search
REKLAMA
Gdynia 2023

FIN DEL MUNDO? Spokojnie, to tylko koniec świata [RECENZJA]

Czego tutaj nie ma? Thriller szpiegowski, western, film superbohaterski, a w punkcie kulminacyjnym coś na kształt home invasion.

Janek Brzozowski

21 września 2023

REKLAMA

Koniec świata. Stara, otulona mgłą i lasem willa. A w niej ludzie – żywi i martwi jednocześnie. Seniorzy rodu chełpią się tym, że od czasu śmierci życie stało się dla nich błogosławieństwem. Zniknęły bóle pleców i niekomfortowe odleżyny, momentalnie poprawił się apetyt. Stuletni ojciec (Stanisław Brudny) domaga się łapczywie baleronu, niestety w lodówce są tylko trzy parówki. Kuchnią zarządzają jego córki, sprawiedliwie rozdzielające prowiant między domowników. No i jest jeszcze syn, najmłodsza latorośl – oszczędnie gospodarujący słowem Waldi (Andrzej Szeremeta). Urastający do rangi głównego bohatera po tym, jak w trakcie monotonnej pracy na lotnisku odkrywa, że posiada nadprzyrodzone moce: potrafi skanować ludzi wzrokiem. Świeżo nabytymi umiejętnościami Waldiego zaczynają interesować się wojskowi, a za rogiem czai się kolejny wielki konflikt zbrojny – tym razem nuklearny. Koniec świata.

Rozumiecie? Jeżeli nie, to świetnie, bo Piotr Dumała zrozumienia od nas nie wymaga. Oczekuje natomiast zaufania, zaakceptowania reguł rządzących jego wyimaginowanym, w pełni oryginalnym światem – zawieszenia niewiary i przyjęcia odpowiedniej perspektywy odbiorczej. Dla widza „zdroworozsądkowego” poszukującego w kinie przede wszystkim realizmu seans Fin del mundo? musi być torturą – innego wyjścia nie ma.

Jeżeli szukać źródeł inspiracji Dumały, to prędzej w literaturze niż w filmie. Reżyser najchętniej przyznaje się do lektury Trzech sióstr Czechowa, ja widzę tu więcej z Mrożka i Gombrowicza. To właściwie ta sama strategia narracyjna: uwypuklenie teatralności relacji międzyludzkich poprzez eksplorację granic absurdu. Wszystko podlega w Fin del mundo? hiperbolizacji, komicznemu uogólnieniu. Kategorią nadrzędną okazuje się groteska – napięcie między tragizmem sytuacji a komizmem jej przedstawienia. Pojedynku na miny tu co prawda nie ma, ale jest na pistolety – odbywający się w ciasnym korytarzu willi. Relacje między postaciami podszyte są ironią i młodzieńczym napięciem seksualnym, pełniącym istotną funkcję zarówno w Ferdydurke, jak i w Pornografii. Miejscem romantycznych schadzek staje się niewielka szafka pracownicza, a martwo-żywi rodzice mieszkają na co dzień w przylegającej do budynku piwnicy. Chyba nikt by się nie zdziwił, gdyby któryś z bohaterów wspomniał nagle o palącej potrzebie „bratania się z parobkiem”.

Zawsze wysoko cenię sobie filmy, które potrafią mnie zaskoczyć. Takie, w których każde ujęcie może być niespodzianką, igrającą z odbiorczymi oczekiwaniami. Fin del mundo? zalicza się do tej elitarnej grupy. Wyobraźnia Dumały, który rozpoczynał swoją wieloletnią przygodę z kinem jako animator, wydaje się nieograniczona. Reżyser płynnie i bezszwowo przechodzi między kolejnymi konwencjami gatunkowymi, wykorzystując rządzące nimi reguły świadomie i instrumentalnie. Wiarygodność narracji schodzi na trzeci plan, a na scenę wkracza czysta radość opowiadania, nieustannego zaskakiwania widza. Bo czego tutaj nie ma? Thriller szpiegowski, western, film superbohaterski, a w punkcie kulminacyjnym coś na kształt home invasion. Całość przenika atmosfera marzenia sennego – rodem z Hasa albo Felliniego. Tak, to właśnie ten rodzaj filmu, w którym bohater może wejść pod łóżko i wynurzyć się w zupełnie innej czasoprzestrzeni – tak jak czynili to protagoniści Sanatorium pod klepsydrą oraz Miasta kobiet. Wszelkie ograniczenia fizyczne zostają zakwestionowane – śmierć nie jest niczym ostatecznym, a z piwnicy willi można dostać się bezpośrednio do pociągu w Argentynie. O ile ma się, rzecz jasna, odpowiednie kontakty w świecie zmarłych – tak jak postać grana przez Stanisława Brudnego.

Fin del mundo? to film szalenie kreatywny, ale niezbyt interesujący pod względem wizualnym. Inscenizacja, choć precyzyjna, sprawia momentami wrażenie niskobudżetowego teatru telewizji – od kogoś tak uzdolnionego w sztukach plastycznych jak Dumała mamy prawo oczekiwać czegoś więcej, czegoś ekstra. Fin del mundo? to również film autentycznie zabawny, czerpiący komiczną siłę z inteligentnego zarządzania absurdem – ale do czasu. Wraz z pojawieniem się na ekranie Cezarego Żaka do dzieła Dumały wkrada się z lekka dziaderski, kabaretowy humor, którego wcześniej udawało się zręcznie uniknąć. I nie ma w tym zresztą większej winy aktora – po prostu mniej więcej w tym momencie filmowi zaczyna brakować scenariopisarskiej pary.

Mimo wszystko seans Fin del mundo? będę wspominał wyjątkowo ciepło. Przede wszystkim dlatego, że film Dumały – jako jeden z niewielu filmów z tegorocznej selekcji gdyńskiego konkursu głównego – nie traktuje ani siebie, ani widza poważnie. Pozwala sobie na szaleństwo. Jest niczym balsam na duszę, która cierpi po przekroczeniu dziennej tolerancji na kino społecznie zaangażowane. Jednocześnie zaś, jakby mimochodem, oswaja odbiorcę z trudnymi tematami, pozwala zdystansować się względem rzeczywistości. Film otwiera i zamyka scena, w której przykuty do łóżka bohater próbuje odebrać telefon, ale nie jest w stanie się ruszyć. Umiera? Zasypia? A zresztą: co za różnica? Zarówno ze śmiercią, jak i snem – jej młodszym bratem – nierozłącznie związany jest znak zapytania. Nie wiemy, dokąd zaprowadzi nas pierwsze i ostatnie zamknięcie oczu. Dumała bada w Fin del mundo? te tereny – jednostkowy i kolektywny koniec świata portretując z życzliwym uśmiechem oraz dziarską kpiną.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA