search
REKLAMA
Berlinale 2023

INGEBORG BACHMANN – PODRÓŻ NA PUSTYNIĘ. Kiepska czytanka z Vicky Krieps

Brak oryginalnego przekazu to jedno, ale niekiedy nawet i takie opowieści potrafią zainteresować. „Podróż na pustynię” nie jest jednak jedną z nich.

Tomasz Raczkowski

24 lutego 2023

REKLAMA

Ingeborg Bachmann była jedną z najważniejszych pisarek niemieckojęzycznych XX wieku. Jej wiersze, opowiadania i powieści, w których Austriaczka poruszała tematykę kobiecości, egzystencjalizmu i komunikacji, to często pozycje klasyczne. Po prozę Bachmann sięgał w początkach swojej kariery sam Michael Haneke, co wskazywać może nie tylko na wpływ, jaki na kulturę wywarła zmarła w 1973 roku pisarka. W takim kontekście postrzegać należy film Ingeborg Bachmann – Podróż na pustynię, w której zasłużona niemiecka reżyserka Margharethe von Trotta sięga po samą biografię Bachmann jako fabularny materiał.

Podróż na pustynię koncentruje się na burzliwym i trudnym związku Ingeborg Bachmann z innym pisarzem, Szwajcarem Maxem Frischem. Literacka para była ze sobą związana w latach 1958–1963, a ich relacja wpłynęła znacząco na obydwoje, co znalazło swoje odbicie również w ich twórczości (jedyna powieść Bachmann, Malina, bywa interpretowana jako polemika z prozą dawnego partnera). Von Trotta przygląda się początkom, rozwojowi i kresowi związku dwóch silnych indywidualności, starając się nakreślić niuanse oraz dynamikę relacji Bachmann i Frischa, by za ich pomocą zbudować psychologiczny portret głównej bohaterki. Główną linię narracyjną oprawia w ramę, którą stanowi tytułowa podróż Bachmann na pustynię, odbyta już po zerwaniu z Frischem i pełniąca dla niej formę katharsis. Reżyserka wykorzystuje przy tym metaforykę pustyni, by dopełnić swoją wizję życia wewnętrznego Bachmann, tłumionej przez otoczenie i próbującej z różnym skutkiem odnaleźć się w roli kobiety oraz kulturalnej gwiazdy.

Film von Trotty ani na chwilę nie wychyla się ponad biopicową przeciętność, snując wokół głównej bohaterki rozważania zbyt przejrzyste, a w wielu miejscach zwyczajnie banalne. Bo nie ma nic odkrywczego w tym, że w patriarchalnym społeczeństwie Bachmann czuła się zduszona w romantycznej relacji ani że w relacjach z otoczeniem miała problemy ze znajdowaniem wspólnej płaszczyzny komunikacyjnej. Wszystko to było odbite w jej twórczości i zostało do dziś obszernie przeanalizowane. Von Trotta zbiera jedynie poszczególne wątki i splata w niezbyt porywającą czytankę, wpadającą w ograną konwencję dramatu o udręczonej jednostce artystycznej.

Brak oryginalnego przekazu to jedno, ale niekiedy nawet i takie opowieści potrafią zainteresować. Podróż na pustynię nie jest jednak jedną z nich. Inscenizacja realiów epoki wieje sztucznością na kilometry – detale nie są dopieszczone, a wnętrza czy stroje wyglądają jak zmontowane na moment dekoracje, którymi rzeczywiście są. Brakuje też realizacyjnego pomysłu, haczyka, który przyciągnąłby oko warstwą wizualną. Wszystkie sekwencje, nawet te dziejące się w Afryce, są kręcone w tym samym stylu zerowym mającym na celu w zasadzie wyłącznie zapewnienie ruchomych obrazków pod dialogi. Ponad stuminutowy film zrobiony w taki sposób nieproporcjonalnie męczy i uwypukla fabularne płycizny.

W tego rodzaju produkcjach kluczowe jest nawiązanie sympatii czy chociaż nici zrozumienia i zainteresowania z centralną postacią, co jako autorka chociażby Róży Luksemburg von Trotta z pewnością wie. W historii Ingeborg Bachmann jednak brakuje tego fundamentalnego elementu. Choć do wcielającej się w pisarkę Vicky Krieps nie można mieć większych zastrzeżeń, to nie wyciąga ona kiepskiego scenariusza, po prostu odgrywając rzetelnie płaską i nieciekawą postać, jaką dostała na papierze. Brakuje też dramatycznie ekranowej chemii między nią a partnerującymi jej Ronaldowi Zehfredowi oraz Tobiasowi Samuelowi Reschowi. Bachmann nie ma tu też zbyt wiele charyzmy, a często, zamiast jak prawdziwa postać, wygląda jak narracyjna figura będąca pretekstem do kolejnych wynurzeń na temat życia i płci.

Ingeborg Bachmann ponosi porażkę nawet na tym, ideologicznym, poziomie. Poza tym, że von Trotta klepie tu komunały, które nie były w dyskursie feministycznym odkrywcze ani szczególnie płodne już w czasach Bachmann, to na domiar złego podcina własne przemyślenia w oprawiającym historię wątku podróży na pustynię. Bachmann towarzyszy w niej młody kochanek, którego pisarka nazywa (sic!) „swoim wybawieniem”. Konstruując relację Ingeborg z zabierającym ją do Afryki Adolfem, von Trotta wpada w motyw męskiego zbawcy, wbrew intencjom odbierając swojej bohaterce autonomiczność i sprawczość w trakcie katharsis. To wykastrowanie feministycznego wydźwięku filmu to zepsuta wisienka na zakalcowym torcie, jakim jest Podróż na pustynię.

Film von Trotty niespecjalnie broni się nawet jako pozycja dla fanów Vicky Krieps, której nazwisko bardziej dziś przyciąga widzów niż nazwisko szacownej reżyserki. To nie słaby film marnujący świetną rolę, to raczej kolejny przeciętniak, w którym aktorka nie może rozwinąć skrzydeł i po prostu jest przed kamerą. Zarówno Bachmann, jak i Krieps zasługiwały na lepszy film – zwłaszcza biorąc pod uwagę przenikliwość tej pierwszej i talent drugiej, również do subwersywnych odczytań postaci kobiecych z historii, co widzieliśmy ostatnio w filmie W gorsecie. Tutaj jednak nie ma przestrzeni na zrobienie czegokolwiek z wyciętą z podręcznikowych papierów Ingeborg.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA