KOBIETY MAFII 2. Ulubiony taśmowy fast food Polaków
Z rozmachem i nie oglądając się za siebie – tak można nazwać proces powstawania kolejnych taśmowych produkcji Patryka Vegi. Coś, co u innego reżysera uchodziłoby za żart i „obiecanki cacanki”, u niego jest zwykłym modus operandi – będzie tego więcej i nie zatrzymasz tej machiny. Robić swoje, w nosie mieć krytykę i tyle, bo fan przyjmie wszystko!
Radzimy więc brać na poważnie wszystkie słowa twórcy, bo każdy zapowiedziany film prędzej czy później powstanie, a za rok czeka nas zamknięcie trylogii o kocicach polskiej mafii. Po raz pierwszy Vega jednak pozostawia za sobą poczucie ciekawości. Może to efekt „vegeizacji polskiej kultury”, ale wydaje się, że widzowie będą na trzecią część czekali jeszcze bardziej niż na drugą, bo jest sporo życia w tej opowieści, w której paradoksalnie trup ściele się gęsto, a wkrętarka służy nie tylko do śrub. I choć to bijące serducho przykrywa sporo irytujących elementów – odpowiednie nastawienie do takiego kina może pozwolić naprawdę nieźle się bawić.
Niania pozbyła się męskiej części stojącej na jej drodze ku ekspansji narkotykowego biznesu, ale nie charakterystycznego dla siebie uwielbienia brutalności. Pragnie sfinalizować deal, który ustawi ją do końca życia, nawet jeśli trzeba będzie wejść jeszcze głębiej w mafijny półświatek i pozbyć się kilku głów. Rola matki od zawsze była gwarantem tego, że tli się w niej miękka strona natury, ale sequel pokazuje, na co ją stać w drodze ku wielkości. Tymczasem Spuchnięta Anka wychodzi z więzienia i musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której nie ma miejsca na pomagających jej facetów, do czego była dotychczas przyzwyczajona. Siekiera natomiast uciekła do Maroko, gdzie ma szansę na szczęśliwy ożenek, problem w tym, że z… terrorystą. Wśród nowych postaci pojawi się latynoska piękność Aida, żona barona kokainowego, która potrafi wiele szemranych spraw załatwić nie gorzej od męża. Partnerujący jej niekiedy Piotr Adamczyk wcielający się w łysego gangstera bywa stłamszony przez tę charyzmę prawdziwej samicy alfy.
Podobne wpisy
Kobiety mafii 2 są więc filmem ściśle kontynuującym wątki rozpoczęte w poprzedniku i mimo pozostawionego wrażenia eskalacji szaleństwa można odnieść wrażenie, że scenarzysta i reżyser w jednym już na samym początku tej filmowej drogi myślał o serii. Postacie, a szczególnie Anka grana przez Kasię Warnke, przechodzą przemianę, ale nie wybijającą ich z pierwotnie zarysowanych ról. Mimo że jej wątek wywołuje salwy śmiechu, obserwujemy konsekwentnie, choć momentami zbyt komediowo poprowadzoną historię upadku kobiety. Gdzieś między tymi dowcipasami i wulgarnością kryje się bliski prawdzie obraz osoby, która musi wykształcić w sobie instynkt przetrwania i trzeba przyznać, że reżyser mówi o takich figurach całkiem ważne rzeczy. Specjaliści od biografii mafiozów (swoją drogą – czyżby był to już pełnoprawny gatunek literacki?) znajdą w tych postaciach wątki, które zbudowane są na solidnym fundamencie rodzimych anegdot środowiskowych. Nawet jeśli Vega odpływa w światotwórstwie, jak w przypadku wątku kolumbijskiego i bestii żyjącej wewnątrz Niani (którą aktorsko bawi się z dużą swadą Agnieszka Dygant), to konsekwentnie trzyma się ustalonych ram. Przypomina trochę wujaszka, który mimo iż dowiedział się, że jego dowcipy są suche, nie wypada ze swojej roli, dzięki czemu po jakimś czasie zyskuje szacunek w swoim otoczeniu jako “ten niezłomny komediant”. Polski reżyser pracuje właśnie w ten sposób – opierając się na wynikach finansowych i własnym wyczuciu konwencji, a nie piskliwych głosach mówiących, że psuje kinematografię.
W oczach krytyki Vega już dawno przestał być jednostką chorobotwórczą, a stał się symptomem naszych gustów. Kiedy więc na ekranie pojawiają się kolejni ikoniczni charakternicy, jak słynna niegdyś za sprawą serialu Luz Maria Angie Cepeda lub wygolony na łyso i wyluzowany jak nigdy dotąd Adamczyk – umowność staje się siłą. Aktorzy pojawiający się wcześniej, jak na przykład raper Sobota lub pierwszoplanowe tygrysice, mają więcej do zagrania i robią to ze sporą pewnością siebie.
Największym więc problemem kina Patryka Vegi jest to, że nie potrafi już zaskoczyć ani na poziomie fabularnym, ani formalnym, bo rytm Kobiet mafii 2 oraz praca operatorska są powtórzeniem starych chwytów. Nawet jeśli reżyser będzie sięgał coraz głębiej w anegdotyzm w celu mnożenia ponurej wizji świata (sorry, ale wątek postaci granej przez Aleksandrę Popławską, która zakochuje się w terroryście z ISIS, byłby lepszy jako punkt wyjścia w komedii, a nie w czymś, co ma jedynie wybrzmieć w celu zbudzenia kontrowersji), to wciąż będą to jedynie rzetelne technicznie fast foody, połykane seryjnie wbrew prawom rynku, który lubi być zaskakiwany przez kino gatunkowe. Co dziwne – wierni fani nie wydają się mieć z tą jednolitością filmów Vegi problemów. I dobrze, kino jest egalitarne, a Patryk Vega znalazł w nim swoje miejsce, wprawdzie daleko od artystycznych zapędów, ale wciąż na tyle blisko potrzeb masowych, żeby ten cały cyrk jeszcze trochę się kręcił.