JEŻELI…. Zmienić świat za pomocą kuli
Lindsay Anderson (1923–1994) nakręcił tylko kilka pełnometrażowych filmów fabularnych, w tym otoczonego kultem w Polsce Szczęśliwego człowieka (1973) oraz Jeżeli…. (1968) – gorzką satyrę na brytyjski system edukacji, która równocześnie antycypowała ogólnoświatowe niepokoje i przemiany społeczne tamtego czasu.
Wielka Brytania, koniec lat 60. XX wieku. Po przerwie wakacyjnej spędzonej w Londynie nastoletni Mick Travis wraca do szkoły. College House jest typową brytyjską placówką edukacyjną dla chłopców – uczniowie mieszkają w internacie, chodzą w mundurkach i są poddawani surowej dyscyplinie wychowawczej. W szkole obowiązuje układ hierarchiczny: nieoficjalne rządy sprawuje grupa najstarszych uczniów, którzy wykorzystują młodszych jako służących (również seksualnych) za cichym przyzwoleniem kadry pedagogicznej. Wszelka niesubordynacja jest karana przemocą psychiczną i fizyczną. Mick i jego dwaj koledzy, Wallace i Knightly, buntują się przeciwko opresyjnym zasadom – kradną motocykl, piją wódkę, prowokują swoich oprawców i zastanawiają się, jak jeden człowiek może „zmienić świat za pomocą kuli w odpowiednim miejscu”. Pewnego dnia chłopcy otrzymują polecenie posprzątania podziemnego magazynu i odnajdują tam skrytkę z bronią palną i amunicją. Mick, Wallace i Knightly w tajemnicy przechwytują zawartość arsenału, żeby dokonać krwawej zemsty na swych prześladowcach.
Zalążki filmu sięgają 1960 roku, kiedy to David Sherwin i John Howlett – wówczas osiemnastoletni studenci Uniwersytetu Oksfordzkiego – napisali scenariusz pod tytułem Crusaders. U jego podstaw legło doświadczenie autorów w Tonbridge School – elitarnej szkole prywatnej o ponad pięćsetletniej tradycji. Reżyserię zaproponowano najpierw Sethowi Holtowi, a następnie Nicholasowi Rayowi, ale obaj okazali się z różnych powodów nieosiągalni. Holt polecił jednak Lindsaya Andersona, który po komercyjnej klęsce Sportowego życia (1963) pracował głównie w teatrze. Anderson stanowił doskonały wybór, bo jako młody człowiek sam uczęszczał do szkoły prywatnej i dobrze znał mechanizmy brytyjskiego systemu edukacji. Przez kilka miesięcy pracował z Sherwinem i Howlettem nad scenariuszem, wzbogacając go o pierwiastki surrealistyczne oraz dodając zakończenie zapożyczone z filmu Pała ze sprawowania Jeana Vigo. „Seans filmu Vigo dał nam pomysł i pewność siebie, by kontynuować pracę nad strukturą scen, którą opracowaliśmy szczególnie dla pierwszej części filmu” – wyjaśniał Anderson.
Produkcja ruszyła w marcu 1968 roku. Zaledwie dwa miesiące później w Paryżu wybuchły zamieszki studenckie, które swym zasięgiem rychło objęły całą Francję i nieomal doprowadziły do obalenia rządu Charlesa de Gaulle’a. Studenci – zainspirowani amerykańskimi ruchami hipisowskimi i lewicowymi doktrynami oraz wspierani przez robotników, anarchistów, sytuacjonistów i członków Francuskiej Partii Komunistycznej – protestowali przeciwko rosnącemu bezrobociu, konserwatywnej polityce, imperializmowi, technokracji, nierównościom społecznym i tradycyjnym mieszczańskim wartościom. Wydarzenia, które zapisały się w historii jako Maj 1968, zakończyły się po niecałych dwóch miesiącach połowicznym sukcesem protestujących. Rozruchy miały jednak dalekosiężny wpływ na życie kulturalne, polityczne i gospodarcze Francji: pośród społeczeństwa rozpowszechniły się ideologie liberalne, rewolucja obyczajowa, ruchy ekologiczne i feminizm. W tym samym roku rozmaite rozruchy przetoczyły się m.in. przez Polskę (Marzec 1968), Czechosłowację (Praska Wiosna) i Meksyk (Masakra w Tlatelolco).
