KOMUNIŚCI (2005)
Jest rok 2004. Komunizm w Polsce nie upadł, ma się coraz lepiej… Fabuła Komunistów jest alternatywną wizją historii Polski, a patrząc na ten fakt z perspektywy czasu, alternatywą raczej ponurą. PRL w dalszym ciągu funkcjonuje, my zaś poznajemy trójkę bohaterów, tytułowych komunistów, wplątanych w wojenną politykę Kremla. W tych rolach Kamilek (tow. Wałensa), Tomashec (tow. Kżaklewski), Ania (tow. Walętynowicz), czyli czołowi aktorzy Forest Brothers. Rozkazy, które przyszły “z góry’, obligują ich do strzeżenia zwłok towarzysza Lenina – specyficznego skarbu narodowego. Kłopoty zaczynają się z chwilą, gdy charyzmatyczny nieboszczyk znika…
Komuniści to sztandarowy i w niektórych kręgach kultowy już film grupy filmowej Forest Brothers. Premiera filmu miała miejsce w Szczecinie 1 maja 2004 (czyli w Święto Pracy), sam zaś obraz został odebrany bardzo pozytywnie. To nie pierwszy i nie ostatni film szczecińskiej grupy, popularność zaskarbili sobie takimi filmami jak Spid czy Przyjaciele, a także teledyskami do utworów zespołu Puatki. Komuniści jednak jak do tej pory odnieśli największy sukces. Trzeba przyznać, iż od strony fabularnej film jest niezmiernie interesujący. Komunizm zostaje ukazany w kategoriach absurdu, wizji przejaskrawionej, piętnującej, ironizującej i wyśmiewającej główne atrybuty uznanego komunisty. Świetne są postaci towarzyszy – głównych bohaterów spod znaku sierpa i młota. W sposób niezwykle zabawny uwydatniono ich główne przywary. Przede wszystkim kult czerwonego koloru i zamiłowanie do alkoholu. Bimber leje się w filmie strumieniami, a radosne libacje w zabawny sposób komentuje klasyczna pieśń Do roboty, która w Komunistach nabiera zupełnie nowej wymowy…
“Przejdźmy od słów do czynów”
Cytat ten w niezwykle sugestywny sposób ogólnie obrazuje fabułę i przesłanie filmu. Czego by się komuniści nie dotknęli i w jakie wydarzenia nie zostali wplątani, i tak zawsze kończy się tak samo – kończy się czynem! Czynem ze wszech miar wzniosłym, chlubnym. “Czyn” jest ulubionym zajęciem tytułowych bohaterów, czyn jest ich sposobem na życie. Są gotowi posunąć się do łapówkarstwa, a nawet ryzykować głową w imię swej najwyżej życiowej wartości, czyli picia. Flaszki, ogórki i kubki to rekwizytornia najczęściej goszcząca na ekranie. Głównych bohaterów możemy określić mianem pozytywnych hedonistów, którzy w obliczu ponurego ustroju odnaleźli swoje szczęście i mogą robić to, co naprawdę kochają. Choć obiekt ich zamiłowania, posunięty do rangi kultu i ceremoniału, jest trochę dyskusyjny, a nawet kontrowersyjny. Kult wódki potraktowany jest jednak w kategoriach czysto absurdalnych, a niezwykle śmieszne “upojne” sceny w żaden sposób nie mogą być odebrane jako faktyczne nawoływanie do alkoholowych wyskoków.
Od razu trzeba zaznaczyć, iż Komuniści to nie tylko radosne sceny opróżniania kubków i konsumowania ogóreczków. W filmie pojawiają się także mocne fabularne zwroty oraz zagrywki stricte kryminalne, będące swoistym hołdem złożonym dreszczowcom. Pamiętna i chlubna jest scena, w której towarzysz Kżaklewski zostaje zaatakowany przez tajemniczego osobnika z wielkim rzeźnickim nożem, w takt znamienitej muzyki z Psychozy Hitchcocka. Także scena nagłego zniknięcia Lenina trzyma w napięciu. Komuniści łączą w sobie kilka filmowych gatunków, oprócz absurdalnej i pogodnej komedii odnajdujemy w nim także elementy filmu historycznego, a także dreszczowca z prawdziwego zdarzenia. Nie zapominajmy, że to także kino społeczne, poruszające istotny problem alkoholizacji społeczeństwa, a także wyzysku pracowników.
Czerwień niepodzielnie króluje na ekranie. Twórcy z pietyzmem oddali komunistyczne realia. W każdej scenie odczuwamy specyficzny klimat tego okresu. Z pewną dozą nostalgii przyglądamy się alternatywnym wizjom komunistycznych komórek, czerwonym krawatom, socrealistycznym plakatom czy też portretom Władysława Ilicza. Ba, realizatorzy postarali się nawet o samego Lenina – jak żyw, pojawi się we własnej osobie! Realizm filmu jest także jego główną bronią humorystyczną, nadającą filmowi tonu prześmiewczego i ironicznego.
Wracając do Władysława Ilicza, który kiedyś powiedział, że “Film to najważniejsza ze sztuk”, choć w nieco innym kontekście. Jego pojawienie się w tym filmie odbieram jako swoisty hołd słowom, które kiedyś sam wypowiedział. Jakby twórcy chcieli nam przypomnieć te jakże trafne stwierdzenie komunistycznego autorytetu. W symbolice filmu dopatruję się głównego przesłania – chęci wskrzeszenia polskiego kina, tak jak w metaforycznej scenie wskrzeszenia Lenina i jego przechadzki przez ulicę – czy to właśnie Forest Brothers tego dokonają? To oni spotykają towarzysza na swojej drodze. Nie wiem, ale liczę na to.
Oficjalna strona zespołu filmowego Forest Brothers
Tekst z archiwum film.org.pl (01.01.2005).