HONDO
Farrow uwydatnia tę antynomię także na innej płaszczyźnie fabularnej. Otóż syn wspomnianej bohaterki, Johnny, praktycznie pozbawiony jest ojca. Ten ostatni okazał się bowiem pozbawionym honoru alkoholikiem i tchórzem, zostawiając Angie na pastwę Apaczów oraz trudów dnia codziennego. Przez większość czasu trwania filmu chłopiec jest niejako rozdarty pomiędzy dwiema potencjalnymi wzorcami ojca — Lane’em a Vittoriem. I chociaż ostatecznie to protagonista zostaje opiekunem Johnny’ego, to wodzowi indiańskiego plemienia nie można odmówić zaangażowania i rodzicielskiej troski.
Podobne wpisy
Mimo wszystko wiele fundamentalnych założeń Honda pozostaje silnie przywiązanych do klasycznych prawideł westernu. Koniec końców oś fabuły stanowi konflikt między osadnikami a Indianami, naznaczony brutalnymi mordami, z którego zwycięsko nie mogą wyjść Apacze. Również relacja Lane’a i Angie, choć romantyczna, wyraźnie opiera się na schemacie zaradnego, charyzmatycznego mężczyzny o czystym sercu i naiwnej, bezbronnej kobiety. To oczywiście nie wymuszony feministyczny zarzut ku filmowi sprzed ponad sześciu dekad, ale zwrócenie uwagi na fakt, iż w dobie rozkwitających w latach 50. westernów psychologicznych dookreślenie postaci jest w filmie Farrowa raczej wątłe.
Bohaterowie Honda może nie są specjalnie rozbudowani, ale aktorzy ich grający wykonują kawał dobrej roboty. Nie ulega wątpliwości, że w rolach kowbojów John Wayne niemal nie miał sobie równych, ale ze scenami, w których musiał pokazać znacznie większą niż zwykle wrażliwość granej postaci, również poradził sobie bez większego wysiłku. Geraldine Page nie ustępuje swojemu ekranowemu partnerowi. Dla tej świetnej, choć dziś już niestety trochę zapomnianej aktorki (a przecież była zdobywczynią Oscara i dwóch Złotych Globów!) był to debiut na wielkim ekranie, aczkolwiek początkowo decyzja o obsadzeniu jej w westernie wzbudzała konsternację. W owym czasie Page grała wyłącznie na deskach Broadwayu, a jej aktorstwo uznawano za nieodpowiednie do estetyki kina, nie mówiąc już o westernach. Tymczasem Geraldine zanotowała u Farrowa kapitalny debiut, który nie tylko otworzył jej drogę do trwającej ponad 30 lat kariery filmowej, lecz także zapewnił pierwszą nominację do Oscara.
27 listopada 1953 roku film trafił do dystrybucji kinowej i podobnie jak przy produkcji, także na tym finalnym etapie problemy z techniką 3D dały o sobie znać. Wiele mniejszych kin nie było bowiem przygotowanych do wyświetlenia Honda, jako że wymagało to specjalnie przystosowanego ekranu. Na szczęście widzowie okazali na tyle duże zainteresowanie, że dzieło Johna Farrowa znalazło się w dwudziestce najlepiej zarabiających filmów tamtego roku.
Dzisiaj Hondo może nie jest pierwszą pozycją z filmografii Johna Wayne’a, która przychodzi na myśl, ale bez wątpienia jedną z ciekawszych produkcji spośród westernów Złotej Ery Hollywood. Choć nie tak przełomowy jak wcześniejsze o rok W samo południe, którego notabene Wayne nie znosił, to wciąż film inteligentny i niejednoznaczny, a zarazem klasycznie emocjonujący.