Jeżeli…. wszedł na ekrany brytyjskich kin w grudniu 1968 roku, jego treść idealnie wpisała się zaś w ówczesną kontrkulturową atmosferę (czy też szerzej: antyestablishmentową, trudno bowiem porównać czechosłowackich intelektualistów i polskich robotników do francuskich studentów czy amerykańskich hipisów). Brawurowy film Andersona – który część zdjęć nakręcił w Cheltenham College, swym Alma Mater – jest nie tylko sarkastyczną krytyką brytyjskiego szkolnictwa bazującego na ślepym posłuszeństwie, karach cielesnych, bezmyślnym snobizmie i kulcie przebrzmiałych imperialnych wzorców. W swej istocie to także alegoria klasowego społeczeństwa Wielkiej Brytanii – szkoła funkcjonuje tu jako dokładne odzwierciedlenie systemu społecznego. Pokazane w filmie nagość i przemoc wywołały kontrowersje tuż po premierze, ale nie to najbardziej zabolało brytyjskich odbiorców, lecz atak na narodowe ideały. Producent filmowy i baron John Brabourne uznał, że tak chory scenariusz nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego, a pewien brytyjski dyplomata określił Jeżeli…. mianem „obrazy dla narodu”.
Krytycy i krytykanci, wśród których znaleźli się również przerażeni decydenci firmy dystrybucyjnej Paramount (twierdzili, że film podżega do rewolucji), potraktowali treść zbyt dosłownie – i to na przekór zamiarom Andersona, który pewnymi rozwiązaniami formalnymi sugerował, że fabuła Jeżeli…. może być snem, fantazją, halucynacją, wytworem wyobraźni lub chorego umysłu. Realizm zostaje podważony nie tylko przez podział filmu na rozdziały lub akty (niczym w powieści, sztuce teatralnej albo innym fikcyjnym dziele) o tytułach takich jak Rytuał i romans, Dyscyplina i Bunt – ale również przez sceny o wybitnie surrealistycznym charakterze (jak np. zapasy Micka z nagą dziewczyną w kawiarni) oraz naprzemienne stosowanie taśmy czarno-białej i kolorowej. Początkowo taki zabieg wynikał ze względów praktycznych: sceny w kościele kręcono w czerni i bieli, ponieważ oświetlenie planu dla zdjęć monochromatycznych było prostsze i mniej czasochłonne. Andersonowi spodobał się ten efekt, więc postanowił, że takich ujęć będzie więcej. Chodziło o to, żeby „rozbić powierzchnię filmu” i tym samym jeszcze bardziej zdezorientować widzów.
Brytyjska prasa nienawidziła Andersona, toteż odsądziła Jeżeli…. od czci i wiary, ale nie dość, że obraz okazał się sukcesem komercyjnym w ojczyźnie reżysera, to na dodatek dostał Złotą Palmę na festiwalu w Cannes w 1969 roku. Dziś uważa się go za jeden z najwspanialszych filmów w historii brytyjskiej kinematografii (numer 12 na liście 100 najlepszych dzieł filmowych według British Film Institute i numer 9 w bliźniaczym zestawieniu magazynu „Time Out”), a jego przemożny wpływ widać m.in. u Terry’ego Gilliama, Alana Clarke’a, Dereka Jarmana i trupy Monty Pythona. Stanley Kubrick powierzył Malcolmowi McDowellowi główną rolę Alexa DeLarge’a w Mechanicznej pomarańczy po tym, jak zachwycił się jego powalającą kreacją u Andersona. Jeżeli…. nadal pozostaje symbolem nonkonformistycznego ducha lat 60. oraz sprzeciwu wobec autorytetów, kontestacji starego świata i pojawienia się nowej sztuki, filmu i muzyki. A jeśli już o muzyce mowa, to w filmie Andersona łączy się ona z pewnym polskim wątkiem: na stosie płyt winylowych w pokoju Micka spoczywa album z serii „Polish Jazz” – Astigmatic Krzysztofa Komedy.
Otwarty finał filmu prowokował do pytań o dalsze losy Micka Travisa. Anderson niejako udzielił na nie odpowiedzi, realizując Szczęśliwego człowieka (1973) i Szpital Brytania (1982). W obu filmach pojawia się główny bohater Jeżeli…., ale poza nazwiskiem i twarzą McDowella nic go nie łączy ze zbuntowanym uczniem College House. W pierwszym Travis to karierowicz opętany drobnomieszczańskimi marzeniami o dobrobycie, w drugim – drugoplanowy reporter śledczy, który podczas tropienia nieprawidłowości w tytułowym szpitalu pada ofiarą eksperymentów medycznych. Filmy te tworzą luźną, nieformalną trylogię, ale reżyser planował właściwą kontynuację Jeżeli…. z „oryginalnym” Travisem. W rzekomo ukończonym scenariuszu Mick był nominowaną do Oscara hollywoodzką gwiazdą filmową, Wallace został majorem brytyjskiej armii, a Knightly duchownym. Przyjaciele spotykają się po latach, aby odbić Rowntreego (jednego z dawnych kolegów ze szkoły) z rąk studentów-porywaczy. Lindsay Anderson nie zrealizował tego pomysłu – w 1994 roku zmarł na atak serca podczas wakacji we Francji.
Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl.