search
REKLAMA
Recenzje

KISS KISS BANG BANG. 15 lat od premiery

Krzysztof Walecki

14 maja 2020

kiss kiss bang bang val kilmer robert downey jr.
REKLAMA

Nic dziwnego, że w świecie, który funkcjonuje w oparciu o kłamstwa i marzenia, również i zagadka kryminalna zasadza się na relacji fikcji i rzeczywistości – dużo tu fałszywych tożsamości, inspiracji pulpową literaturą i filmami oraz wiary w ich prawdziwość. Black musiał mieć frajdę, konstruując intrygę, gdyż ta co chwilę zaskakuje, każąc bohaterom nieustannie improwizować. Rodzi to komizm (podkreślony pełną żartobliwego uroku muzyką Johna Ottmana), ale reżyser i scenarzysta ma niesamowicie pewną rękę, kiedy chce uderzyć w poważniejsze tony. Być może najlepszą sceną filmu jest ta, w której będący świadkiem morderstwa Harry sam chwyta za broń i zabija – zmiana tonacji zadziwia, a nawet szokuje. Mimo to wydaje się usprawiedliwiona i zasłużona, co zaskakuje jeszcze bardziej, kiedy – nadal w tej samej scenie – Black znów sięga po humor, pokazując psa zabierającego odcięty palec głównego bohatera. I ponownie nie mamy poczucia jakiejś niestosowności bądź błędu w sztuce. Jest to mistrzowska robota, potwierdzająca, że tak daleko, jak chce się posunąć Black-scenarzysta, Black-reżyser podoła wyzwaniu.

Oglądany po 15 latach od premiery debiut autora Zabójczej broni imponuje krytycznym, ale nie karcącym spojrzeniem na Hollywood. Być może dlatego, że reżyser jest pozbawionym złudzeń romantykiem, trochę jak jego bohaterowie. Los Angeles kusi, dużo obiecuje, zmienia ludzi w cyników i pozerów, ale trudno je obwiniać za to, czym jest dla wszystkich marzących o karierze. Jeśli już Black szuka winnych, to wskazuje na tych, co zawsze – ojców. W jego filmografii ci są źli (Długi pocałunek na dobranoc), nieobecni (Bohater ostatniej akcji, Iron Man 3) lub w najlepszym razie niedoskonali (Ostatni skaut, Równi goście). W Kiss Kiss Bang Bang ukazuje ich w najgorszym świetle. Ojcowie molestują własne dzieci, okradają je, zabijają albo doprowadzają do samobójstwa. I nieważne, czy dzieje się to w mieście aniołów, czy też na peryferiach w Indianie. Ta przerażająca konstatacja pozwala twórcy umieścić kompletnie zbyteczny epilog ze zniedołężniałym człowiekiem, który przed laty gwałcił córkę. Razy, jakie otrzymuje od bohatera Kilmera, przynoszą małą satysfakcję, ale czy można prosić o więcej? Jak na film, który jest czystą rozrywką, na dodatek parokrotnie łamiącą czwartą ścianę, to finałowe odczarowanie świata boli swą niemocą. Mimo to Black szuka sprawiedliwość tam, gdzie się da.

Kiss Kiss Bang Bang został znakomicie przyjęty przez widzów i krytyków, choć hitem w kinach nie został. Nikt wtedy nie czekał na powrót Blacka, Downey był nadal w niełasce, sława Kilmera przebrzmiała (wielka szkoda, że i on bardziej nie skorzystał na sukcesie filmu), a i zwiastun sugerował coś bardziej ogranego i sztampowego. Tymczasem to właśnie ten występ przekonał Jona Favreau do powierzenia Downeyowi roli Tony’ego Starka. Sam aktor uważa KKBB za swój ulubiony film. Odwdzięczył się kilka lat później, typując Blacka na reżysera Iron Mana 3, obrazu, który był skazany zarobić miliard dolarów. Od tego czasu filmowiec próbuje popchnąć swoją karierę we właściwym kierunku – Równi goście z 2016 roku, kolejny pastisz czarnego kryminału, tym razem rozgrywający się w latach siedemdziesiątych, był krokiem do przodu, ale już nakręcony dwa lata później Predator okazał się kompletną porażką pod każdym względem. Od tego czasu cicho sza o kolejnych projektach Blacka, mimo że był już do paru przypisany. Prędzej czy później znów się odezwie, w to nie wątpię. I w to, że będzie o tym głośno. Miejmy tylko nadzieję, że nie potrwa to kolejnej dekady.

REKLAMA