search
REKLAMA
Nowości kinowe

GRA CIENI. Wizualny przepych w okupowanej Korei

Radosław Pisula

12 sierpnia 2017

4
REKLAMA

Lata dwudzieste XX wieku, Korea znajduje się pod japońską okupacją. Lee Jung-chool, oficer policji dawniej powiązany z ruchem oporu, urządza zasadzkę na jednego z liderów buntowników – swojego dawnego kompana – który na jego oczach strzela sobie w głowę. Po tym wydarzeniu dostaje za zadanie zinfiltrowanie ruchu oporu – w tym celu zjednuje sobie przyjaźń niejakiego Kim Woo-Jina, jednego z prominentnych członków grupy. Obaj mężczyźni wikłają się w coraz bardziej skomplikowaną grę, a ich więzi się zacieśniają – jakby tego było mało, okazuje się, że obie strony są napchane kretami, a ruch planuje szeroko zakrojony plan zamachu terrorystycznego na japońskich agresorów.

Kim Jee-woon znakomicie porusza się w ramach kina gatunkowego i jest dzisiaj chyba najbardziej “amerykańskim” reżyserem pochodzącym z Azji. Po znakomitym thrillerze psychologicznym (Opowieść o dwóch siostrach), wystylizowanym do granic filmie gangsterskim (Słodko-gorzkie życie), szalonym westernie (Dobry, zły i zakręcony), ponurym thrillerze (Ujrzałem diabła) i w końcu załatwieniu typowo amerykańskiego akcyjniaka na jankeskiej ziemi (Likwidator), tym razem kieruje się w stronę thrillera szpiegowskiego, a gatunkowa gra po raz kolejny wychodzi mu naprawdę dobrze, bo z wyczuciem podejmuje decyzje co do wyboru składowych swojego najnowszego dania.

ksiaze w nowym jorku

Historia jednak, chociaż całkiem niezła, to absolutna podstawa tego typu kina, gdzie istotniejsze od samego rozwoju dosyć przewidywalnej fabuły są knowania bohaterów – różnego kalibru oszustwa, na których budowane są związki między nimi. A te dzięki bardzo dobrej obsadzie utrzymują uwagę widza, gdy sama historia zaczyna się wlec – bo całość niestety w kilku momentach niepotrzebnie się dłuży, czemu nie pomagają dialogi, popadające czasami w zbytni patos. Aktorsko prym wiedzie tutaj znany m.in. ze Snowpiercera Song Kang-ho – znakomicie przedstawiający na ekranie rozdarcie swojego bohatera pomiędzy postawą służbisty i coraz wyraźniejszym zwracaniem się ku buntowniczej przeszłości, gdy przychodzi mu obserwować bestialskie zachowania współpracowników oraz napędza go przyjaźń z członkiem ruchu oporu (równie dobry Gong Yoo, który grał niedawno pierwsze skrzypce w zaskakująco dobrym Zombie express) – początkowo iluzoryczna i wykalkulowana względem zniszczenia niepożądanej grupy. Postać jest na tyle złożona i wchodzi w tak naturalne relacje z innymi ludźmi, że można przymknąć oko na momentami zbytnią sztuczność dialogów, nagromadzenie bohaterów czy wyraźne przestoje w akcji.

Ale największą zaletą tego bardzo solidnego gatunkowca jest strona wizualna – całość wygląda po prostu przepięknie, zdjęcia Kim Ji-yonga nadają się do oprawiania w ramki: szczególnie wrażenie robi tutaj wykorzystanie kolorów, połączone ze scenograficznym przepychem, oddającym ducha epoki (np. artystyczne wykończenia wnętrza i sama wizualna konstrukcja długiej sekwencji w pociągu). Równie kapitalne są tutaj sceny akcji – co jest zresztą domeną koreańskiego reżysera – wystylizowane w duchu Johna Woo. Chociaż bez przesady i zbędnych akrobacji, opierające się przede wszystkim na umiejętnych ustawieniach kamery, wydanie zwiększających atrakcyjność i dynamikę kolejnych ujęć. Całość upiększa w odpowiednich momentach naturalistyczny rozlew krwi.

JOSH BROLIN czuł się źle gdy kręcił pewną scenę z filmu AVENGERS WOJNA BEZ GRANIC Aktor opowiada

Gra cieni to do tej pory zdecydowanie najbardziej dopieszczony technicznie film Kim Jee-woona, który rozłazi się momentami fabularnie i pod tym względem nie potrafi utrzymać konsekwentnie napięcia, ale nadrabia zdecydowanie w warstwie aktorskiej, wizualnej i sporymi pokładami zuchwałej pomysłowości podczas scen akcji, dzięki czemu można reżyserowi wybaczyć zbytnią patriotyczną wyniosłość względem historycznych wydarzeń, owiniętych przecież w fabułę wyjętą z pulpowych opowieści szpiegowskich. Niektóre elementy do siebie nie przystają, ale całość jest bardzo atrakcyjnym i intrygującym thrillerem spod ręki jednego z najbardziej utalentowanych współczesnych azjatyckich reżyserów.

REKLAMA