Dystrybutor reklamował Dłużnika jako połączenie Wysłannika piekieł (1987) Clive’a Barkera, Reanimatora (1985) Stuarta Gordona oraz Czarnoksiężnika (1989) Steve’a Minera. Pobożne życzenia!
Pozaziemski seryjny morderca zostaje skazany na karę śmierci, ale w ostatniej chwili sąd (również pozaziemski, ma się rozumieć!) decyduje się na znacznie surowszy środek represyjny: zbrodniarz będzie odsiadywał dożywocie na… Ziemi (prymitywnej planecie, jak mówi jeden z obcych), a jego ciało zostanie genetycznie przekształcone w taki sposób, żeby przypominało ludzki organizm. Albo jednak nauka obcych jest niedoskonała, albo transformacja nie została doprowadzona do końca – w każdym razie co kilka godzin ciało zbrodniarza powraca do swej pierwotnej formy, a proces ten jest wieńczony malowniczą eksplozją jego głowy. Kosmita musi regularnie urywać głowy napotkanym na Ziemi ludziom i przytwierdzać je do swojego cielska, co wzbudza uzasadnione podejrzenia pary policjantów z wydziału zabójstw, detektyw Diany Pierce i jej partnera Charlesa Kriegera.
John McNaughton zdobył rozgłos swoim pełnometrażowym debiutem pt. Henry: portret seryjnego zabójcy (1986). Kontrowersje wokół tego filmu sprawiły, że reżyser zaczął otrzymywać niezliczone scenariusze tandetnych horrorów, które bez wahania odrzucał. „W końcu pojawił się The Borrower, który w pewnym sensie też był złym skryptem, ale koncepcja, że ten potwór urywa ludziom głowy i w jakiś sposób przejmuje ich życia, była dla mnie metaforą tego, co robią aktorzy. I to dało mi coś, czego mogłem się zaczepić poza monstrum, które wyskakuje zza drzewa, aby cię nastraszyć i zjeść” – wyjaśniał McNaughton. Dłużnik powstawał od 1987 do 1988 roku pod auspicjami studia Atlantic Entertainment Group, które zbankrutowało krótko przed ukończeniem zdjęć – i dopiero wytwórnia Cannon Films odkupiła prawa do filmu, wprowadzając go na kinowe ekrany w 1991 roku.
Dłużnik spędził na półce trzy lata, mógłby i dłużej. Twórcy zmieszali ze sobą science fiction, horror i komedię, ale ich film nie sprawdza się w żadnej z tych konwencji: science fiction stanowi tu tylko pretekst dla punktu wyjścia, elementy kina grozy nie wzbudzają żadnej grozy, a żarty nie są zbyt zabawne. Na upartego można by nawet dostrzec w filmie McNaughtona swego rodzaju satyrę społeczną czy też komentarz na temat życia w amerykańskiej metropolii końca XX wieku, na ulicach której szerzą się gwałty, strzelaniny, narkomania, prostytucja, bezdomność itd. Ale to tylko tło; na pierwszy plan wysuwa się niedorzeczna historyjka o kosmicie, który błąka się po mieście i urywa kolejne głowy – i tak w kółko. Twórcy byli chyba świadomi miałkości i powtarzalności podobnego schematu, toteż dorzucili wątek o gwałcicielu, który jednak nijak ma się do głównego motywu Dłużnika.