omen twarzą Wielkiego Eksperymentu.

Opowieść ze świata Bridgertonów

Jesteście fanami Bridgertonów? Ja, przyznam szczerze – nie jestem. I dlatego sporym zaskoczeniem było dla mnie, jak bardzo spodobała mi się najnowsza produkcja Shondy Rhimes osadzona w tym świecie – Królowa Charlotta.

Nie wiem nawet, co skłoniło mnie do seansu. Bridgertonów porzuciłam bowiem już po pierwszym odcinku pierwszego sezonu, zirytowana nie tyle niezgodnościami historycznymi, bo trudno się spodziewać, że tego typu produkcja będzie się trzymała sztywno realiów, ile naiwną płytkością scenariusza, obliczoną na nieco inną niż moja grupę odbiorców.

Do Królowej Charlotty jednak – trochę wbrew sobie – zasiadłam. Plansza ostrzegawcza, która pojawiła się przed pierwszą sceną, nieco mnie rozbawiła, ale rozumiem, że jest koniecznością. W końcu w Internecie już od czasu emisji pierwszej zapowiedzi serialu krąży masa „sprawdzonych” informacji o tym, że  Zofia Charlotta z Meklemburgii-Strelitz była zaiste czarnoskóra. Nie o tym jednak będzie ten tekst, po pierwsze dlatego, że twórcy serialu uczciwie podeszli do tematu, informując widzów o tym, że z historią serial dzieli w zasadzie wyłącznie nazwiska, a po drugie dlatego, że rozsądny odbiorca nawet bez tej planszy będzie wiedział, że Królową Charlottę z realiami historycznymi łączy mniej więcej tyle, ile Wiedźmina Netflixa z jego literackim odpowiednikiem.

Mniejsza jednak o historię, tym razem bowiem – w odróżnieniu od serii głównej, czyli opartych na powieściach Julii Quinn losach rodziny Bridgertonów – Shonda Rhimes wykorzystała swoje zabawki w zupełnie inny, o wiele dla mnie ciekawszy sposób.

Wielki Eksperyment i nie mniejsze tematy

Rhimes stworzyła świat alternatywny, w którym księżniczka Charlotta, pochodząca z pogardzanej do tej pory części społeczeństwa, staje się nomen omen twarzą Wielkiego Eksperymentu. Oto księżna Augusta Sachsen-Gotha, matka króla brytyjskiego Jerzego III, mając na uwadze jego chorobę, wybiera na jego żonę siedemnastoletnią księżniczkę z niewielkiego księstwa, która na dodatek jest czarnoskóra – licząc na to, że wywyższenie do godności królowej osoby o statusie niższym od króla pod każdym względem, zapewni jej samej ciągłość kontroli nad monarchą. Wielki Eksperyment, któremu daje w ten sposób początek, polega na dopuszczeniu starannie wybranych czarnoskórych poddanych do kręgów wąskiej socjety. Tak między innymi na dwór młodej królowej trafia znana z serii o Bridgertonach nowo mianowana lady Agatha Danbury wraz z wiekowym mężem.

Pod bogato zdobionym, choć lekkim płaszczykiem Wielkiego Eksperymentu Rhimes ukrywa poważny i ważny przekaz. Przede wszystkim mamy zatem kwestię rasową – to ona jako pierwsza rzuca się w oczy i nadaje ton serialowi. „Nowi” arystokraci na dworze budzą niesmak, konsternację, w najlepszym przypadku rozbawienie lub współczucie. Ich pozycja jest świeża i niepewna. Nie do końca rozumieją, dlaczego nagle zostali zaproszeni na królewskie pokoje, i nie wiedzą, jak długo ten stan potrwa. Kolejny temat to pozycja kobiety w świecie rządzonym przez mężczyzn. W świecie, w którym kobieta może przetrwać bądź jako bierny przedmiot użytkowy, bądź jako szara eminencja, kierująca losem swoim lub innych zza pleców nieświadomego jej działań męża lub syna. Przedstawiona została kwestia choroby, którą uważa się za chorobę ducha, nie ciała, i na którą brak skutecznego lekarstwa. Od brutalnych, niesprawdzonych, desperackich kuracji do pełnego nadziei zaklinania rzeczywistości, od względnej poprawy do nagłej zapaści, Królowa Charlotta daje nam bolesny obraz wyczerpującego życia z chorym. Mamy wreszcie wątek zakazanej, beznadziejnej miłości – homoseksualnej, pozamałżeńskiej – nigdy do końca nie spełnionej i niepewnej jutra.

