GĘSIA SKÓRKA. Demony kontra problemy nastolatków [RECENZJA]
Październik to miesiąc przygotowywania się do Halloween, a grudzień upływa pod znakiem mikołajek oraz Bożego Narodzenia; albo jak ktoś woli, dla nas Słowian, Szczodrych Godów. Kultury mieszają się ze sobą, jedne święta odchodzą w zapomnienie, inne się bardziej upowszechniają, co widać w sklepach, mediach, a nawet wystroju ulic. W serwisach streamingowych duchy i potwory również zaczynają panować bardziej niż jeszcze miesiąc temu. Po 1 listopada stylistyka znów się zmieni. Na razie na Disney+ zagościł kolejny serial o zjawiskach nadprzyrodzonych, którego tytuł nawiązuje do dwóch bardzo popularnych filmów pełnometrażowych – Gęsia skórka, a także serialu z lat 90. Wszystkie te produkcje są zaś mniej lub bardziej dokładną trawestacją serii książek R.L. Stine’a nazywanego Stephenem Kingiem literatury dziecięcej i młodzieżowej. Czy ten powrót do serialowej formy jest jednak udany i potrzebny? Czy nie lepiej byłoby zrobić kolejną pełnometrażową część?
Zaletą pełnometrażowych części Gęsiej skórki była przede wszystkim energiczna realizacja treściwych historii napisanych według standardowych i sprawdzonych zasad łączenia horroru z kinem przygodowym. W produkcji z 2015 roku dodatkowo motorem filmu był komiczny Jack Black w roli mrocznego autora ożywających powieści (Stine), a jednocześnie użyczający głosu jakże charakterystycznej dla serii złej postaci o imieniu Slappy. W produkcji z 2018 roku zaś obecność Jacka Blacka już mocno okrojono, lecz pierwszy plan powierzono młodym aktorom oraz podobnie jak poprzednio Slappiemu, który „zrobił cały film”. Na dodatek sugestywnie ukazano Halloween wraz z całym jego komediowo-horrorowym klimatem. Mimo że były to niewątpliwie produkcje dla młodszych widzów, to rodzice z pewnością mogli dobrze się na nich bawić wraz ze swoimi pociechami. Warstwę osobistych perypetii bohaterów maksymalnie zawężono na rzecz typowej przygodowej akcji.
Najnowsza produkcja te zasady wręcz zrewolucjonizowała. W tej chwili na platformie Disney+ dostępne jest 5 odcinków. Kolejne 5 będzie się pojawiać co piątek. Fabuła również dotyczy Halloween, a raczej tego, co następuje po tym święcie. Historia toczy się dużo wolniej niż w produkcjach pełnometrażowych, a elementów horroru i typowej akcji jest znacznie mniej. Zastąpiły je bardzo obyczajowe sekwencje, w których możemy poznać bohaterów od strony ich emocji i relacji z innymi rówieśnikami w klasycznym niewielkim amerykańskim miasteczku oraz w klasycznej amerykańskiej szkole, gdzie sporo dzieje się przy szafkach na korytarzu, jak to nagminnie bywa we wszelkich teen movies. Z aktorów nie znajdziemy niestety w serialu żadnej wybijającej się postaci ani dziecięcej, ani dorosłej. Potwory również nie mają wyraźnie zarysowanej osobowości. Najczęściej pojawia się Harold, lecz trudno domyślić się, kim jest, jakie są jego motywacje itp. Jest antagonistą nieco papierowym.
Warto zadać pytanie – do kogo adresowany jest ten serial? Z jednej strony nie jest on dojrzałą produkcja dla dorosłych, a z drugiej nastolatkowie są w nim potraktowani nad wyraz dorośle, łącznie z wątkami seksualnymi, co oczywiście dla nastolatków w dzisiejszych czasach wcale nie jest czymś osobliwym, lecz dla młodszych dzieci już tak. Dla rodziców zaś miejscami najnowsza Gęsia skórka może wydać się jednocześnie infantylna i aż zbyt dorosła. Tak więc mam istotny problem z zaklasyfikowaniem, dla kogo jest ten serial. Na pewno nie dla młodszych dzieci, które chciałyby bawić się na przygodowym seansie wraz z rodzicami. Dla rodziców również nie, bo postaci w serialu są jednak zbyt jeszcze młode oraz miejscami zbyt patetycznie udają dorosłość. Może więc dla nastolatków? Być może dla amerykańskich owszem, chociaż nie wszystkich. Wątpię jednak, czy dla europejskich, które mogą stwierdzić, że w serialu zbyt łopatologicznie złączono nazbyt skomplikowane, dorosłe problemy młodzieży w wyjątkowym skoncentrowaniu z ich niebywale dziecięcymi zachowaniami, jak również formalnie z elementami horroru. Wszystko to ze sobą nieco zgrzyta, bo niekończących się analiz, rozmów i perypetii jest tak wiele, że brakuje miejsca na typową akcję, a tego spodziewałbym się po serialu odwołującym się do serii Gęsia skórka. Demony więc przegrywają z kretesem, gdy pojawia się szkoła, lekcja, śniadanie w domu, spotkanie z kolegami, impreza i pierwsze zauroczenia. Dzieje się tak zarówno w perspektywie fabularnej, jak i niestety estetycznej, formalnej. Wstawki z elementami kina grozy są w każdym odcinku, lecz gęsiej skórki raczej nie powodują, no może zrobię wyjątek dla odcinka z multiplikowanym Jamesem. Nie ma się również wrażenia, że serial zmierza do jakiegoś kulminacyjnego punktu. Jest cały czas średnio, bez polotu, nieco nudno, ale znowuż nie aż tak do końca, żeby definitywnie porzucić oglądanie. Z drugiej strony nie ma niczego, co by naprawdę zachwyciło i spowodowało, że się będzie czekać na kolejny piątek i nowy odcinek z niecierpliwością.
Październik to miesiąc Halloween, pełen duchowego, nadprzyrodzonego napięcia przeżywanego z przymrużeniem oka, nieco makabrycznie i pastiszowo. Oswajamy młodszych z tym, co nieuniknione, z demonicznymi i historycznymi elementami naszej ludowej kultury, żeby ich horyzont tolerancji był szerszy. Oswajamy też siebie, bo otwartość na inność, w tym tę potworniastą, niestety zanika niećwiczona. I pod tym względem, w ramach całego miesiąca wyczekiwania na ten jedyny wieczór duchów 31 dnia, serial spełnia swoje zadanie. Jako produkcja jednak służąca do rozrywki niezależnie od świątecznej tematyki, która sama w sobie rekompensuje klimatem braki w fabule, przegrywa i nie będzie się do niego wracać tak, jak robi się to w przypadku pełnometrażowych Gęsich skórek. Produkcji brak jeszcze jednego ważnego elementu – zrezygnowano z elementów komediowych praktycznie w ogóle. Nie pozostała żadna postać, która posiadałaby talent komiczny, jak Jack Black. A pamiętajmy, Halloween przecież to święto robienia sobie psikusów, śmiania się, przebierania, tworzenia jedynego w sobie, niepowtarzalnego klimatu, świata, w którym można bawić się z wszystkim tym, co powoduje niewysłowiony strach.
Odpowiadając więc na początkowe pytanie, czy nie lepiej byłoby nakręcić 3. część kinową, mamy jasność. Zmarnowano niestety potencjał historii, chociaż w ten jedyny w roku wieczór oswajania śmierci nie będę nikomu odradzał seansu. Serial całkowitą klapą nie jest, a nawet gdyby był, znaleźliby się jego fani.