Emocjonująca huśtawka

To wszystko trafia do widza w miłej dla oka, choć nie zawsze łatwej i przyjemnej formie. Sześć odcinków serii to huśtawka wrażeń, która mimowolnie wciąga i angażuje na wielu poziomach. Główną zasługę przypisać tu należy lekkiemu scenariuszowi, który niezauważalnie przeciąga widza po tych wcale nie błahych problemach, wyciskając z niego przy okazji masę autentycznych emocji. Także młodzi aktorzy nie zawodzą. Główna para aktorska Corey Mylchreest w roli króla Jerzego III oraz India Amarteifio jako królowa Charlotta świetnie wyglądają razem, jest między nimi chemia, której niejednokrotnie brak dużo bardziej doświadczonym aktorom. Oboje odznaczają się energią pozwalającą im ożywić postacie, w które się wcielają. Golda Roushevel w roli starszej królowej oraz Michelle Fairley (znana z roli Catelyn Stark w serialu Gra o Tron) jako księżna Augusta prezentują chłodne i racjonalne podejście do życia, którego nabyły z wiekiem. Ich bronią jest przemyślana strategia i dalekosiężne plany, których pełni emocji młodzi jeszcze nie rozumieją. Pomostem pomiędzy tymi dwiema postawami jest zaś lady Agatha Danbury (Arsema Thomas) – nadal młoda, ale już doświadczona małżeństwem z o wiele od niej starszym mężczyzną. Scena pomiędzy lady Danbury a księżną Augustą, w której ta druga uznaje w młodszej kobiecie godną siebie przeciwniczkę, to prawdziwy popis aktorski obu pań.

„Nie przeszłaś przez mur”.

Nie zapominajmy jednak, że Królowa Charlotta to opowieść o miłości, małżeństwie, miłości w małżeństwie i miłości poza nim. Finałowy, niemal półtoragodzinny odcinek serialu wycisnął już z widzów wiele łez. Przyznam, że choć to dla mnie nietypowe, także się wzruszyłam. To również mnie w Opowieści ze świata Bridgertonów zaskoczyło – że potrafiła przekazać historię niejednego uczucia, nie ocierając się o kicz. Oczywiście, podobnie jak w Bridgertonach, nie obyło się bez długich i częstych scen nie do końca rozbieranych – niektóre pokazane były w sposób bez mała komediowy – scenariusz jednak zniósł to z godnością. A wspominana przez poruszonych do głębi fanów serialu scena samotnego tańca Brimsleya czy rozmowa lady Danbury z Violet Bridgerton o urodzinowych kapelusikach z pewnością na długo zostanie z widzami. Podobnie jak finałowy dialog pary królewskiej (– „Nie przeszłaś przez mur”. – „Nie przeszłam przez mur”.).

Zachwyceni widzowie dopytują o kolejny sezon Królowej Charlotty. Moim zdaniem nie powinien powstać. Historia króla i jego oddanej małżonki zakończyła się idealnie, zostało powiedziane wszystko, co powiedziane być miało. Świat Bridgertonów oferuje wiele postaci, wokół których można zbudować niewielkie uniwersum – ja sama chciałabym się dowiedzieć, czy delikatne nasiona roślin z ogrodu Violet Bridgerton znalazły podatny grunt albo co stało się z Reynoldsem – ale o królowej i jej życiu u boku króla wiem dokładnie tyle, ile trzeba. I za jakiś czas, bez wątpienia, wrócę do tej opowieści.

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA